Jiyong siedział skulony pod ścianą, a chwilę zajęło mi zrozumienie, dlaczego nie może podnieść się z miejsca. Jego dłonie zostały przywiązane do grzejnika skórzanym paskiem. Osiemnastolatek musiał tkwić w takiej pozycji nadzwyczaj długo, a świadczyły o tym zaczerwienione nadgarstki. Pewnie próbował się uwolnić, pomyślałem, jednocześnie kręcąc głową z rozbawieniem. Mimo chęci, pragnienia, aby zbliżyć się do niego jak najszybciej, ciągle stałem w drzwiach, przyglądając mu się z ciekawością. Akcja w moich snach zazwyczaj rozgrywała się w pokoju Ji, jednak tym razem nie potrafiłem rozpoznać pomieszczenia. Czy była to jakaś piwnica? Opuszczony budynek?
- Proszę, nie rób mi krzywdy.
Jiyong wyglądał niczym aniołek, jednak chwilę zajęło mi przypomnienie sobie, że jest on jego całkowitym przeciwieństwem. Nawet z dość sporej odległości widziałem strach wymalowany na tej uroczej buzi, podobnie było z oczami Jiyonga, które wpatrywały się we mnie z prośbą. Nie mogłem mu ulec. Osiemnastolatek potrzebował kary za swoje okropne zachowanie, nauczki. I chociaż karanie chłopaka wydało mi się w tej chwili nieodpowiednie, wiedziałem, że nie mogę nabrać się na maskę niewinności znajdującą się na jego twarzy.
Włosy mojego przyrodniego brata były we wściekłym odcieniu czerwieni. Niezwykle dopasowane ubrania opinały się na jego szczupłym ciele, a oczy podkreślone ciemną kredką sprawiały, że wyglądał bardziej agresywnie. Mimo całej otoczki wydawało mi się, że Jiyong rzeczywiście się mnie bał. W końcu nawet najbardziej niegrzeczni chłopcy boją się silniejszych od siebie.
Podszedłem do niego, nawet na chwilę nie przerywając kontaktu wzrokowego. Kiedy znalazłem się nadzwyczaj blisko Ji, ten zadarł głowę do góry, a po jego policzku spłynęła łza. Był to cudowny widok, a moje serce zabiło znacznie szybciej. Ułożyłem dłoń na jego bladym policzku, a palcem uchyliłem wargi chłopaka. Proszę, mówiło jego spojrzenie, proszę, nie rób mi krzywdy. I mimo tego, że bardzo kochałem te brązowe tęczówki, musiałem zakryć je szmatą. Znalazłem ją w kieszeni marynarki, a następne zawiązałem z tyłu głowy chłopaka, tym samym odcinając mu jakikolwiek obraz.
Krzyknął. Zaczął się szarpać. To nic. Jedno uderzenie wystarczyło, aby znieruchomiał na parę długich sekund.
Dopadłem do niego wygłodniały, spragniony, opętany przez demony, które od dawna nie pozwalały mi żyć. Pocałunki pozostawiałem na szyi zrozpaczonego Jiyonga, nie słysząc jego próśb, ba, zapomniałem, że miał jakiekolwiek uczucia. Był dla mnie ważny, fakt. Ale ja zdecydowanie czekałem na to zbyt długo. Wyrzuty sumienia zawsze nadchodziły później, kiedy budziłem się w mokrej pościeli. Teraz był mój czas.
Bo kto mógł dać mu lepszą karę? Starsi bracia, świetnie znający swoje młodsze rodzeństwo, zdecydowanie mogli zrobić to najlepiej. Dlatego właśnie bez dłuższego zastanowienia pozbawiłem Jiyonga spodni. Z uśmiechem wymalowanym na ustach podziwiałem doskonałe ciało osiemnastolatka, jednocześnie nie przerywając pocałunków. I kiedy wszedłem w niego bez zapowiedzi, krzyki chłopaka sięgnęły apogeum.
*
Wczoraj, kiedy pani Kwon niezapowiedzianie wkroczyła do pokoju Ji, udało mi się szybko od niego odsunąć. Wytłumaczyłem jej, że nie zdążyłem z nim porozmawiać, ponieważ zasnął, tym samym robiąc wszystko, aby kobieta nie zdała sobie sprawy ze stanu chłopaka. Dlaczego go kryłem? Zapewne pragnąłem oszczędzić jego matce zmartwień, a samemu Ji kłopotów, chociaż on najwyraźniej się tym nie przejmował, biorąc pod uwagę fakt, że wrócił do mieszkania w takim stanie.
Obecnie kończyłem śniadanie. Zegar wskazywał, że za piętnaście minut miała wybić siódma, co świadczyło o tym, że zdecydowanie powinienem się pospieszyć. Za pół godziny rozpoczynały się pierwsze zajęcia, a sama droga na uczelnie liczyła około dwudziestu minut. Brudne naczynia schowałem do zmywarki, następnie chwytając za torbę i kluczyki do samochodu. Koniecznie chciałem uniknąć spotkania z Jiyongiem, a ponieważ usłyszałem dźwięki dochodzące z łazienki na górze, niczym burza wybiegłem z mieszkania.
CZYTASZ
fool {gtop}
FanfictionO tym, jak Choi Seunghyun zwariował na punkcie swojego przyrodniego braciszka.