Wszedłem do domu. Ciotka Debby robiła coś w kuchni, więc szybko przemknąłem obok niej i wbiegłem po schodach na drugie piętro. Nie chciało mi się wchodzić wyżej. Nie chodziło o to, że byłem zmęczony, po prostu się bałem. Bałem się tego co zobaczę w moim pokoju, kiedy otworzę drzwi. Nie miałem pojęcia czego mam się spodziewać. Przez dłuższą chwilę nie umiałem się przełamać. Strach przyblokował mnie do tego stopnia, że nie byłem zdolny do zrobienia kroku w przód, a co dopiero do wejścia na górę. Byłem tak zdesperowany, żeby tam nie iść, że mogłem nawet spać w przedpokoju na podłodze. Z drugiej strony wiedziałem, że muszę nagrać dzisiaj ten film, a co za tym idzie pójść tam i zasnąć w nawiedzonym pomieszczeniu. Westchnąłem z zamiarem ruszenia się z miejsca, ale oczywiście tego nie zrobiłem. Zamknąłem oczy i odliczyłem do trzech, chciałem zrobić krok w przód, ale zamiast tego usiadłem na zimnej podłodze. Poczułem się jak ostatnia ciota. Gdyby Luke mnie teraz zobaczył padłby ze śmiechu. Byłem jego całkowitym przeciwieństwem. On był odważny, rozsądny, a ja? Porywczy i ogólnie beznadziejny. Czasem żałowałem, że nie jestem nim i to był jeden z tych momentów. Myśl o przyjacielu dodała mi trochę odwagi i w końcu byłem zdolny do podniesienia tyłka z ziemi. Stanąłem na pierwszym schodku i od razu stwierdziłem, że na dzisiaj starczy mi tej wycieczki. Spojrzałem w górę schodów. Nic się tam nie działo, było cicho, aż za cicho. Nie wiem co mi się stało. Po prostu nagle jakaś siła popchnęła mnie do przodu. Do tej pory nie potrafię sobie wytłumaczyć tego, dlaczego wtedy wszedłem po tych schodach na górę. Może dlatego że w tej chwili w moim mózgu dzieje się masa innych, niekoniecznie dobrych rzeczy. W każdym razie stanąłem przed drzwiami do pokoju. Ze środka dobiegały dziwne dźwięki, jakby wycie wiatru lub powolne szuranie kapciami po podłodze. Ułożyłem palce na klamce i wstrzymałem oddech. Miałem już pociągnąć ją w dół...
- Czemu ty jeszcze nie śpisz? - Na schodach stanęła ciotka Madison.
Zmusiłem się do spojrzenia na nią.
- Wiesz która jest godzina młody człowieku?
- Eeee... - Oczywiście że nie miałem na ręce zegarka, nigdy go nie nosiłem. - wpół do dwunastej? - Strzeliłem.
- Dobrze, że przynajmniej wiesz. - Spojrzała na mnie z niesmakiem. - Idź już, bo nie będę cię jutro błagać żebyś wstał do szkoły, ale jak cię wywalą to mi się w domu nie pokazuj. - Odwróciła się i odeszła.
Przez chwilę stałem tak jakby nogi wrosły mi w ziemię. Nie mogłem uwierzyć, że miałem takie szczęście. Zwykle pech nie odstępował mnie ani na krok, a wtedy? Było to co najmniej dziwne i lekko przerażające. Powoli odwróciłem wzrok w stronę drzwi i spojrzałem na mosiężną klamkę. Miałem niejasne przeczucie, że się poruszyła. Przekrzywiłem głowę. To coś tam było i stało pod drzwiami, czekało na mnie. Czy chciało mi coś zrobić? Nie wiedziałem, wtedy jeszcze nie miałem pojęcia jakie to coś ma zamiary i względem kogo. Przełknąłem ślinę i powoli jak najostrożniej dotknąłem klamki. Wyraźnie poczułem, że porusza się pod moimi palcami. Serce mi stanęło na moment. Chciałem odskoczyć do tyłu, ale gdybym to zrobił to spadłbym ze schodów, więc po prostu stałem sparaliżowany strachem. Wyobraziłem sobie Luka, który zaczyna wyzywać mnie od ciot i kopniakiem otwiera drzwi. Zrobiło mi się głupio. Zebrałem się w sobie i pociągnąłem za klamkę, a następnie kopnąłem w nie. Dużo mi to nie dało, bo nie otworzyły się z impetem jak to sobie wyobrażałem, tylko uchyliły powoli, a mnie rozbolał mały palec, bo to nim uderzyłem najmocniej. Klasyk. Zrezygnowany popchnąłem je ręką i wszedłem do środka. Lampa pod sufitem paliła się ciepłym, żółtym światłem, a temperatura spadła do minus dwóch stopni. Drzwi zatrzasnęły się za mną, a ja pisnąłem jak ośmioletnia dziewczynka. Serce biło mi jak oszalałe, a pomimo tego, że było mi okropnie zimno, to zieloną koszulkę miałem mokrą od potu. Poczułem się osaczony, tak jakby przede mną i za mną stało coś i wpatrywało się we mnie. Nogi pode mną zmieniły się w galaretkę, nie potrafiłem zmusić ich do ruchu, tak jakby nie należały do mnie. Nagle z głośników popłynęła głośna muzyka, Skillet „Monster". Najpierw krzyknąłem, a potem stwierdziłem, że jak na demona to ma całkiem niezły gust muzyczny.
CZYTASZ
O zgrozo, kopię sobie grób!
Paranormal"Wszystko zaczęło się od śmierci i kończy się śmiercią" - Tak myślał Mitchel Black, kopiąc swój własny grób. - Za kilka lat nikt nie będzie pamiętał ani o nim, ani o tym co zaszło w małej miejscowości Tulsa w stanie Oklahoma... To jest oryginalna we...