4.

2.9K 181 23
                                    

                   *~Gumball~*


Wstaliśmy i udaliśmy się na dół do kuchni, gdzie czekali na nas rodzice. Mama pogłaskała nas po głowach, tak na powitanie. Ugh, tak bardzo nie lubię kiedy tak robi. Odsunąłem się i syknąłem cicho, niezadowolony, ona tylko to zignorowała. Widocznie była przyzwyczajona do takich gestów z mojej strony.
Usiedliśmy wszyscy przy stole, każdy na swoim miejscu i zaczęliśmy jeść. 

-To co dzieciaki, jak tam w szkole? - Mama przerwała panującą nad nami ciszę. Ja jedynie wzruszyłem obojętnie ramionami. Widziałem kątem oka wzrok Darwina. I znając jego dobre serduszko, gdyby nie było tu wokół nas nikogo, to od razu zaczął by swój wykład, jakim to jestem nieczułym draniem, który nie docenia starań swoich rodziców. Chcąc jakoś udobruchać mamę, zaczął opowiadać o naszym krótkim pobycie w szkole i jakiś ostatnich przygodach. Anais też dodała coś od siebie. Ja siedziałem jedynie zamyślony.

No ale jak mam być dumny z takiego ojca? Mój znudzony wzrok przeszedł teraz na grubego mężczyznę, zapychający swój ohydny pysk. Aż odechciało mi się jeść. Odsunąłem od siebie swój talerz, wzdychając ciężko.

-Coś nie tak Gumball? Nie smakuje ci? -Dokładnie mogłem usłyszeć smutek w jej pytaniu. tym razem szybko odwróciłem głowę w jej stronę. Duże, smutne oczy wwiercały się w moje. Ugh, jak ona to robi, że to zawsze działa?

-Hm? Nie no, coś ty! -Machnąłem ręką, szczerząc do niej rząd zębów. -Bardzo mi smakuje, postarałaś się. -Z uśmiechu, który wpłynął na jej twarz po moich słowach wywnioskowałem, że się ucieszyła zwłaszcza, że nie mówię tak miłych słów codziennie.


No cóż, zmieniłem się.

Może Darwina trochę też, no ale on od zawsze miał i pewnie dalej będzie miał w sobie te iskierkę niewinności.


Dojadłem już ten nieszczęsny obiad, tak jak reszta rodziny. Co z tego, że tata dojadał właśnie trzecią dokładkę. Wstaliśmy równo z Darwinem z swoimi talerzami i wynieśliśmy je do kuchni.
-Idziemy na dwór Pani mamo! -Rudzielec krzyknął w progu drzwi, a następnie wyszliśmy. 
Aah w końcu~ Wyciągnąłem z kieszeni spodni papierosa. Już widziałem ten łapczywy wzrok Darwina. Postanowiliśmy usiąść na małym moście, który unosił się nad szybko płynącą rzeką. Tu raczej rzadko, kto chodzi. 


Odpaliłem papierosa i zaciągnąłem się, po czym z ulgą "wyprowadziłem" dym z płuc. Brat zabrał mi go.
-Tak się zastanawiam, dlaczego cały czas to ja muszę kupować fajki? -On popatrzył na mnie w szoku. Widocznie się nieco zdenerwował, bo już chciał coś gwałtownie powiedzieć, kiedy zakrztusił się przez dym. Zacząłem się z niego śmiać, to był taki zabawny widok.
-T-thy d-dupku! -Uderzył mnie w ramię,nadal kaszląc, a ja śmiałem się tylko bardziej. Po chwili jednak uspokoił się, odchrząknął i zaczął mówić, dość poważnie.
-Po pierwsze - To się dokładam do papierosów, a po drugie to powinieneś mi pomóc ty pieprzony idioto! -Był taki uroczy, kiedy się złościł. Odebrałem mu papierosa. 
-Zresztą, nie wiem po co się dokładasz, skoro nawet nie potrafisz palić. -Uwielbiałem go drażnić.
-Umiem! Po prostu mnie zdenerwowałeś! -Pisnął zdenerwowany i znów zaczął mnie bić. 


Zachwiałem się lekko.
-Ej ej dość! Kurwa, zaraz obaj spadniemy. -Chwyciłem go za nadgarstki, więc nie miał jak się ruszać. 
-A co? Braciszek boi się wody~? -Zaczął się delikatnie kołysać, a jako że trzymamłem się za jego nadgarstki, to ja razem z nim. Nie było zbyt wysoko, ale woda na pewno była zimna, a ja takiej nie lubię! Mój ogon mocno się napuszył.
-P-przestań! -Próbowałem go zatrzymać, jednak tym razem się nie dał.
-Mogę przestać, jeśli przyznasz, że potrafię palić. 
Kurwa, serio?
-Czy to jest takie ważne? Daj spokój! -I to był nasz błąd. Darwin pchnął mnie, jednak ja trzymając go mocno, pociągnąłem za sobą do tej cholernie zimnej wody.







                                                                                                                                                                                      ~Cereal

God, we're so gay | Gumwin | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz