Rozdział 3 ,,Tatuś..."

23 3 0
                                    



Wchodząc do szkoły przypomniało mi się aby wejść do sekretariatu. Musiałam się wrócić bo już byłam niedaleko klasy. W korytarzu było dużo osób. Były grupki i samotnicy. Kilka dziewcząt uśmiechnęło się do mnie i podeszło. Nie różniły się niczym od innych. 

-Nazywam się Elizabeth - powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha rudowłosa dziewczyna        - A to jest Rosa i Kendall.-. Dziewczęta wyglądały na normalne nastolatki jednak urzekło mnie to że mają taki sam kolor oczu. Bursztynowe oczy przyciągną każdego. Kendall wyglądała na dosyć poważną. Czarne długie włosy zarzucone do tyłu podkreślały jej rysy twarzy i dosyć ciemny kolor skóry. Duże usta delikatnie się uśmiechały.

Rosa to pilna uczennica. Sześć książek które trzymała mimo swojej grubości nie wydawały się dla niej ciężkie. Brązowe, delikatnie tłuste włosy związane były w krótkiego kucyka. Elizabeth w tej całej ,,grupie" jest najbardziej stuknięta. Mimo że nauczyciele nie wykazują entuzjazmu do jej pomalowanych na różowy kolor ust ona dalej je maluje nie przejmując się niczyim zdaniem. Jej długie kręcone rude włosy opadały delikatnie na ramię .

- A ty jesteś ta nowa ? Ta pewnie yyy... O Michelle ?! -Wyszeptała trochę zagubiona Rosa. 

- Tak to ja... Ale to nic wielkiego. Traktujcie mnie tak jak bym chodziła z wami już od dłuższego czasu do klasy, proszę . - Na samą myśl że wokół mnie zrobione by zostało wielkie halo przeszły mnie dreszcze. Nie lubię wokół siebie zamieszania bo jestem dość skromna i nie potrzebne mi to. 

- Mogły byście zaprowadzić mnie do sekretariatu? Muszę odebrać książki, a za bardzo nie wiem gdzie to jest. -. 

- Tak jasne ! - powiedziały dziewczyny chórkiem. 

Szłyśmy tym samym korytarzem w stronę schodów. Dużo rozmawiałyśmy. Gdy weszłyśmy na pierwsze piętro dziewczyny wskazały mi drogę i odeszły ponieważ musiały iść do Pana Black'a od geografii. Drogą do sekretariatu szłam przez wąski korytarz. Na jego końcu znajdywały się drzwi do niego i do dyrekcji. W sekretariacie powitała mnie miła Pani. Podała rzeczy i życzyła miłego i udanego dnia. Podziękowałam i wyszłam. Wychodzą zwróciłam uwagę na liczne puchary i medale. 

- Może kiedyś jeden będzie stał z moim nazwiskiem...-myślałam ponuro.

Zastanawiałam się czy w końcu los się do mnie odwróci i dzień będzie w miarę w porządku. Weszłam do łazienki. Nie była ona piękna, lecz zawsze to coś. Nad umywalkami wisiało ogromne lustro. Umyłam ręce i zaczęłam się przeglądać. Szmaragdowe oczy odziedziczone po mamie błyszczały w lustrze. Ciemne blond włosy spięłam w luźnego koczka i wypuściłam z przodu kilka kosmyków. Zdjęłam swoje balerinki i zamieniłam je na wygodne sandałki z pomponami. 

- Dobrze że je wzięłam. Te balerinki tak mnie już obtarły że nie była bym w stanie chodzić już po pierwszej godzinie. - powiedziałam sama do siebie poprawiając łososiową sukienkę. 

- O proszę, kogo my tu mamy ? Nasza nowa Michelle. Po co tak się stroisz? Może gdzieś z kimś wychodzisz? Hymm?! - Gdy się odwróciłam zobaczyłam tą samą dziewczynę która mi się przyglądała przed szkołą. Mimo zdziwienia, ze sztucznym uśmiechem wyciągnęłam do niej dłoń. Popatrzyła na mnie z takim grymasem jak by zjadła cytrynę. Odsunęła się ode mnie i rzekła.

- Nie znasz mnie, a ja nie znam Ciebie ale powiem ci jedno - TRZYMAJ SIĘ Z DALA OD JAMESA!! Nie wyglądasz na głupią wiec rób to ci mówię jasne? -.

- To nie było jedno słowo... Poza tym kim ty jesteś dla niego? - powiedziałam śmiejąc się pod nosem. 

Dziewczyna zbliżyła się do mnie tak szybko że nie zdążyłam tego spostrzec. Stała przede mną tak niebezpiecznie blisko że się wzdrygnęłam. Ręce zacisnęła w pięści aż zrobiły się blade.

Zew LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz