Jiyong zaskoczył mnie treścią listu, ale nie tak, jak wydarzeniami, które miały miejsce później.
Codziennie spotkałam się na sesjach z lekarzem, co jakiś czas obdarzając go pojedynczym słowem lub zdaniem. Codziennie zażywałem te same leki, czasem przechodziłem badania, a ze światem znajdującym się za murami szpitala nie miałem kontaktu. Mimo wszechogarniającego znudzenia pochodzącego od zażywania psychotropów, byłem niezmiernie ciekawy przebiegiem śledztwa. Kang Daesung wspominał, że utknęło w miejscu - nadal nie odnaleziono dowodów, które bezpośrednio miałyby mnie obciążać. Ale, jak usłyszałem od jednego z policjantów, moja obecność w mieszkaniu Kim Jiwona, na dodatek z bronią, stawiała mnie w bardzo niekorzystnym świetle. Dowody nie były im potrzebne.
Tyle tylko, że mordercą był jeden z ludzi Song Minho. Bo w chwili, kiedy przekroczyłem próg sypialni Jiwona, mężczyzna leżał już martwy.
Jiyong mi wierzył. Podkreślił to w ostatnim zdaniu - chciał udowodnić światu moją niewinność, chociaż sam nie rozumiałem, jak dokładnie planował to zrobić. Byłem pewien, że właśnie w ten sposób chciał uwolnić się od wyrzutów sumienia. Bo to dla niego pojechałem do Busan. Oh, mój Jiyongie naprawdę musiał się zmienić. Czy przyczyniło się do tego rozstanie z Song Minho? I jak bardzo cierpiał przez ostatnie dwa miesiące?
Osiemnastolatek myślał o uwolnieniu człowieka, który szalał na jego punkcie. Widziałem w tym same plusy.
Nie wspominał nic o strachu, ale właśnie tego się po nim spodziewałem. Jiyong bał się przyjścia na salę sądową, bał się tego, że nadal mogłem być na niego wściekły. Bał się, ponieważ przestał rozpoznawać we mnie swojego starszego brata. Teraz byłem mężczyzną, który wyznał mu miłość, kimś, kto śnił o nim w niepoprawny sposób. Nie wspomniał o strachu i nie wspomniał o moich uczuciach. Cholera, on wiedział jeszcze tak niewiele. Czy kiedykolwiek byłbym w stanie opowiedzieć mu o wszystkich pragnieniach kłębiących się we wnętrzu mojego umysłu?
Czy kiedykolwiek byłbym w stanie przerzucić fantazje na rzeczywistość? Tak. Oczywiście, że tak. Bo zbyt długo na to czekałem.
Mimo silnych lekarstw, pustki atakującej ze wszystkich stron, nie potrafiłem przestać się uśmiechać. Zasypiałem z tym szerokim uśmiechem, jak i chodziłem z nim na codzienne sesje, a zaskoczonego Daesunga starałem się ignorować. Czekałem cierpliwie. Czekałem, bo byłem pewien, że Jiyong dotrzyma słowa.
I nie zawiodłem się.
*
- Jak myślisz, dlaczego dostajesz karę?
- Seunghyun...
- To nie jest dobra odpowiedź - uciąłem, tym samym udając ogromnie zdenerwowanego. Jiyong zadrżał na widok grymasu malującego się na mojej twarzy, ba, znacznie mocniej zacisnął nogi. Zupełnie jakby w ten sposób mógł zmienić bieg wydarzeń. Albo, co jeszcze śmieszniejsze, jakby w ten sposób chciał przywrócić mi resztki rozumu. Gdyby tylko wiedział, że było już zdecydowanie za późno.
Dla mnie. I dla niego. Było za późno dla nas obu.
- Jestem pewien, kochanie, że znasz poprawną odpowiedź.
Jiyong wbił wzrok w ścianę znajdującą się za moimi plecami. Nie przestałem go obserwować, dlatego znałem każdy szczegół walki, którą prowadził w głębi własnego umysłu. Bał się. Oh, oczywiście, w końcu leżał nagi i pozbawiony szans na ucieczkę. Strach wydawał się być silniejszy, ponieważ nie miał do czynienia ze zwykłym facetem - Jiyong dygotał przed własnym bratem. Człowiekiem, którego bardzo dobrze znał. A zresztą, cholera, pewnie tylko to sobie wymyślił.
CZYTASZ
fool {gtop}
FanfictionO tym, jak Choi Seunghyun zwariował na punkcie swojego przyrodniego braciszka.