Księga XII: Potrójne przeprosiny

138 14 14
                                    

Strzała wylądowała w ramieniu Ehri. Dziewczyna upadła na ziemię, krzycząc z bólu. Ostry jak brzytwa grot wyciął ogromną ranę na jej ciele.
Chłopcy ruszyli pomoc brązowowłosej, ale w tym samym momencie zza drzew wyszli trzej uzbrojeni mężczyźni.

-Ani kroku dalej. Oddawajcie wszystko co macie!-Jeden z intruzów krzyknął. Nevra i Ezarel stanęli w pozycji gotowości, z pasów wyciągając sztylety. Za wampirem stał wystraszony kappa.
-Ez, weź go i pomóż Ehri. Ja się nimi zajmę.-Intruzi nie doceniali swoich ofiar. Nie spodziewali się jak potężny jest ich czarnowłosy przeciwnik. Nevra rzucił się na mężczyzn. Elf podbiegł do rannej dziewczyny z kappą na rękach.
-Ehri?! Nic ci nie jest?!-Klęknął nad nią, swoim ciałem chroniąc malucha.
-Nie... Poza tym, że zaraz WYKRWAWIĘ SIĘ NA ŚMIERĆ TO NIE! NIC MI NIE JEST!-Krzyknęła dalej wijąc się z bólu. Ezarel zdjął z ramieniu swoją niebieską chustę, aby choć na chwilę zatamować krwotok. Następnie zaczął nerwowo szukać mikstury, która miła pomóc, w swoim pasie alchemicznym.
-Błagam cię znajdź coś! To tak strasznie boli!
-Spokojnie Ehri, nic ci nie będzie.-Mówił, sam jednak nie wierząc w swoje słowa.Nagle wyjął ze swojego pasa fiokę z czerwonym płynem.-Wypij to, uśmierzy ból.-Dziewczyna posłusznie zrobiła to, co jej kazał, choć wywar smakował okropnie. Uspokoiła się mimo płynącej z jej ramienia krwi.
Ezarel położył jej głowę na swoich kolanach i lekko pogładził jej czoło.
-Przeprosiłbym, ale to byłaby ujma na moim honorze.-Powiedział i posłał jej wszystkim dobrze znany, Ezarelowy uśmieszek.
-Za co?
-Nie wiem. Tak zwykle się robi gdy ktoś umiera na twoich kolanach, no nie?-Zapytał cwaniacko.
-Wtedy to wyglądałoby jak scena z filmu.-On tylko spojrzał na nią zdziwiony, jak gdyby powiedziała coś idiotycznego. Może to było idiotyczne? Idiotyczne dla kogoś kto nie wie co to film. Gdy zorientowała się o tym, że Eldaryjczycy nie wiedzą nawet co to prąd powiedziała tylko:-Nieważne. Przeprosiny przyjęte!- Elf już otwierał usta odpowiedzieć, że to wcale nie są przeprosiny, ale jednak nic nie powiedział.

Milczeli. Elf od czasu do czasu pogładził dziewczynę po czole, ale nie spoglądał na nią zbyt często. Prawdopodobnie chciał uchronić się od rozpaczy. 

-Przeprosiłeś dlatego, że zaraz umrę?

-Nie... To nie...-Po jej policzku mimowolnie spłynęła łza. Potem spływały kolejne i kolejne. 

-Powiedziałeś, że umieram na twoich kolanach! Przecież ja nie mogę tak umrzeć! Nie tu, nie teraz...-Ehri zaczęła panikować. Ezarel starał się ją uspokoić, ale ona tylko coraz bardziej histeryzowała.- Zostaw mnie!-Właśnie doszło do niej to, co właśnie się dzieje. Choć lek działał wyjątkowo dobrze i nie czuła już bólu, krew płynęła dalej. Płynęła coraz intensywniej. Nie miała zamiaru przestawać płynąć. 

Nagle Kappa wyrwał się z uścisku elfa.

-Nie!-Krzyknął Ez. Maluch podszedł do dziewczyny. Przechylił głowę i wlał kilka kropel swojego płynu do otwartej rany.

Krwotok ustał. Skóra zaczęła wracać do swojej poprzedniej, nienagannej pozycji. Po ledwie dziesięciu sekundach była gładka jak pupcia niemowlaka. Niebiesko-włosy zrzucił zdezorientowaną dziewczynę ze swoich kolan i puknął się ręką w czoło. 
-No przecież! ENERGII WITALNA! Czemu wcześniej o tym nie pomyślałem!-Elf złapał się za głowę. Następnie wziął małego na ręce i pocałował go w czoło. Potem jednak zorientował się, dlaczego inni nie całują Kapp. Skrzywił się teatralnie, odwracając do Ehri. Wszyscy, łącznie z małym żółwikiem, zaczęli się śmiać.
Dziewczyna wstała i otrzepała się. Alchemik po krótce wytłumaczył zdezorientowanej dziewczynie co właśnie miało miejsce i opowiedział o właściwościach energii witalnej.

-Teraz wszystko wróci do normy i dalej będziesz tylko bezużytecznym ludzkim pomiotem.-Elf uśmiechnął się do faelin ironicznie.
-Haha, bardzo śmiesznie.-Spojrzała na niego sarkastycznie dziewczyna.
-Idę pomóc Nevrze. Zajmij się Kappą.-Ezarel zniknął za drzewami, a Ehri podeszła do malucha. Dalej był wystraszony.
-Hej mały! Nie martw się. Chłopcy zaraz wrócą. Pojedziemy do kwatery i odeślemy się do domu.-Uśmiechnęła się i przytuliła Kappę mimo jego odoru.
-Hiiiiii!
-Masz jakieś imię.
-Haaa!-Następnie powiedział coś, czego Ehri nie umiała powtórzyć.
-Em... wybacz nie umiem tego powiedzieć. A może dam ci inne imię.
-Haaaaa!-Maluch uśmiechnął się. Po kilku próbach znalezienia przezwiska, małemu najbardziej spodobało się...
-Eliot!
-Hoooo!!!-Zareagował z entuzjazmem.

Lis w ∑l∂aryī [Eldarya Fanfiction PL ] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz