Wbiegłem do mojego pokoju. Było ciemno jak w dupie u eee... demona. Żeby nie było, że jestem rasistą. Położyłem się ma łóżku mając wszystko totalnie gdzieś. Leżałem tak chyba kilka godzin, po czym nagle zerwałem się niemal z przerażeniem. ZADANIE Z ANGIELSKIEGO! - krzyknął mój poryty umysł. Musiałem dostać z tego pięć, żeby mieć trzy na koniec roku. Była chyba północ, a ja siedziałem przy burku, oświetlonym jedna lampką i próbowałem zmusić moją dysleksję do ogarnięcia się. Zwykle nie mam problemu z pisaniem, ale ortografia u mnie leży.... A dzisiaj mój mózg powiedział „no to w drogę" i wyruszył zostawiając mnie samego. Szło mi to jak krew z nosa. Moje pisanie w większości opierało się na drapaniu się po głowie i kręceniu na krześle. Co chwila kreśliłem coś na kartce moim czarnym długopisem coraz bardziej pogrążając się w myślach, że i tak nic sensownego z tego nie wyjdzie. Ale... po wielu minutach, albo nawet godzinach, nie wiem, bo nie patrzyłem na zegarek. Udało mi się coś nabazgrolić i pełen satysfakcji padłem na poduszkę.
Musiałem zasnąć, bo robiłem dziwne rzeczy: latałem, spadałem, topiłem się. Usiadłem na łóżku i przetarłem oczy. Coś było nie tak. Po podłodze walały się skrawki papierów. Przez chwile nie wiedziałem o co chodzi, a kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że ta paranormalna kurwa, bądź kurwiszon ze żarł mi moje dwustronne wypracowanie wpadłem w szał. Skąd wiedziałem, że to on? Bo pies ciotek nie miał wstępu do mojego nawiedzonego królestwa, nie umiał włazić po schodach, był za gruby. A sam sobie raczej pracy życia nie pogryzłem. Próbowałem nie krzyknąć, ale dłonie drżały mi tak jakbym był narkomanem na głodzie. Zdenerwowany ubrałem się i pojechałem do szkoły tylko po to by przeżyć tam kolejny pełen cierpienia dzień.
Z ironicznym zniecierpliwieniem wyczekiwałem na angielski. W pewnym monecie na matmie tak mocno stukałem palcami w ławkę, że aż obudziłem śpiącego obok Luke'a. nawet na mnie nie spojrzał, tylko złapał za dłoń i przycisnął do stolika. Wyrwałem się, bo musiało to dziwnie wyglądać, a ja nie chciałem się bardziej kompromitować przed klasą. I tak mnie wyśmiewali, bo siedziałem z tlenionym blondynkiem w ławce, przy czym reszta chłopaków, lub jak ich nazywałem „pustaków" siedziała z dziewczynami. Logiczne więc było, że mnie i Luke'a wyzywali od „pedałów". Szczególnie jego. Życie z platynowymi włosami musiało nie być łatwe, bo wyglądał z nimi jak stereotypowy „ideał" bądź bardziej trafnie „laluś" hmmm... wciąż nie dość blisko? No dobra, ze swoją „idealną" twarzą i jaśniutkimi włosami, wyglądał jak stereotypowy „pedałek". W życiu nie powiedziałbym mu tego w twarz, bo by mnie chyba zabił, ale tak uważałem, ja i reszta męskiej części klasy. Chociaż.... Nie byłem do końca pewien, czy to są tylko pozory. Kręciło się dookoła niego mnóstwo dziewczyn, a on nie chciał żadnej. Może.... Może faktycznie...? Nieważnie czy był bi, czy homo, czy hetero, nie zamierzałem akurat w to się mieszać. Kiedyś zrobił dla mnie coś ważnego i jestem mu za to wdzięczny do tej pory. Nie chciałem go więc opuszczać z powodu tego z kim wolał iść do łóżka. Byłoby to dziwne. A poza tym potrzebowałem jego spokoju, szczególnie teraz, bo przy nim się mniej bałem. Z drugiej strony byłem zazdrosny o Jodie. Ona go lubiła, aż za bardzo i tego nie mogłem znieść. Mógłbym ją „wywalić z naszego „składu" i zadawać się z nią na osobności, ale wolałem mieć tę dwójkę na oku. Gdyby Jodie od nas odeszła, czepiałaby się Luke'a jeszcze bardziej. A on mógłby przestać ją ignorować.
Oszalałbym...
No i wtedy pewnie obraziłaby się na nie i przez kilka miesięcy, próbując z nią porozmawiać, obserwowałbym jej rude włosy i plecy. Więc nie byłoby ciekawie. Chociaż... Mógłbym patrzyć też na coś, co również mnie w niej pociągało.
Z tych dziwnych rozmyślań wyrwał mnie Luke, który pstryknął mi przed twarzą.
- Angielski. Masz to wypracowanie? - On oczywiście nie miał, ale nie dziwiłem mu się, w końcu był ścisłowcem.
CZYTASZ
O zgrozo, kopię sobie grób!
Fantastique"Wszystko zaczęło się od śmierci i kończy się śmiercią" - Tak myślał Mitchel Black, kopiąc swój własny grób. - Za kilka lat nikt nie będzie pamiętał ani o nim, ani o tym co zaszło w małej miejscowości Tulsa w stanie Oklahoma... To jest oryginalna we...