Rozdział 8

46 6 10
                                    

Na początku bardzo chciałabym was przeprosić za to, że rozdział pojawił się tak późno. Planowałam wstawić go wcześniej, ale nie miałam chwili, żeby na spokojnie usiąść do komputera, dokończyć pisać i poprawić go.  Ciągle mam jakieś sprawdziany, prace klasowe, przez co ciężko jest mi się skupić na opowiadaniu. Niestety od teraz tak będzie, nie mam pojęcia kiedy znajdę czas aby napisać rozdział 9... :(  Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Teraz, już nie przedłużając, zapraszam do czytania! ^^ 

  Cassie

  — I-ile? — zapytałam z niedowierzaniem. Zrobiło mi się gorąco, przyłożyłam sobie dłoń do czoła i spojrzałam na chłopaka, który spuścił głowę, wlepiając wzrok w kawałek ciasta. Serce zaczęło mi bić niemiłosiernie szybko, przeszły mnie ciarki i odebrało mi mowę. Ktoś taki jak on miał długi? Na początku pewnie pomyślałabym sobie, że żartuje, bo to byłoby w jego stylu, lecz biorąc pod uwagę powagę, z jaką to mówił, śmiało mogłam stwierdzić, że nie kłamał. Chociaż chciałam, aby zaraz zaczął się śmiać i krzyczeć przez łzy ''Nabrałaś się! Szkoda, że nie widziałaś swojej miny!'', nic takiego się nie stało. Dlaczego on miał tak ogromne długi? 

  Chciałabym mu jakoś pomóc.

  — Piętnaście tysięcy — powtórzył cicho. Boże, to tyle pieniędzy... Miał tylko miesiąc, by tyle uzbierać.

  — Sam na pewno nie dasz rady. Powiedz rodzicom o tym. Pomogliby ci... Albo nie wiem, chociaż znajomym.

  Zmarszczył brwi i pokręcił przecząco głową. 

  — Zwariowałaś? Znasz moją matkę. Jakby się dowiedziała, to prędzej by mnie zabiła, niż pomogła. Rzadko mogę liczyć u niej na wsparcie w czymkolwiek. Jej życie kręci się tylko wokół pracy. 

 — A ojciec? — zapytałam, coraz bardziej przybita.

  — Również odpada. Rodzice nie mogą się dowiedzieć. To naprawdę ciężka sprawa, nie chcę ich w to mieszać. Znajomych tym bardziej... — Odpowiedział stanowczo i zaczął zajadać się ciastem.

    Pomimo tego, że byliśmy tylko znajomymi, zrobiło mi się go naprawdę żal i poczułam chęć pomocy mu. Może dlatego, że ja kiedyś też byłam w bardzo trudnej dla mnie sytuacji, lecz w przeciwieństwie do niego — miałam osobę, która starała się mi pomóc i na którą mogłam liczyć. On nie miał nikogo, był sam. Nie umiałam sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji, jakiej był Rick. Nie miałam pojęcia, co bym wtedy zrobiła. 

  Nabrałam większą ilość powietrza do płuc i przejechałam ręką po swoich włosach. 

  — R-Rick, c-czemu masz aż takie długi? — zapytałam, jąkając się. Podniósł wzrok na mnie i głośno przełknął kawałek ciasta. — Chciałabym ci pomóc... Nie wiem jeszcze jak, ale coś wymyślę. — powiedziałam, posyłając w jego stronę smutny uśmiech. Pomrugał kilka razy i zacisnął gniewnie szczękę. Przetarł oczy, po czym wypuścił powietrze z ust ze świstem.

  — Nie ma mowy, Cassie. Chciałaś wiedzieć, co się stało, to odpowiedziałem. Potrzebowałem się też komuś zwierzyć, a ty wydajesz się godna zaufania. Jesteś porządną dziewczyną, dlatego ciebie tym bardziej nie chcę w to mieszać. Nie mów o tym nikomu, dobrze? Ja sobie poradzę. To mój problem, nie twój. Nie martw się, jakoś dam radę uzbierać te pieniądze — zapewnił, unosząc delikatnie prawy kącik ust. Nie byłam co do tego przekonana. Westchnęłam i spuściłam głowę. Gdyby nie Mia, na pewno nie udałoby mi się wtedy skończyć z tym wszystkim. Każdy potrzebuje pomocy, nie można zostawiać człowieka w takich sytuacjach, sam sobie na pewno nie poradzi. 

  — Rick, proszę cię, powiedz o tym komuś. — Ponownie pokręcił głową. Czemu tak bardzo bał się poprosić kogoś o pomoc? 

Coś we mnie pękło, wspomnienia z przeszłości powróciły. On potrzebuje kogoś, kto mu pomoże, tak samo jak ja kiedyś. Kłóciłam się ze sobą, czy do dobra decyzja, czy powinnam na pewno to robić. Po kilku dłużących się minutach podjęłam decyzję.

WybraniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz