2

5 1 0
                                    

Budzę się wcześnie rano. Przez chwilę zastanawiam się nad popieprzeniem mojego snu o lalce, by potem zauważyć otwarte okno i krew na podłodze. I na łóżku. I na moim ubraniu.

Zrywam się na równe nogi. Na podłodze znajdują się czerwone ślady moich butów. Czy ja gdzieś wyszłam w nocy? I czy to moja krew? Nic mnie nie boli i nie widzę żadnych ran, więc na sekundę uspokajam się. Blednę, gdy zadaję sobie pytanie: w takim razie czyja to krew?!

Szybko zmywam ślady i wkładam pościel do pralki, po czym biorę prysznic. Nie mam pojęcia, jak wyjaśnić krew w pokoju. Ktoś tu był w nocy? I rozwalił sobie łeb o moje biurko, a potem, jakby nigdy nic, wyskoczył przez okno? Ta, jasne.

Wychodzę z łazienki i kieruję się w stronę kuchni. Robię sobie kanapkę, ale jestem daleko myślami, przez co dodaje do niej znienawidzone przeze mnie pomidory. Chwilowo to mój najmniejszy problem. Siadam w salonie i włączam telewizor. Mam nadzieję, że pomoże mi się odstresować. Trafiam na poranne wiadomości.

— Około godziny siódmej w parku znaleziono zwłoki szesnastolatki — mówi prezenterka. — Ciało dziewczyny było rozszarpane. Według policji ofiara została zabita przez dzikie zwierzę...

Nie słucham dalej. Czy mam coś wspólnego z tą śmiercią? To głupi pomysł, ale dalej nie wiem, co się stało w nocy. Moja wyobraźnia szaleje.

Do salonu wchodzi mama, trzyma kubek kawy. Siada w fotelu naprzeciwko mnie i patrzy w ekran telewizora. Udaje, że mnie ignoruje, ale po paru sekundach zerka w moją stronę.

— Stało się coś? — pyta. — Blada jesteś.

Gratuluję, Sherlocku, mistrzu dostrzegania oczywistości i wielki mózgu dwudziestego pierwszego wieku. Tak, stało się coś. Nie wiem co, ale stało się.

— Nie, no co ty — odpowiadam, nie odwracając wzroku od ekranu.

—  Czy ja dobrze widzę, jesz pomidory? — Wytrzeszcza oczy. — Mam dzwonić po lekarza?

Nie przesadzajmy, naprawdę. Jak już mówiłam, pomidory to mój najmniejszy problem.

— Nie było nic innego w lodówce.

— Zauważyłam, podskoczę do sklepu po coś do jedzenia — podnosi się z fotela. — Zaraz wracam.

Nawet nie pyta, czy pójdę z nią po zakupy. Najbliższy sklep znajduje się niecałe sto metrów od domu, ale pracują w nim wkurzające starsze panie, które zawsze nieprzychylnie na mnie patrzą. Mama wie, jak bardzo nienawidzę tam chodzić.

Zostaję sama w domu. Wiadomości kończą się i na ekranie wyświetla się film przyrodniczy. Wyłączam telewizor i podnoszę się z fotela. Nie wiem, co ze sobą zrobić, krążę po domu z kanapką w ręce. Udaję, że jestem baletnicą, i kręcę się na jednej nodze, prawie nie rozbijając sobie przy tym głowy. Staję przed lustrem w przedpokoju i próbuje przybrać jedną z póz, jakie wykonują tancerki, z marnym skutkiem. Może kaleczę taniec, ale przynajmniej nie myślę o otwartym oknie i krwi.

Ktoś za mną stoi...


KsiężniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz