Luty, 1944r.

1.2K 100 9
                                    

     ,, A gdyby tak naprawdę byłoby powstanie? Zbiorowe zrzeszenie i pokonanie wroga nas samych. Zabicie naszych nocnych koszmarów, w świecie rzeczywistym. Bieganie po Warszawie jak po swoim domu. Bo ludzie potrzebują tej słynnej wolności. Wtedy lepiej się nam funkcjonuje, tak lżej.

Ruiny getta wpoiły do mojego serca pewną tezę. Nawet ruiny mają dumę i honor. Zburzone kamienice dają te błogie bezpieczeństwo a drobne ranki na ciele chodników są jak obraz. Nawet zburzona nicość jest lepsza od morderczego przepychu. Nawet samotny uśmiech jest lepszy od bólu nicości. Ból nicości, ból ludzkości...

Ból każdego dnia, ból okupacji. To tak jak z ulubionym kwiatem. Kocha się go i pielęgnuje jak swój ziemski diament. Naraz przychodzi malarz i kwiat zamienia w czerwoną ciecz. Zamienia się w nic nie znaczący, płaczący pyłek.

Ból wojny, tak to się teraz nazywa. Smutek po każdej łapance, ściskające się serce na widok więźniarki, okropne myśli gdy widzi się przechodzących szkopów.

Bohaterami nie są ci co dokonują egzekucji, lecz ci którzy cicho umierają w murach Pawiaka. Nie trzeba być głośnym i ważnym, aby być zauważalnym. Czasem najodważniejszymi są ci, których wręcz nie widać. Kryją się za głęboką szybą i to właśnie czyni ich bohaterami. Morderców nie możemy my sądzić, zrobi to historia. Będą prosić o litość, lecz oni jej nie mieli. Oni tylko bili do ostatniego tchnienia tłukli kijami jak mordercę całego świata. Tłukli małych rysowników kotwiczek, tłukli matki za niewinność, tłukli dzieci za Polskę. Czuli się tymi lepszymi i ważniejszymi. Oceniali, chociaż nie wiedzieli kogo oceniają. Bili chociaż nie znali szczegółów. Wyzywali chociaż nie wiedzieli co kryje się we wnętrzu ,,morderców".

Najbardziej najgorszą cechą charakteru ludzi jest to, że błędnie oceniają. Chwalą morderców i najgłupszych, pomiatają mądrymi i chcącymi dobra. Nawet najmądrzejsi ludzie tak się zachowują. Dlatego czasem wolałem samotność. Bez niemiłych słów czułem się jak w raju. Ludzie potrafią zdeptać nasze zdolności i marzenia. Zamiast uśmiechu dają nam ciężkie i słone łzy. Nigdy tego nienawidziłem, nigdy.

Uśmiech... Otwieramy wtedy serce i unosimy kąciki ust do góry. Prościzna, prawda? A u dorosłych coraz mniej widzę tę prostą czynność. Coraz więcej w naszym życiu smutków i rusterek. Nie ma już tego słońca co kiedyś, nie ma tego świeżego powietrza które było wczoraj, nie ma kochających ludzi sprzed lat.

Na ulicy nikt już nie mówi sobie wzajemnie ,,Dzień Dobry". Ludzie stali się chłodni w wyrażaniu swoich skrytych głęboko emocji. Wolą cicho umierać z pragnień niż dążyć do ich realizacji. Tracją nadzieję na to, że to właśnie im ma się udać. A przecież żywi nie tracą nadziei. Można siedzieć i płakać albo wstać i powiedzieć sobie, że da się radę i iść działać. Jak to mówi Kama:

Lepiej spróbować, wtedy wie się chociaż na czym się stoi. A nóż to będzie najlepsza decyzja w naszym życiu!

Nie martwcie się, że mnie nie ma. Siedzę sobie na którejś z puszystych chmurek i spoglądam. Przemieszczam się z wiatrem, gwiżdżąc wesoło do waszych uszu. Siedzę na parapecie gdy wy już dawno temu, daleko odpłynęliście.

Jestem kochani, i zawsze będę.

***

Chmura gradowa wpadła do wiecznie żywego mieszkania na alei Niepodległości. Tą chmurą gradową był wysoki mężczyzna, tak w sumie mój narzeczony.

- Zabili tego chama - wykrzyczał żywo gestykulując.

Spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem. Janek zaskoczony nalał wrzątek na swoje palce a Tadeusz przerwał krojenie świeżego chleba.

Zanim Poszliśmy na ŚmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz