Rudowłosy chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu: cztery szare ściany, lustro weneckie, stół, dwa krzesła i drzwi, przez które tutaj wszedł z policjantem.
— Usiądź — powiedział stojący obok niego mężczyzna.
Jerome zajął jedno z krzeseł, a James Gordon — drugie.
— Zanim przejdę do pytań, muszę cię poinformować, że powinieneś mówić tylko i wyłącznie prawdę. Nazywasz się Jerome Valeska i masz osiemnaście lat, tak?Skoro to wiesz, to po co się pytasz?
Chłopak potwierdził.
— Lila Valeska była twoją matką. Co możesz o niej powiedzieć?
— Była moją jedyną rodziną. Potrafiła zrobić dla mnie wszystko. Kochałem ją. — Jerome lekko się uśmiechnął.Kłamczuszek.
— Miała jakiś wrogów? — zapytał Gordon.
— Nie, każdy ją lubił. Może nawet za bardzo...Przeszkadzało ci to?
×××××
Dwie dziewczyny krzątały się przed lustrem. Twarze zakryte miały maskami podobnymi do tych karnawałowych, a ich głowy zdobiły pióropusze — jedna miała go z różowych piórek, a druga z niebieskich. Poprawiły sukienki i wybiegły na scenę. Rozległy się oklaski.×××××
Ktoś lekko potrząsnął Jerome'em. Chłopak otworzył oczy i ujrzał przed sobą wymalowaną kobiecą twarz. Musiał zdrzemnąć się na leżaku, który wystawił przed przyczepą, aby posiedzieć w promieniach zachodzącego słońca — tak rzadko widzianego w Gotham.— Dzwonili z GCPD — oznajmiła kobieta, stojąc nad chłopakiem. — Mamy się wszyscy zgłosić na komendę. Coś nowego w sprawie twojej matki.
Jerome wpatrywał się w kryształki przy sukni pracownicy cyrku. Były one podobne do tych, które miały na swoich kreacjach dziewczyny z jego snu. Ale, jak to bywa z naszymi snami, chłopak szybko o nich zapomniał, wstał z leżaka i podążył za kobietą.
Podczas jazdy starym pick-up'em, Jerome wpatrywał się w krople deszczu, tańczące na szybie samochodu. Gotham przybrało barwy biało-czarnego filmu. Takim je zawsze pamiętał chłopak, gdy co roku wracał z cyrkiem. Wracał również z nadzieją, że pewnego dnia spotka swojego ojca.
Od matki wiedział tylko tyle, że jego tata był kapitanem statku, więc zostawił Lilę, gdy tylko statek wciągnął kotwicę. Kilka lat temu zginął na morzu. Wtedy Jerome stracił już cały zapał, aby poznać ojca. Teraz nie ma również matki. Jest sierotą bez jakiejkolwiek dalszej rodziny.
— Co zamierzasz zrobić? Będziesz nadal jeździł z nami czy zamieszkasz w jakimś mieście i znajdziesz sobie normalną pracę? — zapytała rudowłosego tancerka z cyrku.
— Zostanę tutaj, w Gotham — odpowiedział.,,Zlikwiduję niepotrzebnych ludzi, usunę władzę i służby ratownicze, a następnie pozwolę szerzyć się w mieście chaosowi" dodał w myślach Jerome.
Zwieńczeniem tego planu ma być jego panowanie, ponieważ każdy obywatel potrzebuje przywódcy, bohatera, władcy, czy nawet boga, za którym może ślepo podążać i oddawać mu cześć. Ludzie przez wiele lat kształtowali swoją religię, wymyślając nowych bogów. Oddawali się pod panowanie monarchów. Ślepo wierzyli w magów, eliksiry i zaklęcia. Wiwatowali na widok tyranów i dyktatorów.
Człowiek musi być prowadzony za rękę przez wszystkie ery tego świata. To już wyryte jest w jego psychice. A komu ufa najbardziej? Temu, który manipulacją zdobędzie jego względy.
A trzeba przyznać, że Jerome jest świetnym kłamcą. Oszukał nawet jednego z najlepszych detektywów w GCPD. Nie zdziwiłabym się, gdyby wmówił własnej matce, że go nie urodziła.
CZYTASZ
Bad Bitches & Fuckboys Don't Cry
FanfictionJerome, może ona wie, dlaczego musisz się śmiać. Bo w przeciwnym razie zacząłbyś płakać.