Wciągnęłam do płuc świeże, leśne powietrze. Uwielbiałam poranki, kiedy słoneczne promienie przedzierały się przez korony wysokich drzew. Kiedy byłam młodsza wspinałam się na nie i udawałam, że jestem ptakiem, który jest wolny i potrafi latać. Naturalnie kończyło się to tak, że wąchałam trawę, zaliczając glebę, ale fajnie było poczuć się jak orzeł, chociaż przez pięć sekund. Teraz wspomnienia wydawały się być tak daleko, że ledwie potrafiłam je odtworzyć. W końcu musiałam koncentrować się na teraźniejszości i moich obowiązkach. Ale jakie obowiązki może mieć piętnastolatka na obozie? No... Dość sporawe. Zacznijmy od tego, że nasz obóz nie jest do końca typowym obozem. To obóz dla dzieci śmiertelników i bogów (czyt. Herosów). Wait, czy nie powinnam, więc znajdywać się w Obozie Herosów na Long Island? No cóż, nie do końca. Obóz Obrońców jest takim trochę odłamem Obozu Herosów, mianowicie chodzi o to, że zajmujemy się łapaniem potworów, które uciekły z Tartaru. Odgradzamy świat śmiertelników od mitologicznego i jednymi słowy: jesteśmy bardziej potrzebni niż tamci. Choć nie mówi się o nas wiele, jesteśmy naprawdę dobrze wyszkoleni. Nasz opiekun Chilon, dzielnie czuwa nad całą dwunastką Spartan (tak nazywamy uczestników obozu). Mieszkamy w chatce w lesie, której prawa strona należy do dziewcząt, a lewa do chłopców. Na przeciwko są łazienki podzielone tym samym schematem, a obok nich znajduje się mini domek Chilona. I tak funkcjonujemy przez okrągły rok, choć nie da się ukryć, że częste misje przyczyniają się do tego, że rzadko tam siedzimy. Z rodzicami widujemy się dwa razy do roku, na święta. Moja mama posłała mnie właśnie tu, bo podobno, tak jej kazał ojciec. Nigdy nie chciała mi powiedzieć, jak się poznali ani którym był bogiem. Prawdopodobnie nadal chowa do niego urazę, za to że zostawił mnie z nią samą. Niestety nie mógł postąpić inaczej. Olimpijczycy mają sporo obowiązków i nie mogą mieć śmiertelnych rodzin. Mówiła na niego "Władca wód" dopiero nasz opiekun, gdy zostałam przywieziona do obozu siedem lat temu, powiedział mi, że chodzi o Posejdona - jednego z trzech najstarszych bogów. Ponoć jestem jego jedyną potomkinią, ale nie zasłużyłam sobie z tego względu na specjalne traktowanie. Co do niego... nigdy się nie spotkaliśmy, tak jak większość półbogów ze swoimi boskimi rodzicami. Tak więc, żyłam sobie dość spokojnie w Obozie Obrońców, do dnia w którym Olimp nie upadł, a w moim życiu nie pojawił się Percy Jackson...
CZYTASZ
Córka Pana Wód //P.J
FanfictionWait, czy nie powinnam, więc znajdywać się w Obozie Herosów na Long Island? No cóż, nie do końca. Obóz Obrońców jest takim trochę odłamem Obozu Herosów, mianowicie chodzi o to, że zajmujemy się łapaniem potworów, które uciekły z Tartaru. Odgradzamy...