Budzę się wcześnie rano. Przez chwilę zastanawiam się nad popieprzeniem mojego snu o lalce, by potem zauważyć otwarte okno i krew na podłodze. I na łóżku. I na moim ubraniu.
Zrywam się na równe nogi. Na podłodze znajdują się czerwone ślady moich butów. Czy ja gdzieś wyszłam w nocy? I czy to moja krew? Nic mnie nie boli i nie widzę żadnych ran, więc na sekundę uspokajam się. Blednę, gdy zadaję sobie pytanie: w takim razie czyja to krew?!
Szybko zmywam ślady i wkładam pościel do pralki, po czym biorę prysznic. Nie mam pojęcia, jak wyjaśnić krew w pokoju. Ktoś tu był w nocy? I rozwalił sobie łeb o moje biurko, a potem, jakby nigdy nic, wyskoczył przez okno? Ta, jasne.
Wychodzę z łazienki i kieruję się w stronę kuchni. Robię sobie kanapkę, ale jestem daleko myślami, przez co dodaje do niej znienawidzone przeze mnie pomidory. Chwilowo to mój najmniejszy problem. Siadam w salonie i włączam telewizor. Mam nadzieję, że pomoże mi się odstresować. Trafiam na poranne wiadomości.
— Około godziny siódmej w parku znaleziono zwłoki szesnastolatki — mówi prezenterka. — Ciało dziewczyny było rozszarpane. Według policji ofiara została zabita przez dzikie zwierzę...
Nie słucham dalej. Czy mam coś wspólnego z tą śmiercią? To głupi pomysł, ale dalej nie wiem, co się stało w nocy. Moja wyobraźnia szaleje.
Do salonu wchodzi mama, trzyma kubek kawy. Siada w fotelu naprzeciwko mnie i patrzy w ekran telewizora. Udaje, że mnie ignoruje, ale po paru sekundach zerka w moją stronę.
— Stało się coś? — pyta. — Blada jesteś.
Gratuluję, Sherlocku, mistrzu dostrzegania oczywistości i wielki mózgu dwudziestego pierwszego wieku. Tak, stało się coś. Nie wiem co, ale stało się.
— Nie, no co ty — odpowiadam, nie odwracając wzroku od ekranu.
— Czy ja dobrze widzę, jesz pomidory? — Wytrzeszcza oczy. — Mam dzwonić po lekarza?
Nie przesadzajmy, naprawdę. Jak już mówiłam, pomidory to mój najmniejszy problem.
— Nie było nic innego w lodówce.
— Zauważyłam, podskoczę do sklepu po coś do jedzenia — podnosi się z fotela. — Zaraz wracam.
Nawet nie pyta, czy pójdę z nią po zakupy. Najbliższy sklep znajduje się niecałe sto metrów od domu, ale pracują w nim wkurzające starsze panie, które zawsze nieprzychylnie na mnie patrzą. Mama wie, jak bardzo nienawidzę tam chodzić.
Zostaję sama w domu. Wiadomości kończą się i na ekranie wyświetla się film przyrodniczy. Wyłączam telewizor i podnoszę się z fotela. Nie wiem, co ze sobą zrobić, krążę po domu z kanapką w ręce. Udaję, że jestem baletnicą, i kręcę się na jednej nodze, prawie nie rozbijając sobie przy tym głowy. Staję przed lustrem w przedpokoju i próbuje przybrać jedną z póz, jakie wykonują tancerki, z marnym skutkiem. Może kaleczę taniec, ale przynajmniej nie myślę o otwartym oknie i krwi.
Ktoś za mną stoi...
CZYTASZ
Księżniczka
HorrorKoszmary to część naszego życia. Zdarza się, że następnego dnia ktoś ginie, ale to tylko szczegół. Za to jest czego się bać, kiedy jakaś nieznana siła zainteresuje się właśnie tobą. Ale spokojnie, dobra postać z bajek dla dzieci nie może zrobić ci k...