Miałam wtedy 6/7 lat. Mieszkałam w Irlandii i czekałam, aż nasz dom w Polsce będzie w pełni wyremontowany. Pewnej nocy do domu (tam w Polsce gdzie mieszkal jeszcze moj wujek) przyszedł żebrak i poprosił mojego wujka czy mógłby się przespać kilka dni. Wujek powiedział, że pod warunkiem, że będzie spał na strychu. Kilka dni pozniej żebrak skarżył się na cztety duchy, które każdej nocy się kłócą. Nie wierzono w to, do czasu gdy ja i moja rodzina nie przyjechaliśmy do domu w Polsce. Po nocy spędzonej w naszych łóżkach, każdy stwierdził, że nigdzie indziej nie spało nam się lepiej. Tata, mama, moj brat (Wojtek) i ja, zaczęliśmy rozmawiać na ten temat. Siedzieliśmy przy stole i rozmawialismy. Nagle zgaslo światło, co trwało dość długo. Kazdy rozszedl się do pokoi myslac ze "po prostu nie ma prądu". Położyłam się w swoim łóżku i od tamtego czadu cały czas mamy szczescie. Poza tym kazdej nocy od kiedy pamietam, coś skrzypi w kazdym pokoju. Nasze koty, kiedy patrzą się na nas, zaraz potem spoglądają w górę. Wierzcie lub nie, ale teraz, gdy jestem w Tucji na wakacjach, w Polsce są straszne burze, co większość może wiedzieć. Gdy dzwoniłam do brata, dowiedziałam się, że tysiące ludzi nie ma prądu bądź dachu nad głową. Zgadnijcie ktory dom burze ciągle omijają. Dokładnie. Mój. Jako jedyna z naszej czteroosobowej rodziny wierze, że te duchy chronią mnie i moją rodzinę każdego dnia. Czasem słyszę jakies szepty. Nie potrafię ich zrozumiec, ale mam 100% pewność, że te duchy rozmawiają. A kto wie - może każdy ma takiego ducha?