Istotna bliskość

1.8K 183 51
                                    


Draco

– Cześć – wydukał.

– Potter? – skrzywiłem się, nie wiedząc jak zareagować.

– Chciałem pogadać – mówiąc to, podniósł na mnie wzrok.

– Ze mną? O czym mielibyśmy rozmawiać? – zapytałem, zgrywając głupa, chociaż doskonale wiedziałem, co jest na rzeczy.

– Wtedy na korytarzu... – zaczął niemrawo, a ja zażenowany odwróciłem twarz.

– Nieistotne, zapomnij – warknąłem, mimo że zupełnie tak nie uważałem.

– W porządku – odrzekł i odwrócił się, a ja chwyciłem go za nadgarstek i z powrotem obróciłem w moją stronę. Wpatrywałem się dłuższą chwilę w te jego intensywne, zielone oczy, które były ukryte pod szkiełkami okularów. Są takie hipnotyzujące, nie wiem czemu, ale patrząc w nie, czuję błogi spokój. 

Chwila, czy ja czasem nie gapię się w nie zbyt długo? – zadałem sobie pytanie w myślach i natychmiast puściłem jego ciepłą dłoń, cofając się o krok, z widocznym niezadowoleniem na twarzy. Muszę trzymać go na dystans. Nie potrafię przy nim racjonalnie myśleć, to tak cholernie irytujące. Był zdezorientowany, widziałem to po jego zagubionej minie. Chyba chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował i jedyne co zrobił, to prędkim krokiem wyszedł z pokoju. Powinienem go zatrzymać? Ale przecież nie będę biegał po Hogwarcie o pierwszej w nocy. 

– No błagam – mruknąłem przeciągle i zbierając się na odwagę, wybiegłem z pokoju.

*

Harry

Gdy już wyszedłem od ślizgonów, zwolniłem nieco tępa i spokojnym krokiem szedłem w stronę swojego dormitorium. Czemu czuję się tak dziwnie, przecież właśnie na taką odpowiedź czekałem, a nawet modliłem się w duchu, by tak właśnie brzmiała. To było jedynie nic nieznaczące uczucie bliskości, a skoro oboje tak uważamy to dlaczego wciąż mam totalny mętlik w głowie? Nagle moje rozmyślenia prysły, gdy poczułem zimną dłoń na swoim ramieniu. 

Chwila... Ja znam skądś ten zimny dotyk... – pomyślałem i odwróciłem się lekko za siebie, zauważając Malfoya. – Dlaczego za mną przyszedł?

Niespodziewanie chwycił dwa białe sznurki mojej bluzy i przybliżył moją twarz do swojej. Następnie wbił we mnie hipnotyzujący wzrok, a mnie przeszedł natychmiastowy dreszcz. Mógłbym przysiąc, że w tym momencie byłem cały czerwony. Patrzył na mnie, jak gdyby nie chcąc oderwać wzroku choćby na chwilę. Czułem się wyjątkowo niekomfortowo, znowu będąc tak blisko niego. Nie potrafiłem tak dłużej stać i nie myśląc o konsekwencjach swoich czynów, wpiłem się w jego usta, w te jego delikatne, zimne, namiętnie całujące usta. Oddał pocałunek i z jeszcze większą żarliwością go pogłębił. Ale sam środek korytarza chyba nie był odpowiednim miejscem na wymianę naszych ślin, dlatego wolnym krokiem cofał się w tył, ku ścianie, a gdy już był o nią oparty, jednym ruchem spowodował, że wylądowałem plecami na owym zimnym marmurze. Stał tak, że jego prawa noga znajdowała się niebezpiecznie blisko między moimi, a lewa ręka była przystawiona sztywnie do ściany. Był wyższy, przez co musiał się nade mną nieco pochylać. Nie potrafiłem się od niego oderwać, nie umiałem tego przerwać. Chociaż, może wcale nie chciałem tego przerywać? Dopiero co byłem u niego, by wyjaśnić to całe "nieporozumienie" sprzed dwóch tygodni, a teraz...

Zabrakło nam tchu i wolnym ruchem odsunęliśmy od siebie twarze. Skrępowany, momentalnie spuściłem głowę w stronę podłogi, na co ten się lekko uśmiechnął.

– Tylko tym razem nie pomyśl, że uważam to za nieistotne – powiedział cicho ochrypłym głosem i zostawił mnie samemu sobie.

Na Merlina... Jak on całuje...

*

Tego samego dnia po kolacji, za namową Hermiony i kilku innych dziewczyn, ponownie umówiliśmy się ze ślizgonami, że zagramy w butelkę i wypijemy co nieco ognistej. Jako iż ostatnio wszystkim się to spodobało, to każdy chciał się zrewanżować, za wszystkie upokarzające wyzwania. O tej samej godzinie, w tym samym miejscu, rozpoczęła się popijawa. Ja wciąż miałem w głowie jedynie dzisiejszą noc, a raczej zdarzenie, które miało miejsce kilkanaście godzin temu. Gorzej, jeżeli ktoś nas widział. Co by ludzie pomyśleli?

– Harry! Pytanie, czy wyzwanie? – zachichotała szatynka ze Slytherinu, gdy wypadło na mnie.

– Pytanie? – odpowiedziałem niepewnie, nie mając pojęcia, na co się piszę.

– No więc pomyślmy... Wiem! Zdradź nam, w kim jesteś zauroczony – zarumieniła się lekko i wlepiła we mnie wzrok, jak gdyby jedynie marząc o tym, bym wypowiedział jej imię.

– To raczej skomplikowane – wybełkotałem, czując na sobie wzrok blondyna. Nie skłamałem, bo sam nie do końca byłem pewien swoich własnych uczuć.

– To chociaż powiedz, czy siedzi w naszym gronie – nalegała, szczerząc się. 

– Właściwie, to tak – mówiąc to, kurczowo złapałem się za nadgarstek. Nagle całe koło rozhuczało głośnymi wiwatami i wszyscy zaczęli się rozglądać. Szczerze powiedziawszy, nawet nie wiem kiedy się zarumieniłem i chyba nie umknęło to Malfoyowi, bo przez jakiś czas mi się przyglądał.

Butelka kręciła się i kręciła. Wyzwania jak i pytania stawały się jak zwykle coraz bardziej intymne i natarczywe. No i właśnie w tym momencie padło na szarookiego blondyna.

– Wyzwanie – powiedział prędko nim padła standardowa regułka.

– Uhuhu, no więc, skoro ostatnio tak dobrze poradziłeś sobie z Potterem, to może powtórka z rozrywki? Dla ciebie to pikuś czyż nie? – wyszydził jeden z chłopaków.

– Jaśniej? – zapytał, unosząc brew.

– Cały jutrzejszy dzień spędzisz trzymając Harrego za rękę. Począwszy od wejścia do Wielkiej Sali na śniadanie, kończąc na kolacji. I żeby nie było, jedyny moment kiedy możesz go puścić, to oczywiście czas posiłku i  lekcji. Ale, ale, na wspólnych zajęciach siedzicie obok siebie. A żeby urozmaicić naszą zabawę, nieco bardziej, zamienicie się krawatami. Ty będziesz miał Gryffindoru, a ty Harry, Slytherinu. Umowa stoi? – zapytał z szyderczym uśmieszkiem na twarzy, chcąc odegrać się za ostatnie zadanie, które dostał od Dracona.

– Stoi – odparł Malfoy bez zastanowienia. Uścisnęli sobie dłonie, a blondyn zaczął rozwiązywać swój krawat i rzucił go w moją stronę, unosząc przy tym zadziornie kącik ust. 

NIBY NIC • drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz