Karate Kaptur cz 14

183 15 4
                                    

W poprzednim odcinku:

*wyobraźcie sb te urywki*

-Lalala zbierom sb kfiotki
O! Jaki fajny żó-

KABUUM

ONIE! TO IMIGRANCI!

PRZYJMOWANIE ICH KULTURY BOLI!1!!ONE!13!

-DIE KAPTURKU

-NOOOON

*Mjuzik z vikinguf*

*powrót do tereźniejszoźdźji*

Anglia

-co... jak to "nie umiesz".- spytałem podnosząc jakiś kij, bo dildosek odrzuciłem obrzydzony. Nie to że jakiś fetysz, po prostu kijek ka kijek.

-no nie umiem.- znów zaczął padaczkować to go tym kijem zdzieliłem.- AUAAA TY KUPO!- jęknął łapiąc się za głowę i kładąc czoło na mech.

-gadaj gdzie masz grzyby.

-ale ja nie mam żadnych grzybuf D':

No i weź tu bądź ochroniarz jak trafiasz na samych debili. Przez to że ponownie przestał się poruszać mogłem spokojnie ogarnąć sytuejszjon.
I wiecie co? Korzeń gwałcił jego nogę :D kurde, ależ ze mnie szerlok. Lepszego jak ja to ni ma.

Przez to, iż jestem miłosierny, chwyciłem pewniej kijek i zdzieliłem niegrzeczny korzeń. Muszę mu załatwić kaganiec. Tylko hajsu brak. Znów muszę z puszką siedzieć i krzyczeć "pan-da".

Francja :D

Czując, a raczej nie czując już uścisku na nodze jaki stwarzała niegrzeczna część drzewa, szybko się podniosłem z ziemi z koszykiem. Gdyby nie dildosek, który zapragnąłem odzyskać, już dawno bym biegł ile sił w czerwonych szpilkach. Otrzepałem się dokładnie i bez słowa ruszyłem w stronę gdzie potoczyła się moja zguba.
Daleko nie zaszedłem gwałtownie pociągnięty za kaptur do tyłu. O mało co się nie przewróciłem, chcę odszkodowanie za uszczerbek na psychice. Traumę mam no.
Zamachałem dłońmi w powietrzu łapiąc równowagę, gdy ją z niemałym trudem odzyskałem, z równym trudem się odwróciłem. Udziobałem drapieżnika za łapkę, która trzymała mój kapturek. Z zadowoleniem spojrzałem jak szybko puszcza kawałek materiału z cichym syknięciem pod nosem.

-to ja gryzę, nie ty. Nie zabieraj mi fuchy.- warknął tuląc do siebie koń(hyhy koń hyhy)czynę.

-nie wiem o co ci chodzi.- odparłem wzruszając ramionami.- nie było przecież tak mocno.

-jak nie jak tak.- zaskomlał rzucając mi groźne spojrzenie niczym dziewczynka, której powiedziano iż Dżastin Bajber to dno.

-to po co mnie łapałeś?

-żeby cię zatrzymać lol. Oraz nie spodziewałem się takiej reakcji karate kapturku. (prawie jak kapture-san XD)

-no chyba nje.- odparłem i rzuciłem się na moją utraconą rzecz niczym lajon na ranną antylopę.

Oczywiście wilkeł pognał za mną, lecz był zbyt powolny. Albo to ja byłem za dobrym lotnikiem, nełermajnd. Leżąc na ziemi, przewróciłem się na plecy i wycelowałem w niego wibratorem. Tak, ten oto różowy dildoseq był na bateryjki. Och, jakże niebezpieczna broń.

-cofnij się bo pacnę, a niewiadome gdzie to było.- zagroziłem pomachawszy nim przed jego oczyma, które zezowały na mą broń.

Odchrząknął i od razu się cofnął z uniesionymi dłońmi. Gdy był już jakieś dwa metry ode mnie, wyprostował się powoli, strzepał niewidoczne pyłki i opuścił dłonie, przy tym obserwując uważnie i nieufnie.

Co dwie Francje to nie jedna (Hetalia)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz