🚹🚹 13

6.2K 558 266
                                    

Taehyung zarejestrował omdlenie Jungkooka i zaraz potem trzymał go z głową na swoich kolanach.

— Jungkook, już spokojnie — przejechał dłonią po jego tłustych włosach. Jeon otworzył oczy przytomniejąc i zamrugał parę razy. Nawet nie próbował się podnieść, ponieważZerknął ał, że konsekwencją mogłyby być porządne zawroty głowy, których wolał uniknąć. Spojrzał za to na twarz Kima i dostrzegł lekkie obrzydzenie. To wina stanu Jungkooka, czy jego orientacji? Z tym widokiem podniósł się i całkowicie wstał z podłogi. Chwiejnym krokiem podszedł do kanapy i oparł się o nią rękami, po czym głośno wciągnął powietrze do płuc.

— Możesz już iść, albo jeszcze zostać, ale ja idę się umyć — oznajmił, napotykając ździwione spojrzenie Taehyunga. Jungkook wolał nawet nie myśleć o tym, że Kim mógł przyjść tutaj wyłącznie w celu ośmieszenia go, a on dawał mu właśnie idealne pole do popisu. Przypomniał sobie jednak rozmowę na portalu i uspokoił się. Nie zrobi tego.

— Jungkook, poczekaj, nie odpowiedziałeś — krzyknął Taehyung, gdy młodszy z jednym z czystszych ręczników zmierzał w stronę łazienki. Brunet zbył jego słowa i zatrzasnął drzwi.

Złość zmieszała się z frustracją, ale Taehyung nie mógł teraz odpuścić. Poczeka, aż Jeon opóści toaletę i potem z nim porozmawia. Myśląc o tym zastanowił się, czy to dobry pomysł. Przed chwilą Jungkook zemdlał, gdy tamten go zapytał, więc i tym razem mógł zareagować podobnie. Taehyung musi wiedzieć. Jungkook musi odpowiedzieć. Tylko co, jak zemdleje? Albo gorzej. To go nie motywowało.

Zerknął na brudną stertę i ruszył w jej stronę. Trzeba jakoś odpokutować. Pierwszą w dłoń wziął białą bluzkę młodszego i z wachaniem powąchał ją. Ponownie uderzył go nieprzyjemny zapach potu, dlatego unranie odrzucił w bok, a do niego dołączyły potem równie śmierdzące rzeczy. Jak się okazało cała sterta była zdatna jedynie do prania, więc leżała już przygotowana do wrzucenia wprost do pralki. Zajęło to Kimowi dosłownie chwilę, więc wziął się za mycie brudnych talerzy, szklanek i sztućców. Wolno lecąca, ze względu na kąpiącego się Jungkooka woda zniechęciła go jednak, więc zdecydował się wyzbierać wszystkie śmieci. Nazbierał ich niemal pół worka, który odstawił do maleńkiego przedpokoju. Był szczerze dumny ze swojej roboty wykonanej w tak krótkim czasie, lecz zaniepokoił się, że Jungkook nie opuścił jeszcze łazienki, bo krótki czas na kąpiel to nie był.

Taehyung podszedł do białych drzwi z toalety i dosyć mocno zapukał.

— Żyjesz? — jedyne, na co w tamtej chwili wpadł.

Woda została zakręcona, a Kim usłyszał ciężkie wstąpienie na posadzkę. Uznał to za odpowiedź i wrócił do salonu. Odczekał trzy minuty i kolejne, i kolejne, aż nareszcie wrócił pod drzwi.

— Stało się coś?

— Jeszcze tu jesteś? — Taehyung zdębiał, kiedy dosłyszał zapłakany głos.

— Co ty, płaczesz?

— Wcale nie — próbował się tłumaczyć młodszy, ale zaprzeczył sobie, gdy głośno pociągnął nosem. Drzwi otworzyły się, a Kim wzdrygnął się, kiedy zobaczył mocno zapłakanego Jungkooka, dodatkowo w tym samym ubraniu.

— Dlaczego się nie przebrałeś? — zapytał, ale uświadomił sobie, że tamten nie ma żadnej czystej odzieży. — Rozbieraj się — zażądał, na co młodszy lekko zadrżał. Blondyn sprostował szybko, że chce uprać mu ubranie, więc tamten wykonał polecenie. — Bokserki też — dodał, widząc potem zakłopotanie drugiego. Podał mu ręcznik, aby się owinął, co Jungkook zrobił i oddał mu brudną bieliznę. Taehyung wyminął go w drzwiach, stając naprzeciw pralce, w którą wpakował ubrania, wracjąc się po część rzeczy w podobnym kolorze, zostawioną w salonie, po czym uzupełniając proszkiem, włączył urządzenie.

Taehyung wrócił do Jungkooka, który zdąrzył pókść już do salonu i rozejrzeć się po wysprzątanym pomieszczeniu. Wyszeptał ciche podziękowania, gdy usiadł na czystej kanapie, z wciąż owiniętym ręcznikiem.

— Nie ma sprawy, a teraz Jungkook — rozpoczął nurtującą go rozmowę. — To ty jesteś Je?

W młodszym zebrały się wszystkie pozytywne i negatywne emocje na raz. Czuł pulsowanie w czaszce i coraz mocniejsze uderzenia serca. Pora by wyjawić prawdę, mogącą zniszczyć tą relację. Przez cały czas mógł udawać, że nie wie kim jest Jungkook, a wszystko byłoby idealnie. Tylko jak długo potrafiłby męczyć się pisząc z tym sztucznym szczęściem? Nawet Taehyung zastanawiał się, jak taki chłopak, żyjący od pewnego czasu w takim miejscu i przeżywający koszmar, może być tak pozytywny w rozmowie z nim. W tamtych chwilach powątpiewał w swoją teorię, ale z biegiem kilku sekund wracał do niej z nową nadzieją. Nadzieją?

Jungkook bał się, że każdy oddech, każdy ruch wyciągnie z niego życie, więc przed dłuższy czas siedział w bezruchu i przysłuchiwał się głośno bijącemu sercu. W tamtej chwili narząd stawał się dla niego poczuciem niebezpieczeństwa, zupełnie, jakby był tykającą coraz głośniej bombą. Niewłaściwy ruch i mogła wybuchnąć, co swoją drogą oszczędziłoby Jungkookowi stresu z odpowiedzi, ale również uniemożliwienie zobaczenia reakcji Taehyunga.

Wziął kilka głębszych wdechów i spojrzał wprost na Taehyunga.

— Czy jeżeli powiem ci, że tak, znienawidzisz mnie?

Twarz Kima nie zdradzała kompletnie nic, poza tym, że aż krzyczała, iż Jungkook musi najpierw powiedzieć mu jak jest, a dopiero potem stwierdzi, co zrobi.

Jungkook patrzył w brązowe tęczówki, odpowiedzialne za nierozsądne zauroczenie, przeradzające się z każdym dniem w coś więcej. Uwielbiał te oczy, jednocześnie pragnąc się ich pozbyć, chcąc je znienawidzić i porzucić. Oczekiwał, że kiedyś uda mu się wyzbyć uczucia i normalnie żyć, co z sekundą na sekundę stawało się jedynie snem, zbawieniem, lecz nie rzeczywistością. Wszystko było nie tak. Każdy skrawek Taehyunga, rówieśników, świata emanował nienawiścią do jego miłości i nie pozwolił jej zaakceptować. Była to miłość zrodzona przypadkiem, niedopuszczalna w tym życiu oraz nigdy nie możliwa do odwzajemnienia. Wszystko było przeciw, a sam Jungkook nie mógł poradzić sobie z przezwyciężeniem trudności, więc już się poddał. Poddał się w chwili zablokowania Taehyunga, wcześniej wciąż wierząc w zmianę. Teraz miał wrażenie, iż ponownie wierzy.

— Przez cały czas byłem Je.

Taehyung patrzył w milczeniu na mimikę twarzy młodszego i przyłapał się na odetchnięciu z ulgą, jak również na nieświadomym uścisku z brunetem.

— Chyba od początku chciałem, żebyć to był ty — wyszeptał mu do ucha. Pogłębił uścisk, za moment odsuwając się od Jungkooka. — Muszę iść, przyjdę jutro.

Brunet wpatrywał się w niego w osłupieniu i powstrzymał łzy. Uśmiechnął się za to delikatnie.

— Dziękuję ci.

— Wypierz później resztę. Umyj sobie chociaż talerz na jedzenie i szklankę na picie, ja zrobię jutro resztę — wytłumaczył zakładając buty.

— Potrzebuję tylko, żebyś przyszedł — wyszeptał, myśląc, iż starszy nie słyszał, lecz tamten stojąc tyłem do niego uśmiechnął się i wyszedł.

Taeś, gejuszku, a tak się spierałeś, że nie i fuj, a tu masz.

☢ Homunculus ♂♂ vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz