,,Ile to czasu już minęło od tego zdarzenia? Od nieprzespanych nocy, od uśmierzania bólu, od cichych rozmów. Odnalezienie, żywej Kasi było dla nas świetnym znakiem. To tak jakby Bóg dał nam znak, że czuwa nad nami. Stan Kasi na początku był niezbyt dobry. Szeptała, że wszystko ją boli a rany szczypią okropnie. Tadzio robił co tylko mógł, wzywał lekarzy a później nawet samych ordynatorów. Przychodziły także pielęgniarki by zmieniać opatrunki i podawać zastrzyki. Po kilku dniach nastała długo wyczekiwana poprawa. Rany zaczęły się goić a Kasia nareszcie coś jadła. Ona za to opowiadała co przeżyła przez te miesiące.
- Ciągle pytali mnie o broń, czyja jest i kto z niej korzysta. Nic nie mówiłam i wtedy było bicie. Mdlałam co było dla mnie wybawieniem. Ci co mnie przesłuchiwali Schulz i Lange. Uważajcie na nich, na Pawiaku mówili, że są bezlitośni. Takie przesłuchiwania były raz na tydzień. Gdy ich znudziłam, wywieźli mnie, tam gdzie Kama mnie odnalazła. Byłam bezsilna, czułam się bez wartościowo. Obiecałam, że nic nie powiem choćbym miała tam umrzeć.
Całą tą sytuację przeżywała Kama. Starała się nie płakać przy łóżku przyjaciółki. Jednak widziałam jak siedziała samotnie w kuchni i cichutko łkała, spoglądając w niebo. Nic nie mówiłem, siadałem z boku i ją przytulałem. Musiałą wyrzucić z siebie te złe demony, by później udawać przed Kasią normalność.
Jednak to był tylko czas przejściowy. Co dzień było coraz lepiej widać, światło do nas przychodzące. Kasia walczyła ze złem, walczyła by żyć, by być blisko nas. Okropnie być w tym miejscu, być niczym zwierzę. Bałbym się, przyrzekam. Przypomina mi się pewna historia z przeszłości.
Śledziłem w liceum pewną dziewczynę. Była inna, lepsza dlatego przypadła mi do gustu. Włosy miała zaczesane w idealny warkocz a w jej rękach zawsze gościła książka. Często też pisała coś na kartkach i czerwieniła się gdy ktoś chciał to przeczytać. W gronie koleżanek ciągle się śmiała i zawsze, każdemu pomagała. Chciałem do niej podejść, spytać o imię i się zaprzyjaźnić. Była godna i idealna na moją przyjaciółkę. Jednak gdy chciałem podejść, coś mnie trzymało. Jakaś niewidzialna linia trzymała mnie i nie puszczała - to był strach. Jednak do przezwyciężyłem i uciąłem miłą pogawędkę z tą dziewczyną - z Kamą.
Teraz gdy to sobie przypominam to aż mi się śmiać chce z mojej postawy. Tak bardzo się bałem zwykłej rozmowy z drugim człowiekiem, z oszlifowanym diamentem.
Są chwile gdy linia mocno cię trzyma i nie chce puścić. Wtedy skieruj oczy ku niebu a Maciek Dawidowski przetnie tą linię, przetnie dla ciebie, dla dobra, dla radości".
***
Delikatnie kopałam kamienie, które gdzieniegdzie leżały na chodniku.
- Kama, ale z ciebie dziecko. A ja myślałam, że mogę cię uważać za dorosłą - pokiwała z udawanym załamaniem Kaśka.
- Oj Kasia, daj mi trochę nacieszyć się tym naszym wojennym życiem - uśmiechnęłam się i puściłam jej oczko.
Znowu zaczęłam kopać kamienie. Było mi tak beztrosko, tak jak to bywało kiedyś. Nikłe promienie, marcowego słońca oświetlały moją twarz niczym reflektory.
- Kama chodź tutaj, pogadamy sobie - pokazała na ławkę tuż nad oczkiem wodnym.
- Jak sobie życzysz, Katarzyno - ukłoniłam się niczym poddany.
Zastanawiacie się pewnie co mnie tak wtedy cieszyło. Wokół panowała wojna, na ulicach łapano ludzi bez przyczyn, strzelano do każdego jak do kaczek, katowano bestialsko na Szucha i Pawiaku, panował powszechny głód i nędza, Getto zagościło w stolicy.
CZYTASZ
Zanim Poszliśmy na Śmierć
Historical FictionPrzenieśmy się do magicznego lata 1939 roku. Poganiajmy się po ulicach Warszawy tylko po to, aby za kilka miesięcy na jej murach rysować miłosne kotwice. Popływajmy w toni Wisły, aby w następne dni płakać nad swoim wodnym odbiciem. Zjedźmy lody na S...