2. Bóg ma na imię Justin

202 19 8
                                    


Cassidy's P.O.V.

- Podsumowując, nie wolno: zrzędzić, płakać, marudzić, paplać, siorpać, bekać, potykać się ani dłubać w nosie. Bądź dumna, uprzejma, noś się godnie. Powinna od ciebie bić wielka pewność siebie, a jednocześnie powinnaś być czarująca. Staraj się znać na wszystkim, a kiedy mówisz, bądź śpiewasz pilnuj by dźwięk był czysty. Powinnaś znać protokół i wszystkich władców z danego państwa i królestwa, dlatego na następnej lekcji sprawdzę Waszej Wysokości wiedzę na ten temat. Jakieś pytania?

Lekcja etykiety królewskiej właśnie dobiegała końca, a ja miałam wrażenie, że i tak nie wpłynęła ona znacząco na moje życie. Czas, który spędzałam na tych nic nieznaczących zajęciach uciekał mi pomiędzy palcami, a mnie coraz bardziej bolała świadomość, że już nigdy nie zdołam go odzyskać. I nawet fakt, że to już mój ostatni wykład na dziś wcale nie poprawiał mi humoru, bo koniec lekcji oznaczał bal charytatywny, który był coraz bliżej i wcale nie chciał mnie ominąć.

- Wszystkich? I cały protokół? - jęknęłam. I zdałam sobie sprawę, że w ten sposób zdążyłam już złamać reguły, jakie mi przed chwilą przedstawiono, a karcący wzrok profesora tylko to potwierdził.

- Naturalnie, księżniczko.

Naturalnie, księżniczko - przedrzeźniłam w myślach.

Pff. Też mi coś. Założę się, że nijak mi się to w życiu przyda.

Pożegnałam się z nauczycielem i jeszcze na chwilę zamknęłam się w komnacie, zanim przyjdą tutaj pokojówki, by zacząć mnie przygotowywać na wieczór. Musiałam odetchnąć, psychicznie się przygotować i powtórzyć kilkadziesiąt razy wykutą na blaszkę przeze mnie przemowę. Muszę wyłączyć emocje, nie wiem jak, ale muszę je wyłączyć, ponieważ nie wytrzymam. Albo zostanę w łóżku do wieczora, może do tego czasu szlag trafi połowę świata i życie będzie o połowę lżejsze.

Miałam niewątpliwie zły dzień. Dlatego położyłam rękę na klatce piersiowej tylko po to, by usłyszeć bicie i przypomnieć sobie, że to nazywa się celem. Wierzę, że jestem tutaj z jakiegoś powodu. Nieznanego w prawdzie, ale istniejącego.

Po piętnastu minutach prób uspokojenia, które nawet czasem okazały się powodzeniem, usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je, a do komnaty kolejno zaczęły wchodzić kobiety: od makijażu, od stroju i fryzury. I Rose, która mimo tego, że również była pokojówką i jakiś zakres obowiązków do niej należał, była tutaj tylko po to, żeby mnie wspierać, może nie jako przyjaciółka, bo takowych nie posiadam, ale jako bliska koleżanka.

Po wspólnym obejrzeniu czterech sukienek, zdecydowałam się na tą jedyną, która nie posiadała niezliczonych warstw tiulu i która nie potrzebowała dwóch metrów przestrzeni wszerz. W spokojnym łososiowym kolorze, z odsłoniętymi plecami, ładnym dekoltem i górą obszytą drobnymi diamencikami. I właśnie dlatego mi się spodobała: była stonowana, nie rzucała się w oczy i nie zwracała przesadnie dużej uwagi na siebie, na czym mi niesamowicie zależało. Była odzwierciedleniem mojej osobowości.

- Wyglądasz olśniewająco, księżniczko - odezwała się jedna z pokojówek.

Uśmiechnęłam się do niej smutno.

- Nancy, wiesz, że gdybyś powiedziała mi, iż wyglądam szkaradnie, nie kazałabym cię za to wychłostać, zwłaszcza jeśli byłaby to prawda, tak? To, że mam takich rodziców, a nie innych oraz to, że mam taki tytuł, a nie inny wcale nie oznacza, że musisz prawić mi komplementy, na które wcale nie zasługuję.

Nobody said that princess must be polite || BIEBEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz