A wszystko zaczęło się od najzwyklejszej rodzinnej wycieczki. Miała ona miejsce dwa lata temu. Doskonale potrafiłem sobie przypomnieć, że pani Kwon bez pytania wybrała jeden z najdroższych hoteli nad morzem, a kiedy ojciec dowiedział się o wszystkim w drodze, wywiązała się z tego mała sprzeczka. Dzieliłem w hotelu pokój z szesnastoletnim Jiyongiem, który farbował włosy na intensywnie czerwony kolor. Bardzo powoli wkraczał na ścieżkę buntu, jednak jeszcze nie odczuwał szczególnej ochoty, aby obnosić się z tym na prawo i lewo.
Byliśmy dla siebie mili, zupełnie niczym przyrodni bracia. Oczywiście traktowaliśmy się z pewnym dystansem, ale nie przeszkadzał on żadnej ze stron. Jiyong dopiero rok później przekreślił jakiekolwiek relacje z rodziną, tym samym oddalając się również ode mnie. Ale na tamtej wycieczce, kiedy temperatury zbliżały się do trzydziestu stopni Celsjusza, Ji odznaczał się wyjątkowo dobrym humorem.
Podczas wspólnego spędzania czasu zaskakiwał mnie wiele razy. Na przykład drugiego dnia pobytu nad morzem - pani Kwon i ojciec wybrali się na jakiś bankiet, a my zostaliśmy sami, kompletnie nie mając pomysłów na nadchodzący wieczór. - Może pooglądamy telewizor? - zaproponowałem, jednak Ji nawet mnie nie słuchał. Uśmiechnął się tajemniczo (ma ładny uśmiech, pomyślałem, ale była to całkowicie niewinna myśl), a następnie podszedł do swojej walizki. Wyciągnął z niej butelkę drogiej wódki, jednej z tych, które ojciec trzymał w gabinecie pod kluczem. - Jak udało ci się to zabrać? - zapytałem zaskoczony, niemal od razu podnosząc się z łóżka.
Szesnastolatek w odpowiedzi jedynie wzruszył ramionami. Z walizki wyciągnął również dwa kieliszki.
- Zawsze jest taki wieczór, kiedy nie ma nic do roboty. Po prostu pomyślałem. A ojciec i tak nie zauważy braku jednej wódki... ma ich tam setki - zaśmiał się pod nosem. Usiadł na dywanie, otworzył butelkę, a następnie napełnił oba kieliszki. W międzyczasie zająłem miejsce obok niego. Musiałem wyglądać na zaniepokojonego, ponieważ Jiyong ponownie się roześmiał. - No chyba mi nie zabronisz? Są wakacje, wyluzuj.
Nie odpowiedziałem. Jednocześnie opróżniliśmy swoje kieliszki. Oczywiście nie obyło się bez skrzywienia - ojciec najbardziej lubił mocną wódkę, co zapewne działało na naszą niekorzyść.
Piliśmy, nie czując potrzeby rozpoczynania rozmowy. Jako człowiek, który bardzo rzadko sięgał po wysokoprocentowe trunki, potrzebowałem właściwie niewiele, aby kompletnie stracić kontrolę nad czasem. Podobnie wyglądała sprawa z Jiyongiem. Opróżniliśmy większą połowę butelki, a po wszystkim leżeliśmy obok siebie. Co najdziwniejsze, nie potrafiłem przymknąć oczu. Nawet na krótką chwilę.
Rodzice na szczęście nie zauważyli nic podejrzanego. Następnego dnia obudziłem się wczesnym rankiem przez ostry ból głowy, więc postanowiłem schować butelkę i kieliszki do walizki Ji. Szesnastolatek spał słodko w moim łóżku do samego południa, a obudził się bez kaca, czym równie niesamowicie mnie zaskoczył.
Od tamtego wieczora staliśmy się właściwie nierozłączni. Celem Jiyonga było zwiedzenie całego miasta, więc dość często wracaliśmy do hotelu dopiero po dwudziestej drugiej. Zarywaliśmy noce dla horrorów, które chłopak koniecznie pragnął obejrzeć, zjedliśmy niezliczoną ilość smakołyków pochodzących z hotelowego baru, a przede wszystkim polubiliśmy się na tyle, aby nazwać naszą relację przyjaźnią. Pytanie - kiedy ta normalna sympatia przemieniła się w pragnienie posiadania Kwon Jiyonga?
Nie podziałał tak na mnie widok odkrytego ciała Ji, czy jakikolwiek sygnał z jego strony. Coś znacznie zmieniło się pod koniec pobytu nad morzem, kiedy to szesnastolatek zaczął kłócić się ze swoją matką. Zarzucił kobiecie, że kompletnie się nami nie interesowała - tak nagły wybuch bardzo ją zaskoczył, a podobnie sprawa prezentowała się ze mną, ponieważ Ji przez cały wyjazd w ogóle się nie skarżył. Dlaczego o niczym mi nie mówił, skoro spędzaliśmy ze sobą całe dnie? Zapomniałem o pierwszym sygnale podesłanym przez umysł, wraz z zakończeniem konfliktu Ji i pani Kwon.
CZYTASZ
fool {gtop}
FanfictionO tym, jak Choi Seunghyun zwariował na punkcie swojego przyrodniego braciszka.