7

2 0 0
                                    

Idę za obcym, nie bardzo wiedząc, dokąd mnie prowadzi. Z każdym krokiem roślinność przerzedza się, ziemia staje się sucha. W końcu wychodzimy na otwartą przestrzeń.

Trzymam się z daleko od obcego, sytuacja z potworem nauczyła mnie ostrożności w tym wariatkowie. Skąd mam wiedzieć, że Czarny Kapturek nagle mnie nie zaatakuje? Może właśnie zastanawia się, jak wciągnąć mnie w jakąś pułapkę?

Suzann, masz się w tej chwili uspokoić. Wpadanie w paranoję nie pomoże ci w obecnej sytuacji. Jakbym słyszała moją matkę. Łatwo powiedzieć. Za żadną cholerę nie zamierzam iść szybciej.

Nagle obcy przystaje. Myślami powracam do rzeczywistości. Nigdzie nie widać żywej duszy, jedynym słyszalnym dźwiękiem jest szum wiatru. Znajdujemy się przed... kaplicą. Małą, zbudowanego z szarego kamienia kaplicą. Przewodnik bez słowa wchodzi do środka, podążam za nim.

Wewnątrz widoczność zapewnia jedynie światło dzienne, wpadające przez małe okna pod sufitem. Na zewnątrz niebo zasnuły burzowe chmury, ale jest wystarczająco widno, bym mogła zobaczyć grób na środku kaplicy. Na płycie nagrobnej widnieje czyiś wizerunek, być może króla, bo wyrzeźbiona postać ma na głowie koronę.

— Mój ojciec był władcą tego królestwa — odzywa się postać. Po głosie poznaję, że to kobieta. — Po jego śmierci miałam zostać królową. Nie wszystkim to się spodobało. Poddani nie chcieli mnie na tronie i udali się do czarnoksiężnika, który mnie okaleczył, ale nie zniszczył. W końcu służący i mieszkańcy okolicznych wiosek uciekli, a ten świat zaczął znikać. Bez dusz to miejsce nie ma prawa istnieć.

Zdejmuje kaptur i widzę jej pokaleczoną twarz. Kiedyś musiała być naprawdę piękna. Lśniące szare oczy, długie ciemne włosy, jasna cera... Tylko te blizny... Niszczą jej szlacheckie rysy twarzy. Robi mi się jej żal. Ostatnie resztki zdrowego rozsądku każą wyjąkać:

— Bez dusz?

— Tak. Najlepsze źródło życia. Myślisz, że dlaczego Megan zginęła?

— Więc to twoja wina?! — Gwałtownie cofam się.

— Nie. Twoja.

— Co? — Ona na pewno kłamie. Tylko dlaczego jest tak pewna swoich słów? I czemu moja własna pewność słabnie?

— Ja tylko ci trochę pomogłam — uśmiecha się uroczo. — Od lat snułam się po twoim świecie, by znaleźć kogoś, kto mi pomoże. Okazałaś się idealna — nienawidzisz prawie wszystkiego, co się rusza. Pamiętasz nasze poprzednie spotkanie? Opętałam twoją ulubioną lalkę z dzieciństwa. Była twoją ukochaną zabawką, prawda?

Wracają do mnie dobre wspomnienia sprzed wielu lat, o których dawno zapomniałam. Lalka była prezentem od rodziców na piąte urodziny.

— Bardzo dobrze cię znam — kontynuuje księżniczka. — Jesteś dla mnie jak dobra przyjaciółka. Pomożesz mi?

W sumie, dlaczego miałabym jej nie pomóc? Skoro tak mnie lubi... Nie mam przyjaciół, ludzie mnie wkurzają. Ona jest inna.

Jej oczy ładnie błyszczą. Patrzę w nie i tracę kontrolę nad tym, co mówię.

— Czego ode mnie oczekujesz? — pytam.

— To nie będzie nic trudnego. Po prostu będziesz zabijać swoich wrogów, a ja wykorzystam ich dusze. Nie uważasz, że to dobry pomysł?

— Rzeczywiście, genialny — nie ważne, co by powiedziała, zgodziłabym się z nią. Czuję, że tylko ona ma rację.

— Cieszę się, że też tak myślisz — uśmiecha się jeszcze szerzej. — Więc kto ma zginąć tej nocy?






KsiężniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz