Rozdział VI

4.8K 313 16
                                    

Kiedy po kilkugodzinnej podróży zeszliśmy na ląd od razu usłyszałam wiele podniesionych głosów oraz poczułam ostry zapach rumu. Wszędzie stali, bądź leżeli bardzo pijani piraci. Oczywiście nie dało się nie dostrzectakże prostytutek chichrających się i klejących do czego popadnie. 
Odrażające - to była moja pierwsza myśl. - Ale tak bardzo znajome.
Gdy przechodziliśmy jedną z wąskich uliczek naszym oczom ukazał się niecodzienny widok. Zdecydowanie ta część "miasta" Tortugi była nad wyraz ożywiona. Z każdej strony dochodziły odgłosy strzałów, praktycznie co krok można było natknąć się na bójki i chlejących do nieprzytomności ludzi. W pewnym momencie zauważyłam, że w naszą stronę podąża blada, rudowłosa kobieta w czerwonej sukni. Jej mina zdradzała, że nie miała w stosunku do nas dobrych zamiarów. Jack wreszcie dostrzegłszy rudowłosą chwiejnym krokiem ruszył w jej kierunku.
- Scarlett! - zawołał z szelmowskim uśmieszkiem, co poskutkowało siarczystym policzkiem.
- Nie wiem czy na to zasłużyłem - zwrócił się do nas. Na ten widok lekko zaśmiałam się w duchu, chociaż towarzyszyło temu coś jeszcze, coś czego bardzo dawno nie czułam. Podeszłam do pirata ze skrzyżowanymi na piersi rękami.
- Doprawdy? - zapytałam sarkastycznie.
Nim zdążyliśmy się obejrzeć do naszej trójki podeszła tym razem blondynka.
- Giselle - powiedział Sparrow widząc kobietę.
- Kim ona była? - spytała wskazując na odchodzącą Scarlett. - Albo lepsze pytanie. Kim ona jest?! - tym razem spojrzała na mnie, po czym tak jak jej poprzedniczka spoliczkowała pirata.

- Na to mogłem zasłużyć - odparł niechętnie.

Po tej jakże dziwnej i zupełnie dla mnie nie potrzebnej scenie Jack zaprowadził nas do źródła i kazał napełnić dwa wiadra wodą. Na początku nie miałam pojęcia do czego mu będą potrzebne, ale kiedy weszliśmy do jednej ze stajni wszystko stało się jasne. Na podłodze spał odrobinę tęższy, brudny mężczyzna, a świnie, na których leżał widocznie służyły mu jako poduszki. Pirat zamaszystym ruchem wylał na śpiącego cały kubeł wody, powodując zdenerwowany krzyk mężczyzny.
- A żebyś się udusił idioto! - wrzasnął wskazując na nas nożem, jednak przetarłszy oczy jego wyraz twarzy zmienił się nie do poznania. - Matko boska, Jack. Wiesz, że budzenie śpiącego przynosi pecha. 
- I wiem też jak mu zapobiec - oznajmił. - Budzący stawia zbudzonemu kielicha. Zbudzony go wychyla słuchając propozycji budzącego.
Po chwili wahania jak się później okazało pan Gibbs przystał na tą ofertę, jednakże przed tym Will wylał jeszcze na niego drugie wiadro z wodą.
- Co jest?! - warknął oburzony. - Przecież już nie śpię!
- To było dla zapachu - odparłam. Mężczyzna jakby dopiero co mnie zauważył, ponieważ wydawał się niesamowicie zdziwiony moją obecnością. Przytaknął jednak, po czym wszyscy udaliśmy się w stronę baru.

W pomieszczeniu panował istny chaos, z resztą jak na całej tej pokręconej wyspie.
- Czekajcie tu i miejcie się na baczności - polecił Sparrow. - A szczególnie ty - nachylił się i zwrócił do mnie szeptem.


Trzecia osoba (rozmowa Jacka i Joshamee Gibbsa)

- Więc, co cię tu sprowadza Jack? - zapytał Gibbs biorąc porządnego łyka rumu.
- Ścigam Czarną Perłę - oznajmił mężczyzna jak gdyby nigdy nic, co spowodowało, iż grubszy pirat się zachłysnął. - Wiem dokąd płynie i przejmę ją. Dokładnie wiem co planuje Barbossa - usłyszawszy to imię Anne starała się szczególnie uważnie podsłuchać rozmowę.
- Czemu sądzisz, że odda ci statek? - zapytał z po wątpieniem Gibbs.
- To kwestia odpowiedniej dźwigni - odparł Jack wskazując gestem na stojące nieopodal rodzeństwo. - Są dziećmi Billa Buciora Turnera.
- Powiadasz? - spytał z tym samym uśmieszkiem. - Dobra, rozumiem po co ci chłopak, ale co tu robi dziewczyna?
- Jej w tą sprawę nie mieszamy, zrozumiano? - Sparrow zmarszczył lekko brwi.
- Czekaj, czekaj to ona jest... - nie dokończył.
- Tak.
- Coś czuję, że zmienia się wiatr. Znajdę nam załogę, na tej wyspie nie brak szaleńców - stwierdził Joshamee. 


Powrót do starej narracji


Kiedy mężczyźni skończyli rozmawiać, ja, Will i pirat, który mnie coraz bardziej denerwował, ale i pociągał za razem udaliśmy się w stronę jakiejś meliny, żeby załatwić jednodniowy nocleg. Następny dzień zapowiadał się o wiele lepiej, no bynajmniej taką miałam nadzieję.



Piraci z Karaibów - Klątwa czarnej perłyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz