XIII

204 31 5
                                    

Szybko wytłumaczyłam Irinie, że nie mogłam wypić alkoholu przez silne leki, które wcześniej wzięłam, ale sądząc po jej minie, pewnie nadal obstawiała przy swoim. Kiedy zbierałam się do wyjścia, poprosiła, żebym zajęła się jej synem, a ja przyjęłam to zadanie z uśmiechem.

– Nie musi się pani martwić. – Zaśmiałam się. – Zawsze mam na niego oko. 

Mimo dość miłej atmosfery, nie miałam siły na tłumaczenie Irinie, dlaczego musiałam wyjść; po prostu zgarnęłam jedną ze skórzanych kurtek, które wisiały w szafie, zabrałam telefon, portfel i wybiegłam z apartamentu z nadzieją, że dogonię Alarica. 

W moim życiu znów działo się zbyt wiele. Przez jakiś czas miałam spokój, ale nie mógł on trwać długo, oczywiście. Nawet mój mózg nie nadążał z zapamiętywaniem wszystkich nowych informacji, faktów, zdarzeń... To było ponad mojej siły. Marzyłam tylko o tym, by w spokoju napić się mleka czekoladowego i odpocząć.

– Faktycznie przytyłam – mruknęłam sama do siebie, jadąc windą na parter. 

Rzeczywiście dżinsy, które założyłam przed kolacją, wydawały mi się trochę przyciasne i lekko drażniły obolałe biodro, ale dopiero oglądając się w lustrze dostrzegłam te kilka centymetrów więcej. Brawo, Cat, pomyślałam z gorzkim śmiechem, świat wali ci się na głowę, a ty bardziej przejmujesz się tym, że przybrałaś na wadze. Chyba wolałam zająć umysł taką błahostką niż zadręczać się poważniejszymi sprawami, jak na przykład brat Bruna w mieście, Kolekcjonerzy, zabójcy polujący na zdziczałe tygrysy i nastolatki z misją samobójczą wjeżdżające w mur. Tak... Właśnie tym powinnam była się martwić. Tym oraz przyszłym ślubem Alarica i Lisy, o którym mi nic nie powiedział!

Winda wreszcie się zatrzymała. Hall był całkowicie pusty, nie licząc Saszy, który ze znudzeniem bawił się piłeczką pingpongową. Z tej odległości nie mogłam dostrzec jego twarzy częściowo zasłoniętej przez jasne kosmyki, ale po jego ruchach było widać, że się wściekł. 

– Hej! – zawołałam go, zbliżając się. – Nie widziałeś gdzieś Alarica? 

– Pan Dupek i Kretyn właśnie wyszedł. Może jeszcze go złapiesz – wymamrotał, nawet nie podnosząc na mnie wzroku.

– O co tym razem poszło, hę? – zapytałam i oparłam się o kontuar.

– O to, że wyżywa się na mnie, chociaż nic mu nie zrobiłem! – warknął, łypiąc na mnie żółtymi ślepiami. – Przepraszam, Cat. Teraz ja na tobie odreagowuję. 

– W porządku – uspokoiłam go z delikatnym uśmiechem. – Wiesz, co go ugryzło? Zanim wyszedł, był lekko poddenerwowany, ale nie aż tak...

– Pogadaliśmy chwilę o ostatnim meczu Jankesów, odebrał telefon i zaczął na wszystko wrzeszczeć. Jeszcze trochę i by mi przywalił – wyjaśnił i aż zgrzytnął zębami, zaciskając mocno szczękę. 

– Nie masz się czym przejmować – pocieszyłam go i poczochrałam mu włosy. – Czasem ma gorsze humory niż ja.

Pożegnałam się krótko z Saszą i pognałam do drzwi. Tą pogawędką zmarnowałam trochę czasu, ale nie mogłam tak zostawić Saszy. Biedak nie zasługiwał, a przynajmniej nie zawsze, na takie traktowanie. Fakt, Alaric cisnął po nim i wiele od niego wymagał, ale czasami przechodził samego siebie.

Wypadłam na chodnik i szybkim krokiem ruszyłam do miejsca, w którym wcześniej zaparkował. Nie powinnam wychodzić albo przynajmniej mogłam wziąć prysznic, żeby zetrzeć trochę swojego zapachu, ale nie miałam na to czasu, chociaż narażałam się na niepotrzebne starcia z samcami. Minęłam pogrążonego w rozmowie przez telefon wilka i wsiadłam za kierownicę  czarnego SUVa. Czekałam za nim dobrych kilka minut, a czas wypełniałam sobie nuceniem znanych mi piosenek lecących w radiu. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 22, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Na zlecenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz