ROZDZIAŁ 5

989 78 58
                                    

Jerome wrócił do przyczepy, gdy było już grubo po trzeciej nad ranem. Zaraz po tym jak przekroczył próg, usłyszał odgłos tłuczonego szkła. Sięgnął lewą ręką do ściany i wymacał włącznik światła.

W ciemności mojej nocy, mała iskra zaczęła błyszczeć*.

Ujrzał swoją matkę, która siedziała oparta o ścianę naprzeciw drzwi wejściowych. Miała rozczochrane włosy, rozmazany makijaż i nieobecny wzrok. Obok niej leżało kilka zbitych butelek po alkoholu.

— Coś się stało? — zapytał Jerome, siląc się na zmartwiony ton, mimo iż był zdegustowany.
— Gdzieś ty był? — odpowiedziała pytaniem na pytanie Lila.
— Ty mi się też nie spowiadasz — powiedział chłopak i chciał udać się w stronę swojego pokoju, ale zatrzymał go głos matki.

— Znowu spotkałeś się z tą lafiryndą Ann?
— Dobrze wiesz, że nie —odpowiedział nastolatek.
— A ty dobrze wiesz, że nie wolno ci szlajać się samemu po nocy! — Lila podniosła głos i spojrzała krytycznie na syna.

— Przestań mi mówić, co mam robić! Mam już osiemnaście lat! — Jerome również podniósł ton głosu.
— Ale mieszkasz pod moim dachem. A poza tym jestem twoją matką!!!
— Jeszcze. — Jerome sięgnął po siekierę i oparł ją o swoje ramię. — Jak często żałujesz, że mnie urodziłaś?

— Codziennie — odpowiedziała sucho Lila. — Dzień w dzień, jak się budzę. Dzień w dzień, jak cię widzę. Dzień w dzień, jak się o ciebie martwię.
— Ty się o mnie martwisz? — zapytał Jerome, siląc się na obojętny ton, chociaż w środku wszystko w nim wrzało.

—Nie — odparła beznamiętnie. — Już nie. Nie mam o kogo. Jesteś nic niewarty. — Lila próbowała wstać, ale tylko się zakołysała i usiadła z powrotem.
— Żałosne — prychnął Jerome.
— Powiem ci tyle: jesteś najgorszą kreaturą, jaka chodzi po tej ziemi — powiedziała Valeska. — Nieudacznik i miernota! Jakbym mogła cofnąć czas, to bym cię nie urodziła. Jesteś najgorszym, co mnie spotkało!

— I mówi mi to moja własna matka — westchnął sztucznie chłopak. — Wzruszające. — Złapał się za serce.

Moje przerażające serce, które składa się na linie. Wiem, że będzie dobrze. I wiem dlaczego*.

— A ja ci powiem tylko tyle — Jerome uśmiechnął się. — Bądź dziwką, bądź nawet pijącą dziwką, ale nie bądź dręczącą pijącą dziwką i nie mów mi, że mam zmywać naczynia, kiedy zabawiasz się z kolejnym klaunem w pokoju obok!!! —
Nastolatek uniósł siekierę do góry i gwałtownie ją opuścił.

Na wszystko dookoła prysnęła krew.
,,Pamiętaj, celuj najpierw w głowę."
Jerome nie mógł sobie przypomnieć, skąd zna tę radę, ale skorzystał z niej. Zamachnął się jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz.

Nagle zatrzymał się, spojrzał na zmasakrowane ciało matki i rozszerzył oczy ze strachu. Uświadomił sobie, że stał się potworem.

Przestaliśmy szukać potworów pod naszymi łóżkami, gdy zrozumieliśmy, że one są w nas**.

Potwór był w Jeromie. Od dawna.
A teraz się ujawnił. Chłopak wybuchnął śmiechem. To wszystko było zabawne. Przerażające, ale komiczne. Żałosne, ale śmieszne.

Usłyszał pukanie do drzwi i momentalnie umilkł.
Jerome? — Dobiegł go głos pana Cicero.
Nastolatek podszedł do drzwi i je otworzył.
Świt dobry!  — przywitał się roześmiany chłopak.
Weź ciało i chodź. Szybko — powiedział Cicero i, posługując się laską, ruszył w tylko jemu znanym kierunku.

Jerome zdziwił się, ale odłożył siekierę i wziął ciało matki. Wyszedł z przyczepy i ruszył za mężczyzną.
,,Jakby to wszystko przewidział" pomyślał rudowłosy, wpatrując się w plecy pana Cicero.
Zatrzymali się na górce za terenem, gdzie rozbił cyrk.

Dobrze, że słońce dopiero wstawało
i nikt nie musiał oglądać tego niecodziennego widoku. Chociaż nie. Takie rzeczy dzieją się codziennie w takim mieście jak Gotham.
— Połóż ją tam i idź do mnie do domu. Umyj się, a ja wzystko... załatwię — powiedział cicho pan Cicero.

×××××
Jerome wrócił do domu przed południem. Wiedział, że woda mimo iż zmyła krew, to nie zmyła tego, co zrobił. Może wydać się to chore, ale nie żałował i nie miał poczucia winy. To za bardzo ludzie cechy. Uznał, że postąpił... dobrze.

,,Słowa ranią nawet bardziej niż cios fizyczny. Wyświadczyłem jej przysługę, bo nie będzie musiała żałować, że mnie urodziła. Nie zraniłem jej" pomyślał Jerome.

Chłopak przyglądał się dymowi unoszącemu się z czajnika, który zadzwonił w tym samym momencie, gdy ktoś zapukał do drzwi.
— GCPD! Proszę otworzyć.
Rudowłosy po chwili wahania otworzył drzwi.
Tak? — Zmarszył czoło na widok nieznajomego mężczyzny.

Detektyw James Gordon. Czy zastałem Jerome'a Valeskę?
Ta ja — odpowiedział chłopak. —
Czy coś się stało? — zapytał i zszedł po schodach na trawę.
Mam smutną wiadomość. Jeden z pracowników cyrku odnalazł ciało twojej matki, Lili.
Co? — Jerome osunał się na ziemię.  — Ale jak to?

Została prawdopodobnie zamordowana dzisiaj rano. Czy miała jakiś wrogów? — zapytał Gordon i zaraz dodał: — Bardzo mi przykro.
Ale Jerome już go nie słuchał. Zakrył dłońmi twarz, a po chwili z jego pulików zaczęły spływać łzy, które znikały w zielonej trawie.

Tego dnia cyrk nie kojarzył się Gordonowi z zabawą i śmiechem.

Ale może się pomylił?

×××××
* fragmenty piosenki — Bebe Rexha: Monster under my bed media
** znany cytat Jokera

Hej!
Trochę wyjaśnień. Wiem, że długo nie aktualizowałam, ale związane to było z:
a) ostatnimi sprawdzianami i wystawianiem ocen,
b) brakiem weny.

Chcę Was zapewnić, że nie będę kolejną pisarką, która aktualizuje książkę raz na ruski rok, jeżeli w ogóle. Mam nadzieję, że po zakończeniu roku szkolnego rozdziały będą się pojawiać regularnie.

A w między czasie zapraszam do zapoznania się z innymi moimi pracami: Madness i Gotham MB/S.

Pozdrawiam cieplutko,
xoxoMadness

Bad Bitches & Fuckboys Don't CryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz