Księga XI: Misja

144 13 3
                                    

-Nevra? Jasne, proszę.-Wampir położył swój talerz na stoliku i usiadł na przeciw dziewczyny. Ehri wzięła kolejny kęs.
-Daj ręce.-Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
-Wszystko widziałem. Ukradłem rzeczy do odkażania z przychodni.-Machnął jej nimi przed oczyma. Ehri zaśmiała się.
-Może to zrobisz gdy zjem?
-Będę czuł zapach krwi.-Chłopak ująć jej dłonie. Pokropił je płynem. Dziewczyna syknęła z bólu. Potem owinął je bandażem.
-Jesteś wampirem?-Chłopak przytaknął.
Patrzyli się na siebie przez chwilę.
-To głupie... Moje zachowanie.
-To nie głupie, miałaś prawo poczuć się urażona.-Położył jej dłoń na ramieniu.-Poza tym, Ewelein nieźle działa mi na nerwy.-Uśmiechnął się, ponownie obnażając swoje kły.
-Dziękuję.-Powiedziała.
-Cała przyjemność po mojej stronie.

Rozmawiali chwilę przy jedzeniu. Ehri musiała przyznać, że nieco poprawił jej humor. Całkiem go lubiła, był miły i raczej... bezproblemowy.
-Słyszałem, że mamy dzisiaj razem misję. Nie spóźnij się ślicznotko.-Posłał jej zawadiacki uśmieszek, po czym odniósł swoje naczynia i udał się do wyjścia.
Całkiem go lubiła, tylko czasem był męczący.

Ehri poszła śladem Nevry i odniosła swoją tacę, tam gdzie daje się brudne naczynia. Spojrzała tylko na stolik, przy którym siedział Ez, ale już go tam nie było. Potem zerknęła na zegarek. Była dziewiąta trzydzieści. Stwierdziła, że ma jeszcze czas przed misją. Postanowiła poszukać Leiftana i w końcu dowiedzieć się czym są te całe "chowańce".

Idąc korytarzem, oczywiście po złej stronie, ktoś ponownie uderzył ją drzwiami.
-Och, to tylko ty...
-Może byś chociaż przeprosił?
-Niech się tylko zastanowię... Nie?!-Ezarel posłał jej szeroki uśmiech. Ehri wyminęła go, nic nie dodając.
-Ej gdzie uciekasz?!
-Idę z panem niezłą-szychą-ze-lśniącej-straży po chowańca. Jakieś obiekcje?-Elf tylko spojrzał na nią zimno, marszcząc brwi. Tym razem Ehri na dobre poszła sobie, zostawiając go w tyle.

Zapukała do drzwi chłopaka. Otworzył w pośpiechu. Przywitali się, a następnie wyszli z jego pokoju. Udali się w kierunku targu, na stoisko Purreru.
-Wytłumaczysz mi w końcu co to są te chowańce?
-Oto one!-Z uśmiechem wskazał na kolorowe jajka.
Chłopak wytłumaczył jej czym są chowańce. Następnie polecił jej, aby wybrała jajko, które najbardziej jej się podobało. Zdecydowała się na chowańca Jipinku.
Podziękowała Leiftanowi i wraz z chłopakiem wrócili do Kwatery Głównej.
-Było miło, ale niestety muszę wracać do pracy.
-Mówiłeś, że masz dziś wolne.-Zauważyła Ehri.
-Tu nigdy nie ma dni wolnych, ale powiedzmy, że miałem dziś chwilkę czasu.-Uśmiechnął się i poszedł w swoją stronę. Po wykluciu chowańca okazało się, że do złudzenia przypomina psa, którego nasza bohaterka nigdy nie miała, choć bardzo chciała mieć. Nareszcie jej marzenie się spełniło.

Godzina czternasta zbliżała się wielkimi krokami. W między czasie Ehri poszwędała się po Kwaterze. Postanowiła na chwile się zatrzymać. Dotarła do ogrodu muzyki. Musiała przyznać, że bardzo jej się spodobał. Fontanna oraz rzeźby były niesamowicie piękne i bardzo realistyczne. Usiadła nad brzegiem źródełka i zaczęła malować palcem, okręgi na wodzie. Gdy chciała przejrzeć się w tafli dostrzegła, że ktoś za nią stoi. Serce prawie jej stanęło. Wydała z siebie stłumiony krzyk.
-Wcale nie starałem się ciebie wystraszyć. Jesteś naprawdę głucha.-Powiedział Ezarel. Ehri nie miała zamiaru mu odpowiadać. Po prostu sobie poszła, nie dając mu szansy powiedzieć nic więcej. Po co miała z nim rozmawiać? I tak wszystko sprowadzało się do tego, że jest głupia i bezużyteczna. Zastanawiała się tylko dlaczego gdziekolwiek by nie poszła, spotykała wlanie jego.

Przeczekała w swoim pokoju do trzynastej czterdzieści pięć. Udała się do wyjścia z kwatery kiedy nagle ktoś ją zawołał.
-Ehri!-To był Nevra. Mieli spotkać się przy bramie, ale złapał ją już tutaj.
-Nev!-Dziewczyna przywitała się z wampirem.-Wytłumaczysz mi na czym polega nasza misja?
-Wyglądasz na podekscytowaną.
-Cieszę się, że mogę pomóc*smile*-Zaśmiał się
-No dobrze. Musimy znaleźć dziecko kapp. Wiesz co to kappy?-Dziewczyna pokręcił głową. Nevra po krótce wytłumaczył jej czym są te dziwne stworzenia.-Ostatnio odnotowano kilkanaście zaginięć maluchów. Uznano, że to nie może być przypadek. Zdecydowaliśmy się pomóc im rozwiązać te sprawę. Podobno widziano jedno takie dziecko w stuletnim lesie. To nie jest ten las, w którym spotkaliśmy blackdoga. Jest dość daleko. Kilka godzin drogi stąd. Pojedziemy tam na rawistach.
-Rawistach?
-To chowańce. Należą do straży Eel.

Ehri była nimi zachwycona. Przypominały jej konie, lecz miały przepiękne znaczenia na ciele. Już miała na jednego wsiąść kiedy nagle ktoś ich zawołał.
-Nev!-To był Ezarel.-Idziesz na misję?-Podszedł do kolegi.
-Ta.
-A co ona to robi?
-ONA została do niej przydzielona przez Miiko.-Ehri dokończyła za wampira.-Nieładnie jest mówić o kimś w trzeciej osobie, gdy ten ktoś akurat stoi obok ciebie.
-Ale nie z tobą rozmawiałem.-Uśmiechnął się szeroko.
-Miiko uznała, że ta misja nie jest wymagająca, dlatego idziemy razem.-Sprostował Nevra.
-Idę z wami.
-Co?!-Krzyknęli Nevra i Ehri jednocześnie.
-Nie masz żadnych zadań w tym czasie?-Spytał wampir.
-Jestem szefem straży. To ja wydaje rozkazy!-Powiedział, po czym wsiadł na jednego z dwóch chowańców.
-To ja już może pójdę. Nic tu po mnie.-Ehri chciała się wycofać. Nie miała zamiaru spędzać czasu z elfem. Nagle jednak Nevra złapał ją za rękę.
-Tak bardzo się cieszyłaś... Choć, pojedziemy na jednym rawiście.-Ehri przystała na jego propozycji, lecz gdyby tylko nie bała się więzienia, już dawno dźgnęłaby Ezarela swoim sztyletem.

Jechali dobre dwie godziny. Atmosfera była dosyć, żeby nie powiedzieć bardzo, napięta. Gdy Ehri była sama z Nevrą, było lepiej. Wszystko psuł on.
-Unikasz mnie?-Zapytał.
-Ja? Skądże...-Ehri udawała zdziwioną jego pytaniem.
-Pani dziewczyna niezłej-szychy-ze-lśniącej-straży- się obraziła?-Zrobił minę smutnego szczeniaka.
-Nie jestem jego dziewczyną.-Nevra nie wiedział za bardzo o czym mówią.
-Stary, przyznaj, że akcja ze szklanka była słaba.-Wampir skierował swoją wypowiedz do elfa.
-Co ja zrobiłem? Zostałem tylko utwierdzony w przekonaniu, jak bardzo fatalnym przypadkiem ona jest.-Uśmiechnął się szeroko. W przeciwieństwie do niego oczy Ehri coraz bardziej się szkliły.
-Każdemu mogło się to zdarzyć. Po prostu się zapatrzyłam.
-Na co?-Zapytał ją, jednak nie odpowiedziała.

Jechali kolejną godzinę w ciszy. Tylko czasem Nevra szepnął coś do dziewczyny. Ból w klatce piersiowej coraz bardziej dręczył dziewczynę, ale nie chciała nic mówić.
W końcu, po długim czasie, dojechali do stuletniego lasu. Zostawili rawisty przy wejściu do gąszczu. Ehri dziwiła się dlaczego nigdzie ich nie przywiązują. Prawda była taka, że nie łatwo jest ukraść chowańce, a one same zawsze będą czekały na właścicieli.

Szli wzdłuż ścieżki, bacznie obserwując co dzieje się wokół nich. Mijały minuty, a po kappie nie było ani śladu. W końcu po kilku kwadransach przystanęli.
-Coś czuję, że już nic nie znajdziemy.-Zauważył elf.-Czujesz coś?-Zwrócił się do wampira.
-Trochę... Nie za bardzo.
-Tylko po to tyle jechaliśmy?-Zapytała Ehri.
-Nie zawsze misje kończą się powodzeniem, kruszynko.-Nevra poczochrał ją po włosach.-Wracamy?-W tym momencie ktoś pociągną dziewczynę za spodenki. To był kappa. Miał całe zapłakane oczy.
-Hej mały, zgubiłeś się? Przyszliśmy zaprowadzić cię do twoich. Choć.-Nevra wziął go na ręce. Okazał się bardzo troskliwy wobec malucha. Nie oparł się nawet jego okropnemu odorowi.

W pewnym momencie Ehri poczuła coś, czego nigdy do tej pory nie czuła. To był jakby instynkt. Miała wrażenie, że coś zaraz się stanie. Że powinna ostrzec Nevre. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, to było po prostu... Przeczucie. TO zbliżało się.
-Nevra padnij.-Chłopak popatrzył się na nią dziwnie. Ehri skoczyła na niego. Oboje leżeli teraz na ziemi patrząc sobie w oczy, gdy nad ich plecami przeleciała strzała. Jej grot, ostry jak brzytwa, utwierdził się w drzewie. Gdyby nie ona, byłoby już po wampirze. Oboje wstali rozglądając się. Nevra odszedł trochę. Ehri natomiast bacznie się przyglądała, czekając na kolejne strzały.
-Jak to wyczułaś? Nic nie widziałem, a stałem tam gdzie ty.-Zapytał widocznie zdziwiony elf.
-To był po prostu... po prostu instynkt.-Popatrzyli na siebie. Nevra uspokajał płaczącego kappę.

Ona znowu to czuła. Znowu instynkt, lecz tym razem wyraźny. Zbyt wyraźny. Strzała zmierzała w jej kierunku. Było już za późno, żeby się odsunąć.

________________

Rozdział pisany na telefonie, ponieważ jestem na wakacjach. Za wszelkie błędy przepraszam :))

Lis w ∑l∂aryī [Eldarya Fanfiction PL ] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz