Rozdział 5

59 7 24
                                    

Cassie

  — Nawet nie wiesz, jak się martwiłam — przytuliłam uśmiechniętą dziewczynę. Mia wyszła ze szpitala wcześniej, potem mama chciała żeby posiedziała w domu i odpoczęła po tym wszystkim, dlatego nie miałyśmy okazji żeby się spotkać. Ja też potrzebowałam czasu, aby to sobie poukładać w głowie. Postanowiłam, że to będzie mój sekret, o którym nikt nie będzie wiedział, nawet Mia i Michael. Jednak nadal dziwnie się czułam, jak wspominałam tamten dzień. O dziwo, gdy wyszłam z łazienki ciotka nie zadawała żadnych pytań. Potem było mi niedobrze, wymiotowałam i dlatego nie chodziłam do szkoły.

  Dzisiaj dopiero się spotkałyśmy, akurat przed urodzinami Alexa. O dwudziestej rozpocznie się niezła zabawa. Z tego co wiem, będzie na niej około trzydzieści osób — w tym ja, Mia, Tom, Aaron, Lexi oraz kuzyn Alexa — Michael. Z jednej strony cieszyłam się, że w końcu miałam okazję go zobaczyć, z drugiej trochę się denerwowałam, bo po tym co się stało w szpitalu nie zadzwoniłam do niego, musiałam się jakby oswoić z tym wszystkim. Przyzwyczaić i zaakceptować to.

  Ten szok jeszcze nie do końca minął, ale staram się to zaakceptować.

  — Moja mama pozwoliła mi iść, ale pod warunkiem, że nie ruszę alkoholu. Powiedziała, że po transfuzji krwi muszę poczekać około trzech tygodni. — usiadła na ławce, wzdychając cicho. —
 Chociaż i tak dobrze, że w ogóle mi pozwoliła iść. Po tym, co się wydarzyło w sklepie, bałam się, że będzie mnie chciała zamknąć. A właśnie, przeglądałam wczoraj portale plotkarskie — spojrzała mi w oczy i posmutniała — Camille Ross nie żyje, zginęło wraz z nią kilkoro ludzi. Media ciągle o tym trąbią. W dodatku jakiś chłopak nagrał bardzo dziwną sytuację z parku i umieścił w internecie. Dwie tajemnicze postacie, które uciekają przed ludźmi. Jak myślisz, to kosmici? Może to zostało jakoś komputerowo zrobione, nie wiem, nie znam się na tym. Czy jakieś dzieciaki się po prostu przebrały?

  Nie, nie, nie, nie!

  To jakieś żarty...

  Doskonale zdawałam sobie sprawę, kim byli ci ,, kosmici". Co jeszcze mi się wydarzy? Nie wiedziałam, co powiedzieć. Cholera jasna, ktoś nas nagrał.

  A jeśli... Nie, nie mógł nagrać tego momentu, w którym się przemieniłam, bo Mia od razu zrobiła by mi kazanie o tym, jak ja mogłam jej o tym nie powiedzieć, a ona o niczym nie wie. Muszę być bardziej uważna. Zaczęła mi się przyglądać, wlepiając wzrok w moją czapkę. 

  — Cassie, tak właściwie, to po co ci teraz ta zimowa czapka z pomponem?  — zapytała podejrzliwie. Może to głupie, ale jeszcze nikt, oprócz mojej ciotki, nie dowiedział się, że miałam niebieskie końcówki. Tatuaż akurat planowałam ukryć i nie pokazywać. Przegryzłam nerwowo wargę, starając się znaleźć jakąś wymówkę. Ostatnio pogoda się poprawiła — mniej padało. Jedynie niebo było zachmurzone.

  — Bo... — nie dokończyłam, gdyż wstała i szybkim ruchem ściągnęła mi ją z głowy. Patrząc na mojego niebieskiego koka, otworzyła buzię i upuściła czapkę na ziemię. Zaczęłam się denerwować i poczułam piekące policzki.  — Ja ci to wytłumaczę... — przełknęłam głośno ślinę, czując się tak, jakbym została przyłapana na jakieś dużej zbrodni.

  — Od kiedy farbujesz włosy? — powróciła do kontaktu wzrokowego i zmarszczyła brwi.

  — J-ja wiem, że zawsze ci mówiłam, że nigdy tego nie zrobię, bo podobają mi się naturalne, ale...  — uciszyła mnie gestem ręki.

  — ... Ale chciałaś, w końcu coś z nimi zrobić i zmieniłaś zdanie, tak? — uśmiechnęła się, poprawiając swojego krótkiego kucyka.

WybraniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz