Rozdział IV- Śniadanie, lody i trening

3.8K 233 216
                                    

*Victor POV*

       Obudziły mnie jasne promienie słońce usilnie przedzierające się przez zasłony. Po chwili skapnąłem się, że nie byłem w "moim" pokoju. Byłem u [T.I], spałem na JEJ łóżku i obejmowałem JĄ. Dobrze, że jeszcze spała, bo gdyby nie nakrzyczałaby na mnie i pobiła. Za co? A no już mówię. Otóż jedna moja dłoń spoczywała na jej kształtnej pupie, a druga hmm... Na biuście. Po ostatnich wydarzeniach (chodzi o tą akcję z Yuurim dop. aut.) wolę nie zostawać w tej pozycji za długo. Jeszcze się obudzi i będę się w trumnie przewracał. 

       Powoli wstałem najpierw zabierając ręce (tak na wszelki wypadek), a potem samego siebie (Victor zabiera samego siebie, pozdrawiam dop. aut.). [T.I] otworzyła oczy, popatrzyła na mnie i zapytała:

- Dobrze się spało?
- Tak. - odparłem krótko.

       - Widzisz, burza wcale nie jest taka straszna.- o boże, ale ma ona piękną [ciemną/jasną] cerę. Zaraz... Co?!- Czemu się jej boisz?- dopytywała się z sarkazmem wręcz wypływającym jej z ust. Czy ona się za mnie nabija?
- Nie boję się, tylko jej nie lubię, ok?- odpowiedziałem wyprostowując się.

- Ta, jasne. Wczoraj mówiłeś co innego jak się do mnie ze strachu tuliłeś.- powiedziała rozbawiona. Powinienem się obrazić, ale ona ma taki piękny uśmiech. Ahh... Rozpływa.... STOP! VICTOR DOŚĆ! ZA DUŻO!

- Idziemy coś zjeść? Głodny jestem.- powiedziałem spokojnym tonem mimo iż w środku temperatura osiągała 1000000000000 stopni Celsjusza. Heh. No co ja poradzę? Tak, mam.

- Najpierw się przebierz pajacu jeden.- powiedziała, a ja uświadomiłem sobie, że jestem tylko w bokserkach. Spaliłem buraka i poszedłem do siebie mówiąc wcześniej, że idę się troszeczkę ogarnąć. Odgarnąłem napływającą jak potop szwedzki na Polskę (Ach te porównania dop. aut.) do moich oczu grzywkę i poszedłem się umyć i przebrać.

*time skip*

       Ubrany i umyty zszedłem do jadalni na śniadanko. Zastałem tam [T.I] ubraną w [kolor] sukienkę w [wzór np. czarne kropki] i dżinsową kurtkę  z naszywkami. Wygląda świetnie. No, ale dobra staruchu czas się ruszyć, bo stoisz przed schodami jak debil gapiąc się na [T.I]. Ciekawe co Hiroko dobrego...
-KATSUDON!- ryknął Yuuri skacząc ze schodów. Wleciał na moje plecy i zaliczyliśmy glebę, ale on jakby go nic nie bolało (a powinno) pobiegł wcinać swoje ulubione danie. Zostawiając mnie na pastwę losu z pogruchotanymi kościami i gąbką zamiast mózgu.

       - Emm... Victor?- zapytała [T.I.] patrząc na mnie z politowaniem.- Co się stało?

- Ucieleśnienie Katsudon zmiażdżyło mi żebra.- odpowiedziałem słabo, będąc pewny długiej i bolesnej śmierci.- Boli... Nie przeżyję tego.- na to stwierdzenie faktu [T.I] zaśmiała się głośno:
- Nie martw się. Przeżyjesz i jeszcze długo pożyjesz. Wstawaj i chodź jeść.
- Ok...

*time skip*

       - Zjadłabym [lody/gofry]- powiedziała [T.I.] patrząc się na mnie słodkimi oczkami mówiącymi "Postaw mi [lody/gofry]. Zgodziłem się na to. Później zrozumiałem, że był to największy błąd w moim nudnym życiu.

*time skip*

        ZAPAMIĘTAĆ! NIGDY NIE ZABIERAĆ [T.I.] NA [lody/gofry]!!! PRZEŻARŁA PÓŁ MOJEJ MIESIĘCZNEJ PENSJI! Swoją drogą jakim cudem ona jest taka chuda?! I gdzie ona to mieści? Żołądek bez dna...

*Reader POV*

*time skip*

       Po BARDZO dobrych [lodach/ gofrach] ruszyłam na lodowisko. Bez Victora, ponieważ nie zamierzam mu pokazywać jak jeżdżę. NIE MA MOWY! Mój układ to tajemnica! Weszłam na lód i znowu ogarnęło mnie to wspaniałe uczucie (patrz: rozdział I dop.aut.) Zaczęłam ćwiczyć moją choreografię. Skok, piruet, kroki, skok. Proste.

        Po zakończeniu układu postanowiłam poćwiczyć poczwórnego Salchow'a. Jakoś mi nie wychodził ostatnio. Wybicie i... JEB! Pocałowałam taflę. Jeśli tak będzie na moim występie to nie wiem co zrobię. Powtórka i... Podparłam się ręką. To tragedia. Jeszcze raz...

*time skip*

         Pięć na dziesięć skoków zaliczyłam. TO MA BYĆ JAKIŚ ŻART! Nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje. Zawsze wszystkie skoki lub 9/10 zaliczałam. A tu 50% ledwo. Brzmi bynajmniej jak dobry kawał. Czas wracać na obiadek. 

        Zaczęłam się kierować z deka wściekła na siebie. No, ale cóż każdy czasem popełnia błędy, nie? Utwierdzając się w przekonaniu, że miałam zły dzień zaczęłam się kierować w lepszym już humorze do domu państwa Katsukich. 

        Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile miałam wtedy szczęścia.

*time skip*

       Na obiadek były rosyjskie Pirozhki. Victor wyglądał na szczęśliwego. Ciekawe... No tak przecież jest Rosjaninem. Przybiłam sobie w nagrodę za bystrość mentalną piątkę w czoło. Zaczęłam jeść. OMG! TO JEST ZAJEBIŚCIE DOBRE! Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ktoś nas, a konkretniej mnie obserwuje...

♥693 słowa♥

OHAYOU! To znowu ja! Tak ja! Jeszcze dotrzymuję terminów i długości rozdziałów. Obiecałam sobie, że będę pisać rozdziały o długości od 600 do 700 słów. Wszystko się zgadza. Mam nadzieję, że miło spędzacie wakacje. Sayonara i do następnego!

~alixsiorek 

Victor Nikiforov x Reader [Yuri! On Ice]- Inna Historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz