Rozdział 20

91 13 0
                                    

Seth

- Może mogłabyś poświęcić mi pięć minut? – spytałem biegnąc za pospiesznie poruszającą się Sashą.

- Nie mogłabym. Spieszę się na walkę – powiedziała i na ułamek sekundy spojrzała na mnie. – Poza tym nie muszę nic robić w stosunku do ciebie.

- Dzięki, że jesteś taka miła – burknąłem, a ona w końcu jeszcze bardziej przyspieszyła i znikła w jednej z kobiecych pokoi budynku WWE.

Pomyślałem i nie zauważyłem nawet, że powiedziałem na głos: Ona jest czasem okropna!

- Taka jak ty – rzekł Dean, a ja zerknąłem w jego stronę.

- Muszę dziś rozładować emocję.

- Niby jak? – spytał przyjaciel, ale ja nie odpowiedziałem.

Poklepałem go po ramieniu i ruszyłem do sali treningowej. Wszedłem mocno otwierając drzwi na oścież. Stanąłem na drewnianej podłodze i skrzyżowałem dłonie, które umiejscowiłem na brzuchu i wtedy rozejrzałem się po pomieszczeniu.

- Widział ktoś Samo Joe? – spytałem i ktoś odpowiedział.

- Właśnie walczy na ringu z Mizem.

- Dzięki – rzekłem i podniosłem rękę w geście podziękowania.

Podążyłem w kierunku kulis. Zobaczyłem jak gość od wprowadzenia muzyki puszcza dźwięki zapowiadające zwycięstwo Samo Joe. Popatrzyłem na niego i skinąłem głową. To był znak. Miał puścić moją wejściówkę. Po chwili stanąłem na arenie i spojrzałem na przeciwnika. Ludzie zaczęli wiwatować, skandować moje imię, a czasem przydomek, który nadano mi jeszcze za czasów kariery w Tarczy .

– Architekt!

Skandowali. W końcu ruszyłem wąskim podestem w kierunku Joe. Podszedłem bliżej ringu. Uśmiechnąłem się do niego, a on tylko wykrzywił usta i wskazał ruchem palców u lewej ręki bym wszedł. Patrzyłem chwilę na niego, a potem na publiczność, której dziś było mniej na arenie. W tygodniu ludzie wolą spędzać czas przed telewizorem niż... Nie było czasu na rozmowę, a może stwierdzenia, bo Samo sięgnął po mikrofon i spytał.

- Co tam Architekt? Obleciał cię tchórz?

Roześmiałem się i powoli obszedłem ring. Następnie zabrałem z rąk redaktorki mikrofon i rzekłem w jego kierunku.

- Nie – powiedziałem. – Nie obleciał mnie strach. Po prostu chciałem zobaczyć nową kukiełkę dyrekcji, która wygląda jak kula śniegowa.

Rzekłem i odrzuciłem mikron. Potem wślizgnąłem się na ring pod dolną liną, a gruby rzucił się na mnie z pięściami. Na szczęście byłem szybszy i gdy tylko chciał wykonać pierwsze uderzenie w skroń ja odsunąłem się i popchnąłem go na liny. Odbił się w moją stronę, a ja wtedy podskoczyłem i z lewej nogi wymierzyłem mu cios w bok głowy. Zachwiał się, a więc ponownie podskoczyłem i uderzyłem go obiema stopami w brzuch. Zsunął się z lin i upadł w róg ringu. Widziałem jak chwyta się czerwonych lin i wykorzystałem okazję rzuciłem się na niego. Zacząłem go kopać po całym rozlanym cielsku, które poruszało się niczym wzburzone morze. Kiedy miał dość odsunąłem się i sięgnąłem po jego mikrofon. Popatrzyłem na jego spoconą twarz i wydusiłem z siebie.

- To czeka wszystkich, którzy zadzierają z drużyną Setha Rollinsa!

Odrzuciłem przedmiot i na koniec uśmiechnąłem się do niego, a nawet pozwoliłem sobie mrugnąć. Zszedłem z ringu żegnany przez publiczność, która kocha takie zachowania. Kocha brutalne ataki. Wszedłem za czarną kotarę i zobaczyłem Stephanie czekając na mnie. Uśmiechałem się zadowolony z siebie i nawet, kiedy zbliżyłem się do niej okazałem swoją wyższość. Sięgnąłem palcami lewej i prawej ręki do koszulki, na której były wyszyte moje inicjały. Następnie szarpnąłem nią, jakbym chciał, aby napis zaistniał blisko jej spojrzeniu.

O Wszystko Albo NicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz