Rozdział 4 ,, Istoty"

27 3 1
                                    

Zbliżył się do mnie tak blisko że czułam jego oddech. Położył delikatnie obie dłonie na mojej szyi. Patrzył mi prosto w oczy z zaniepokojeniem. Ja w tym momencie cała się zaczerwieniłam. Gdyby nie to że było ciemno zauważył by moje rumieńce.

- Błagam, powiedz mi że nie rozmawiałaś z nią ? - jego ręce strasznie się trzęsły.

- Znaczy... Byłam w łazience i ona wtedy weszła, ale nie mówiła nic oprócz...Nie ważne ale weszła wtedy Pani Dyrektor i mnie zabrała .- Wystraszyłam się trochę jego reakcji. Zdjął ze mnie dłonie i usiadł na krańcu łóżka. Schował twarz w dłonie. Był bardzo przejęty. Głośno oddychał. Po chwili zdjął ręce i oparł się na łokciach nie zakrywając już twarzy. Siedzieliśmy tak wieczność. Ja stałam w bezruchu tak jak mnie zostawił. Nie wiedziałam co zrobić. Chciałam podejść i przytulić się do niego, powiedzieć że wszystko jest w porządku.

Podszedł do mnie i rzekł -Michelle, obiecaj mi że nie będziesz z nią gadać. Zapomnij o tym co ci powiedziała. To wszystko nie prawda. Ona nie jest dobra. Błagam zaufaj mi. Nie znasz jej i nawet nie wiesz co siedzi jej w głowie. -.

- Dobrze ale...- .

- Zapomnij... dla mnie...-. Przybliżył swoją twarz do mojej. Moje usta ułożyły się do pocałunku, jednak nic nie poczułam. Finezyjnie pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się i otworzyłam oczy. W tym momencie chciał odejść. Stał już przy drzwiach od balkonu. Światło księżyca muskało jego twarz.

-Proszę! Nie odchodź... Zostań tu, jeśli chcesz oczywiście. - Co ja miałam na myśli? Przecież znałam chłopaka dopiero jeden jedyny dzień. Opuściłam powoli głowę licząc na wybuch śmiechu. Czułam się żałośnie. Co on sobie musiał o mnie pomyśleć... ,,Nie dość że na coś liczy to jeszcze prosi mnie abym został. I to po tej całej sytuacji rano. Po raz kolejny zaróżowiłam się.

- Zostanę dotąd aż zaśniesz. Dobrze? - Spojrzałam na niego. Miał znowu ten swój zadziorny uśmiech. Pokiwałam głową zgadzając się .

Siadł na jednej z puf i sięgną po książkę. Był to ,,Mały Książę" . Siedział tak jak posąg. Jedyny ruch jaki wykonywał to przewracanie stron. Wolno otworzyłam szufladę w której miałam piżamę. W tej chwili spojrzał na mnie i uśmiechnął się.

Odłożył książkę i spytał - Gdzie się przebierasz ? - Jego uśmiech roztapiał mnie wewnętrznie.

- W łazience! - Wybuchłam śmiechem nie mogąc przestać .

- Jak będziesz potrzebowała pomocy to wołaj. Będę stał pod drzwiami. No chyba że wolisz abym był z tobą? - On także śmiał się.

Pokiwałam głową i poszłam się przebrać. Rozpięłam moje włosy z koczka. Na mojej głowie pokazały się fale loków. Delikatnie rozczesałam włosy, by nie zepsuć ich wyglądu. Umyłam zęby i przemyłam twarz. Założyłam biały podkoszulek i szare szorty .

Moja twarz nie potrzebuje korektorów ani innych specyfików dlatego tylko pomalowałam rzęsy. Zwykle tego nie robię leczy sytuacja tego wymagała. Po chwili złapałam się za głowę. -Co ja właściwie robię?-. Spuściłam głowę w dół i przeczesałam włosy tym razem rękami. Nareszcie wyglądałam jak bym miała iść spać. Otworzyłam drzwi biorąc głęboki wdech w piersi .

-Jesteś tak...-.

-Brzydka? Tak .- Powiedziałam bez zastanowienia.

-Chciałem powiedzieć piękna... Ale jak tam wolisz-.

- Dziękuję .- Chyba pierwszy raz w życiu ktoś powiedział mi komplement. Czułam się zaszczycona że był on akurat od James'a .

Podeszłam do lampki aby ją do końca zgasić. Powoli wsunęłam się pod kołdrę. James przysunął się do mnie na pufie. Był przy mnie blisko. Przy nim czułam się bezpiecznie. Ze zmęczenia wolno mrugałam. Nie chciałam zasnąć. Pragnęłam całe życie wpatrywać się w jego czarujące oczy. Każda sekunda przy nim spędzona jest dla mnie błogosławieństwem. Moje powieki zrobiły się bardzo ciężkie i na chwilę je zamknęłam. Nie pamiętam kiedy zasnęłam. Cały ten wieczór wydawał się snem.

Zew LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz