Mieszkałam z matką i rok młodszym bratem. Rzadko bywałam w domu, więc wnętrze było mi słabo znane. Mieliśmy bardzo duży plac przed domem. Rosły tam, w równych rządkach, drzewa owocowe. Za każdym razem, kiedy szłam od drzwi wejściowych do furtki, pomiędzy drzewami stał ogormny niedźwiedź, którego cholernie się bałam.
Chodziłam po lesie z jakąś znajomą. Chciałyśmy przejść przez dosyć roległą rzekę, ale most był daleko. Wszerz przebiegała mielizna. Chciałam tamtędy przejść, ale towarzyszka kazała mi się zatrzymać i przypatrzeć uważniej. Mieliznę tworzyły kości. Wyglądały na ludzkie, ale niaenaturalnie duże. Kość udowa tworzyła zdecydowaną większość w długości mielizny. Myślałam, że to kości pierwszych ludzi.
Następnego dnia znowu wychodziłam z domu, tym razem niedźwiedź zauważył mnie, więc zaczęłam biec. Zatrzasnęłam za sobą furtkę z nadzieją, że to go powstrzyma. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam. Miałam otwarte okno i usłyszałam głos matki, krzyczała, że mogę już nie wracać. Po chwili byłam na siedzeniu pasażera i mój brat wsiadł za cółko. Powiedział coś jak uświadomiłam sobie, że on robi dokładnie to samo, co ja i nigdy nie dostaje żadnej reprymendy.
YOU ARE READING
Sennik
ParanormalSpis dziwacznych snów, których interpretacje bywają różne. Pisane zaraz po przebudzeniu.