Jako dziecko byłam bita. Może nie tak często, jak moje rodzeństwo, ale byłam. Nigdy jednak nie uważałam, iż moja rodzina mogłaby zaliczać się do tych patologicznych.
Gdy miałam 6 lat, mama zaszła w ciążę. Bardzo się cieszyłam, że będę miała młodszą siostrzyczkę, którą będę woziła w wózku, jak inne koleżanki. Zawsze o tym marzyłam.
W końcu mamę zabrano do szpitala, a ja nie rozumiejąc powagi sytuacji, oczekiwałam, kiedy wróci do domu wraz z siostrzyczką. Trwało to strasznie długo. Zaczynałam się martwić.
Okazało się, że przebywała u mojej babci. To z obawy przed tatą. Gdy wracał do domu pijany, był strasznie agresywny. Krzyczał po mnie i chciał, abym dała mu się wozić w wózeczku… Ale przecież nie byłam już małym dzieckiem.Do dziś nie wiem kto kupił tę lalkę, ani gdzie. Po niespełna roku mama wróciła do domu z rudą, długowłosą lalką, którą można było prowadzić za rękę. A ona szła i kiwała na boki swoją czuprynką.
Nie wiem już, nie pamiętam czemu to zrobiłam… wiem, że płakałam. Ona także.
Tej nocy wzięła do ręki nożyce od mamy i obcięłam tej lalce, jej piękne loki. Teraz wyglądała tak uroczo i niewinne… Zaczęła krzyczeć, więc zatkałam jej buzie, zaciskając drugą rękę na jej szyi. Strasznie się wiła, ale chciałam jej uświadomić, że jest bezpieczna i nic jej nie grozi… Byłam jej siostrą i kochałam ją. Coś musiało jednak pójść nie tak, bo kiedy już ucichła, ostatkiem sił próbowała złapać jakąś garść powietrza. Bezskutecznie. Po chwili zasnęła na zawsze. A ja włożyłam moją laleczkę do wózka i zaczęłam wozić ją po pokoiku. Hałas obudził ojca, który w pierwszej chwili kazał mi iść spać. Kiedy jednak spostrzegł nieruchomą buzię i łysą główkę, dotychczas rudej i uśmiechniętej dziewczynki, wpadł w szał.
Bił mnie wtedy bez opamiętania, nie dając szansy na wytłumaczenie. Dopiero, gdy bracia zorientowali się, co się dzieje, oddalili go ode mnie.
Niedługo po tym trafiłam do domu dziecka z zaostrzonym rygorem. Chcieli chyba ze mnie zrobić wariatkę, śledząc mnie na każdym kroku.Teraz często przesiaduje nad grobem mojej rudej laleczki. Wciąż czuje, jak uśmiecha się do mnie gdzieś z oddali, zapraszając mnie do dalszej zabawy. Brakuje mi jej. Pocieszam się tylko faktem, że wokół jest sporo całkiem innych, z którymi także mogę się bawić…