- Nie ma za co - uśmiechnął się - jestem Yori, a ty? - spytał i wyciągnął rękę w moją stronę.
- Yuji - uścisnąłem jego dłoń - miło mi - posłałem uśmiech w jego stronę.
- Mi również - odwzajemnił gest - gdzie idziesz? -
- Do automatu. Idziesz ze mną?
- Jasne! -- Co byś zjadł? - spytałem chłopaka i przyglądałem się paluszkom.
- Chyba wezmę coś do picia - odpowiedział Yori, wrzucił monety do automatu, wybrał numer i po chwili trzymał w dłoni butelkę wody. Po namyśle kupiłem to samo, co mój towarzysz.Gdy wracaliśmy pod klasy, zahaczyliśmy o toaletę, bo Yori musiał skorzystać.
- Krawat ci się poluzował - zwróciłem uwagę chłopakowi, gdy spojrzałem na niego po wyjściu z łazienki - poprawię ci. -
- N-nie trzeba... - lekko się zarumienił, ale i tak postawiłem na swoim. Zbliżyłem się do niego i złapałem za kołnierz koszuli, by go poprawić. Wtedy zobaczyłem ślad po ugryzieniu przez wampira. Spojrzałem na niego poważnie, a on odwrócił wzrok.
- Gdzie mieszkasz? - spytałem.
- W rezydencji sióstr Mukami. A ty? - zerknął na mnie.
- Sakamaki - odparłem. Gdy zadawał mi to samo pytanie czułem, jakby coś wiedział.
- Wiesz coś o tym?
- Sakamaki i Mukami są ze sobą skłócone. Gdyby dowiedziały się o naszej znajomości, byłoby kiepsko - westchnął Yori.
"Muszę dzisiaj wypytać o to Rei" pomyślałem.***
Wziąłem głęboki wdech i zapukałem do gabinetu okularnicy.
- Proszę - powiedziała, więc wszedłem - co się stało? - spytała, gdy zamykałem drzwi.
- Znacie siostry Mukami? - zapytałem prosto z mostu. Wampirzyca spojrzała na mnie.
- Tak - odparła oschle.
- Mogłabyś powiedzieć mi coś więcej na ten temat?
- Siadaj - pokazała na fotel obok niej. Zrobiłem, co kazała - ród Mukamich składa się z czterech sióstr - Azumi, Kou, Ryoko, Yumi. Jesteśmy ze sobą skłócone. -
- Co się stało?
- Największą urazą pała do nich Shun. Kiedyś, miałyśmy innego wychowanka, nazywał się Akihide. Był przystojny, miły, ułożony. Musiał wybrać jedną z nas za żonę, co ciebie z resztą też czeka. Jako swoją wybrankę miał właśnie Shun. Bardzo się przed nim otworzyła, naprawdę jej na nim zależało. Wtedy, pojawiły się Mukami. Porwały go, wypiły z niego całą krew, co do kropelki, a jego zwłoki wrzuciły do pokoju Shun przez balkon. Od tamtej pory Shun zamknęła się w sobie, rozleniwiła i zaczęła słuchać więcej muzyki. -"Czemu zawsze ja?"
- Czy oprócz Akihide, był ktoś jeszcze? - dopytywałem.
- Owszem. Każda z nas, chociaż raz, dostąpiła zamążpójścia. Niestety, tylko nie Shun. Zawsze, kiedy ktoś tu był, olewała go, nawet nie piła z niego krwi. Jesteś pierwszym, od kilku lat, na którego zwróciła uwagę.
- Dobrze, dziękuję - wstałem z fotelu i chciałem opuścić gabinet Rei, ale dziewczyna złapała mnie za rękę.
- Chcę w zamian twoją krew - przybliżyła się do mnie.
- Chcesz zniżyć się do poziomu twoich sióstr? - uśmiechnąłem się złowieszczo*, i tym samym spojrzeniem popatrzyłem w jej oczy. Na twarzy wampirzycy zobaczyłem zdziwienie. Puściła mój nadgarstek, a ja opuściłem pomieszczenie.***
- Shun! Co ty wyrabiasz?! - wydarłem się zarumieniony na blondynkę, która przeglądała moją bieliznę.
- Najgorsza męska bielizna jaką widziałam - westchnęła dziewczyna.
- To prawda, jest beznadziejna - zza moich pleców wyszła Reiko i dołączyła do Shun - powiem Ayako że musimy się wybrać na zakupy! - kapeluszniczka wybiegła ucieszona z pokoju.
- Mam ochotę na krew - blondynka rzuciła mnie na łóżko, pochylając się nade mną. Postanowiłem przejąć stery i zrzuciłem Shun ze mnie na drugą stronę materaca. Usiadłem okrakiem na jej udach i nachyliłem się nad jej twarzą, składając pocałunek na ustach wampirzycy.
- Bezwstydna - patrzyłem na nią złowieszczym spojrzeniem. Wyjąłem mój mały, zapasowy sztylet i zrobiłem dwie małe, okrągłe i dosyć głębokie rany, które wyglądały jak ugryzienie wampira. Zacząłem wysysać cieknącą krew, która była naprawdę smaczna. Zostawiłem trochę cieczy w buzi, i wpijając się w usta Shun wpuściłem ją do jej ust. Wtedy zauważyłem u niej lekki rumieniec i uśmiechnąłem się.
- Co by było, gdybym był wampirem? - spytałem ironicznie.
- Twoja prawdziwa natura zapewne przejęłaby nad tobą kontrolę - rumieniec zszedł z jej twarzy.
- O czym ty mówisz? - spojrzałem na nią zdziwiony i usiadłem skrzyżnie obok niej.
- Twoi rodzice mieli ostre i podłe charaktery. Niemożliwe, żebyś od urodzenia był taki milutki dla każdego. Kościół dobrze cię wytresował - zaśmiała się.
- Zamknij się! Ja nie mam rodziców! - fuknąłem.
- Przestań gadać głupoty. Każdy ma jakiś rodzicieli, ludzie z kapusty się nie rodzą - wywróciła oczami Shun.
- Moi mnie porzucili, zostawili w Kościele! Skąd ty możesz ich znać?! - mój ton głosu się nie zmieniał.
- Mój ojciec ich znał. Jak dowiedział się o ciąży, napluł twojej matce pod nogi. To nie przypadek, że tu jesteś. Karlheinz chciał zobaczyć na żywo dzieło tamtej dwójki, więc zapewne za niedługo złoży nam wizytę. Cieszysz się? - dziewczyna zaczęła się śmiać. Siedziałem ze spuszczoną głową, grzywka zasłaniała moje oczy do których napłynęły łzy. W moim sercu zrodził się gniew i nienawiść do Shun. Uderzyłem ją w twarz z otwartej ręki.
- Nienawidzę cię! Zdychaj! - wykrzyczałem, patrząc na nią, kiedy łzy leciały po moich policzkach. Wyszedłem z pokoju i trzasnąłem drzwiami. Oparłem się o ścianę, wytarłem oczy i twarz. Wyjąłem telefon i wybrałem numer do mojego przyjaciela.
- Halo? - odezwał się głos w słuchawce.
- Yori, mogę do ciebie przyjść? - spytałem.
- Chciałbym żebyś mnie odwiedził, ale to niebezpieczne! - zmartwił się chłopak.
- Przecież nic im nie powiemy - uspokajałem go.
- Spotkajmy się na mieście, w kafejce obok szkoły, dobrze? - zapytał.
- Jasne, zaraz tam będę - rozłączyłem się i udałem się w umówione miejsce.***
* kiedy pisałam o tym złowieszczym uśmiechu i spojrzeniu, chodziło mi o coś takiego:
anime: Ookami Shoujo To Kuro Ouji
zapraszam na profil Akane66 💓💖
CZYTASZ
Kindan no 666 || Diabolik Lovers
FanfictionRodzice oddali swojego syna do Kościoła, jak był niemowlęciem. Nazywa się Yuji Komori. Gdy dorósł, został przygarnięty przez Karlheizna. Mężczyzna kazał mu mieszkać ze swoimi sześcioma córkami - Shun, Rei, Ayako, Reiko, Kayo i Suzu Sakamaki. Okazuje...