Bawię się w egzorcystę

65 14 4
                                    

Wróciłem do domu i wdrapałem się po schodach razem z pełnym wiadrem do mojego pokoju tak jakbym był alpinistą, którego ktoś zmusił do wyczerpującej wyprawy na Mount Everest. Odstawiłem pojemnik z woda święconą po czym padłem na łóżko i wtuliłem twarz w poduszkę. Nie miałem ochot wstawać, chciałem zostać tu już na zawsze. Przytuliłem do siebie kołdrę, tak jakbym obejmował kogoś. Chciałem poczuć, że nie jestem sam. Oczywiście nie byłem, a demon dał mi o tym dobitnie znać. Wyrwał mi kołdrę i zawiesił ją na lapie pod sufitem. Usiadłem na łóżku i przetarłem twarz.

- Czego chcesz? Dlaczego wybrałeś mnie? - Szepnąłem nie łudząc się, że duch mi odpowie, ale zamiast tego poczułem chłód. Tak jakby ktoś za mną siedział. Odwróciłem się i spojrzałem mu prosto w oczy, a przynajmniej tak mi się wydawało.

Łóżko zaczęło się powoli obracać. Zaśmiałem się, a ono przyspieszyło. Ja nadal się śmiałem, a ono przyspieszało coraz bardziej i bardziej. Powoli odpływałem, traciłem kontrole nad sobą. Zaczęła boleć mnie głowa, a w ustach mi zaschło, a ja nadal się śmiałem. Przestawałem czuć swoje ciało, tak jakby ktoś mi je zabierał. Nic nie słyszałem, nic nie czułem, a w moim mózgu zapanował mok, nic nie widziałem. Zacząłem spadać, tak się czułem, a potem tonąłem, zalewała mnie woda. Zacząłem się dusić, nie mogłem złapać tchu. Musiałem spaść z łóżka, bo gdy się ocknąłem leżałem na ziemi. To było najdłuższe sześć sekund mojego dziwnego życia, bo mniej więcej tyle zajęło mi pozbieranie się z ziemi, zabranie piżamy z szafy i paniczna ucieczka z pokoju do łazienki. Zamknąłem się w środku i oparłem się o umywalkę ciężko dysząc. Przerażony spojrzałem w lustro. Moje oczy były zaczerwienione i o wiele jaśniejsze niż zwykle. Dotknąłem ręka obolałej głowy.

- Co się ze mną dzieje? - Szepnąłem.

Zrzuciłem ubrania i wszedłem pod prysznic. Ciepła woda spływała mi po włosach. Kochałem to uczucie. Po całym tym okropnym dniu to było to czego naprawdę pragnąłem. Położyłem dłonie na karku i zamknąłem oczy. Powoli się rozluźniałem. Czułem, jak woda wymywa ze mnie wszystkie złe wspomnienia z ostatnich kilkunastu godzin. Słyszałem tylko jej szum i powolne tykanie zegarka stojącego na szafce. Otworzyłem oczy i przetarłem je dłońmi. Nie bałem się już tak bardzo, nadal nie chciałem wracać do własnego pokoju i zdesperowany spojrzałem na wannę, z myślą, że w szumie to mogę w niej spać, ale atak paniki ustąpił. Byłem zdolny do racjonalnego myślenia. Wyszedłem spod prysznica, wytarłem się i ubrałem w piżamę. Nie miałem pojęcia co powinienem teraz zrobić. Do pokoju wracać nie chciałem, to było zbyt niebezpieczne. Nawet nie wiem co się ze mną stało, opętało mnie? Raczej nie, bo wtedy sam bym się nie ocknął. Postanowiłem, że nie będę ciotą i że tam pójdę. Wziąłem się w garść i wyszedłem z łazienki gasząc za sobą światło.

Stanąłem przed drzwiami do mojego pokoju, który wcześniej pełnił funkcję strychu. Przez chwile zastanawiałem się, czy mam jak się przed tym czymś obronić. No nie bardzo. Nie mogłem tego niczym walnąć ani nic, więc byłem zdany na humor demona, a chyba nie był dzisiaj w najlepszym. Pomimo to ryzykując życie, nacisnąłem klamkę i popchnąłem drzwi. Łóżko stało w zupełnie innym miejscu, to samo z szafą. Westchnąłem i zacząłem użerać się z ciężkim meblem, żeby przestawić go pod ścianę, bo stał dokładnie na środku pokoju. Kiedy skończyłem uznałem, że nie mam na tyle siły, żeby przestawić jeszcze łóżko więc dałem sobie spokój. Ściągnąłem kołdrę z lampy i ponownie padłem na materac. Okryłem się nią tak że wystawały mi tylko oczy. Spróbowałem zasnąć, ale coś mi nie pozwalało. Usiadłem i zapaliłem światło. Myśl o Luke'u, to że mogło mu się coś stać, a ja byłem na niego taki wkurzony. Tak byłem przewrażliwiona na punkcie ludzi, na których mi zależy, nadal jestem. Zabrałem telefon z szafki i przez chwilę się zawahałem. Może śpi? Wkurzy się, jeśli będę go męczył o takiej porze? Pod tym względem znałem go bardzo dobrze, ale nie wytrzymałem. Odnalazłem go w kontaktach, pod nazwą „pizdokleszcz". Z lekkim strachem zadzwoniłem. Odebrał może po trzech czy czterech sygnałach.

O zgrozo, kopię sobie grób!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz