-AaaaaaaPSIK!
-Na zdrowie!- Nastała cisza- (Cholera, co ja zrobiłam?!)- W tym momencie Erika zrozumiała, że powinna przestać kurczowo trzymać się zasad savoir-vivre. Usłyszała tylko kroki, prawdopodobnie zmierzające w jej stronę.
-No proszę, proszę?- W końcu zobaczyła tego szowinistę. Miał niebieskie włosy, zielone oczy i szpiczaste uszy, z łatwością rozpoznała w nim elfa. Pomyślała, że ma bardzo uroczą twarz, ale od razu się za to skarciła. Jego głos był inny niż wampira. Był wyższy, ale zdecydowanie po mutacji, bardziej charakterystyczny i ładniejszy. Gardzię aż ciarki przeszły.- Będzie dodatkowa porcja miodu za znalezienie człowieka!- Uśmiechnął się.- Już nie mogę się doczekać!
Złapał ją za ramię i pociągnął w stronę kryształowej sali, ale w porównaniu do ogra Jamona, był tylko małym chucherkiem. Prędko wyrwała się z jego uścisku.
- Ej! Ładnie to tak?- Próbował ponownie uścisnąć jej ramię, ale Gardzia była szybsza. Momentalnie uderzyła go w twarz. Elf upadł i chwycił się za nos. Przy upadku wypadł mu mały sztylet. Miał niebieską rękojeść i złote zdobienia. Pasował idealnie do jego stroju. Można nim było co najwyżej zbierać rośliny w lesie i raczej nie był zdatny do walki, ale Erika stwierdziła, że lepsze to niż nic. Podniosła go z ziemi i udała się do wyjścia z dziwnego budynku.
-A i owszem, mamy w moim świecie Legolasa, ale nie jesteś nawet w jednej dziesiątej tak przystojny jak on. - Rzuciła na wychodne, zostawiając niebieskowłosego sam na sam, ze swoim zakrawionym nosem.
Gdy wyszła ujrzała zupełnie inny świat, pełen fantastycznych istot i roślin, których na próżno szukać w świecie ludzi. Przeszła kilka metrów przed siebie do miejsca, który naprawdopodobniej był lokalnym targiem. Sprzedawano tu piękne ubrania, magiczne owoce, a nawet... wielkie, kolorowe jajka? Czyżby mieszkańcy tego świata właśnie obchodzili święta wielkanocne?
Nie miała jednak czasu, aby się nad tym zastanawiać, biegła przed siebie, aby uciec jak najdalej od „zamku", w którym rządziła lisica z wieloma ogonami. Biegła przez ogród, schronisko, aleje łuków, aż w końcu dotarła do bramy. Oczywiście była zamknięta. Obróciła się, aby sprawdzić czy przypadkiem ktoś już jej nie szuka, ale na szczęście nikogo nie zobaczyła. Odetchnęła z ulgą. Wiedziała jednak, że napewno ktoś prędzej czy później po nią przyjdzie, dlatego postanowiła przeskoczyć przez ogrodzenie. Najpierw kogoś pobiła, teraz skacze przez płoty. Gdyby ktoś z jej szkoły to zobaczył, napewno jej zachowanie szybko spadłoby o kilka ocen.
Płot oczywiście nie był niski, dlatego obdarła sobie kolana i chyba trochę go podeptała. Zaliczyła jeszcze glebę kiedy z niego schodziła. Nie przejęła się tym zbytnio i ruszyła dalej. W miarę przebytych kilometrów Ehri błądziła coraz bardziej. Wokół znajdowały się już tylko drzewa, drzewa i... drzewa. Nie zdawała sobie sprawy z tego jakie niebezpieczeństwo na nią czeka.
CZYTASZ
Lis w ∑l∂aryī [Eldarya Fanfiction PL ]
FanfictionEhri nieczęsto organizowała sobie leśne spacery. Mimo tego była pewna, że nigdy wcześniej nie widziała w nim grzybów rosnących tworząc niemalże idealne koło. A co się robi kiedy widzi się grzyby rosnące w idealne koło? Przeciętny człowiek przechodzi...