Cassidy's P.O.V.
- Och, jesteśmy okropnie spóźnieni! Mamy dwadzieścia, góra dwadzieścia dwie minuty na królewską przymiarkę, a później biegusiem na przemówienie w siedzibie kółka historycznego! Następnie musimy pędzić, dosłownie pędzić, na herbatkę do towarzystwa ogrodniczego. Potem ma Wasza Wysokość lekcje geografii, lekcje matematyki, lekcje przyrody i manier królewskich... - wyłączyłam się z chwilą, kiedy tylko jeden z zaufanych doradców i sług moich rodziców rozwinął przede mną długą listę zadań na dzisiejszy dzień, która sięgała aż nienagannie wypastowanej podłogi w ogromnej komnacie księżniczki. Posłusznie stałam pośród krawców na lekkim podeście, nie wiercąc, ani nie kręcąc, kiedy szwaczki sprawdzały czy moja nowa suknia leży na mnie idealnie, nie pozwalając by w jakimkolwiek miejscu marszczyła się i gniotła. Z uniesioną do góry brodą i zamkniętymi oczami wyobrażałam sobie jakby to było, gdybym miała do dyspozycji chociażby jeden dzień tylko dla siebie.
Przez jeden rok dorobiłam się rzeczy, przez którą wiele osób zapewne uznałoby, że jest ona godna podziwu. A mianowicie: zostałam królową.
Urodziłam się rok wcześniej, niż mój brat Philip, więc tron, który powinien należeć do niego, stał się mój. Gdybym urodziła się w poprzednim pokoleniu, to nie miałoby dla mnie znaczenia. Philip był mężczyzną, więc zostałby następcą tronu. Niestety, mama i tata nie zamierzali patrzeć, jak ich pierworodna traci prawo do korony, tylko dlatego, że została obdarzona pechowym, choć zdecydowanie niezwykle kształtnym biustem. Więc zmienili prawo, lud wiwatował, a ja dzień po dniu uczyłam się, jak być następną władczynią Zjednoczonego Królestwa.
Starałam się nie narzekać, wiedziałam przecież, jakie mam szczęście. Ale bywały dni, a czasem nawet całe miesiące, gdy miałam wrażenie, że na mojej głowie spoczywa o wiele za dużo - jak na jednego człowieka. Moja wysoka, a właściwie najwyższa pozycja w hierarchii społecznej wiązała się z wieloma obowiązkami. Wiedziałam, że powinnam wykonywać wszystkie rozkazy moich rodziców - pary królewskiej, tak samo, jak wiedziałam, że jestem to winna swoim poddanym. I pomimo tego, że marzyłam o wyrwaniu się z tego baśniowego zamku, w którym mieszkałam, wiedziałam, że powinnam tutaj zostać.
W tym pałacu była moja przyszłość, o którą niedługo sama będę musiała zatroszczyć się dla Zjednoczonego Królestwa i jego obywateli. Jestem prawowitą następczynią tronu, a to wymaga wielu wyrzeczeń.
Zaczynał się dla mnie kolejny dzień spędzony w śmiertelnie oficjalnej, jak dla mnie zbyt nudnej, atmosferze. Bardziej od wysłuchiwania nudnych opowiadań dotyczących polityki zagranicznej innych państw, wolałabym poświęcić najbliższe godziny sobie samej, bo w tak wielkim przepychu, nie miałam zbyt dużo czasu na samotność.
A czasem jest ona potrzebna.
- Wasza Wysokość? - usłyszałam subtelny głos sprzątaczki krzątającej się dotychczas gdzieś obok, ścierającą nieistniejącą warstwę kurzu z wielkiej ramy portretu rodziny królewskiej, na którym tata obejmował mamę, siedząc wraz z nią na czerwonej sofie z podłokietnikami ze szczerego złota, które kosztowały o wiele więcej niż dożywotni dochód przeciętnego mieszkańca Londynu; a ja razem z Philipem staliśmy nad nimi. Ja nad tatą, a on nad mamą. Wszyscy niby uśmiechnięci. Wszyscy niby szczęśliwi. A jednak czegoś brakowało, tylko trudno było odgadnąć czego.
A nie. Wiem czego.
Więzi, miłości i wsparcia ze strony prawdziwej rodziny.
Przeniosłam niewzruszony wzrok na kobietę ubraną w fartuch służby królewskiej.
- Królowa chce się z księżniczką widzieć - oznajmiła i podała mi rękę, bym mogła zejść z podestu.
Naprawdę nie rozumiałam do czego była potrzebna mi ta pomoc. Czy tak trudno było zejść ze schodka o wysokości dwudziestu centymetrów? Jednak służąca robiła to, co jej wypadało, wręcz kazano i należało do jednego z licznych obowiązków, dlatego niezwykle ją rozumiałam. W końcu ja też muszę robić to, co król mi każe. Uśmiechnęłam się do niej lekko i pozwoliłam sprzątaczce objąć moją dłoń. Zeszłam z podestu i wyszłam ze swojej komnaty.
CZYTASZ
Nobody said that princess must be polite || BIEBER
FanfictionStopniowo zaczęłam ulegać jego mrocznej aurze, sama poddając się urokowi jego życia. Jego niebezpieczny świat zaczął mnie fascynować, adrenalina płynąca w żyłach stawała się moim uzależnieniem. W zasadzie to... nikt nie powiedział, że ta księżniczka...