🚹🚹 23

4.4K 354 111
                                    

jKdoo: śmieciu

jKdoo: wciąż masz zamiar mnie okłamywać?

jKdoo: niby mnie kochasz, tak?

jKdoo: jeśli nie umrzesz, sam zabije cię za wszystko co mi zrobiłeś

jKdoo: słyszysz?

jKdoo: Taehyung?

jKdoo: słyszysz mnie?

jKdoo: przepraszam

– Taehyung? Słyszysz mnie?

Do uszu Taehyunga dobiegł delikatny głos jego miłości. Ten jedwabisty głos, który ukoił jego wnętrze. Zwlekał chwileczkę z otwarciem oczu.

– Przepraszam, słyszysz? Kocham cię. To moja wina – mówił wciąż Jungkook. – Jimin, nie idź – zaczął łkać.

– Sory Jungkookie, ale serio muszę iść. To już za długo. Boję się o mamę – Taehyung nie znał tego głosu.

– Jimin! – zapłakał żałośnie, a Taehyung w tamtej chwili otworzył oczy. Usłyszenie tego zapłakanego, smutnego głosu zabolało go.

– Wiesz jaką mam sytuację. Przepraszam, nie mogę jej stracić.

I wyszedł. Tyle zobaczył zamglonym wzrokiem Taehyung, zanim czerwona od płaczu buźka Jungkooka nie zajęła wszystkich jego myśli.

Cudowny. Tak twierdził Taehyung. Jak on mógł przez tyle czasu krzywdzić tego malucha. Czemu potrafił z uśmiechem i pretensjami do niego uderzyć go w twarz i nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Teraz są i nadrabiają za tamten czas.

– Taehyung! Obudził się, panie Sangyeon! Obudził się!

– Jungkook? – weszeptał Kim. Wiedział, że to jest rzeczywistość, a nie te okropne wiadomości. To był jedynie wytwór jego wyobraźni. Chyba.

– Już, cii, jestem tu – pogłaskał go po twarzy łagodnie. Szorstkość jego dłoni koiła zdenerwowanie Taehyunga.

– Nienawidzisz mnie?

Młodszy chłopak spojrzał na niego zaskoczony i szczerze zmieszany, skąd u niego w ogóle takie pytanie.

– Kocham cię, przecież wiesz.

– Miałem sen. Koszmar. Nienawidziałeś mnie w nim.

Jeon uśmiechnął się smutno i na chwilę przymknął powieki.

– Kiedyś próbowałem cię znienawidzić. Nawet jeśli bym chciał, nie potrafię.

Kocha. Nie nienawidzi. Naprawdę kocha.

– Mówiłem, żeby pan się nie przejmował, panie Jeon. Obiecałem, że za moment się obudzi – odparł nowo przybyły, który przez strój identyfikował się w głowie Taehyunga jako lekarz. – Jeśli mógłbym pana prosić o wyjście, panie Jeon. Chcę zbadać pańskiego przyjaciela.

Jungkook przytaknął tylko głową i bez słowa wyszedł.

Umysł Taehyunga stał się górą, a myśli utworzyły lawinę, uderzającą w skały tego właśnie wzniesienia. Upadały pytania i pewne myśli. Nie był w stanie skoncentrować się na badaniu i nawet nie orientował się, że odpowiada na niektóre pytania. To było dla niego zwyczajnie niewyobrażalne. Cały Jungkook był nirwyobrażalny, a myślenie o nim powodowało miły ból w całym ciele, mieszający się z tym nie przyjemnym. Jednak był szczęśliwy, że tamten kocha go i będzie to robił wciąż i nie zmieni tego nawet przeszłość, która nie była nawet odrobinkę kolorowa. To nie przeszkadzało Jeonowi. Taehyung był pełen podziwu w stosunku do tego malca, ale był również przerażony jego przywiązaniem do siebie. W końcu jak zareagował by, gdyby w połowie próba samobójcza Taehyunga doszła do skutku? A doszłaby, gdyby nie myśli Taehyunga odnośnie tego, że w tym czasie Jeon coś sobie zrobił. Wtedy musiał znaleźć się u niego. Nie planował wszystkich zdarzeń, ale ostre narzędzie w jego ręce w tamtej chwili pierwotnie miało spowodować większe szkody. Jungkook był jego promyczkiem, ratującym go przed końcem, co brzmi dosyć żałośnie i naciąganie.

Jungkook nigdy nie opuściłby Taehyunga. Nie byłby w stanie nawet przełknąć jednej tabletki, powodującej zaśnięcie, wówczas, kiedy uświadamiał sobie, że nie zobaczy swojej miłości. Był zrozpaczony tym, że Taehyung próbował to zrobić i nawet fakt, że później znalazł się u niego nie napawał go szczęściem. Czuł się jeszcze bardziej winny jego stanowi. On nie odpisywał, bo był tak smutny. A przez to Taehyung się załamywał.

Oboje czuli się żałośnie i beznadziejnie, chociaż nie zdawali sobie sprawy z tego, że wzajemnie obwiniają się swoim stanem. Potrzebowali siebie, ale niefortunnie niszczyli własne wnętrza.

Nie potrafili zrozumieć, że zwykły uścisk, nie powodujący szkody, ani poczucia winy, wystarczyłby dla chwili spokoju. Ostatecznie nie wytrzymaliby długo bez szczerej rozmowy, lecz może wreszcie, po bardzo, bardzo długim czasie zapomnieli by o przeszłości i żyli by nowym, lepszym i szczęśliwym życiem.

Ostatecznie Jungkook powiedział jeszcze Taehyungowi, że go kocha, po czym wrócił do domu. Pożegnanie bolało go okropnie, ale Taehyung również musiał odpocząć.

Po powrocie usiadł na swojej kanapie i odczytał wiadomości Kima, zalewając się łzami i szeptając przeprosiny. On wybaczył Taehyungowi, a Taehyung wybaczył mu, więc czemu wciąż sumienie krzywdzi go tak bardzo?

To nie będzie trwało wiecznie, jednak na tę chwilę męczyło Jungkooka bardzo mocno.

Sprostowanie, bo widze, że wiele osób nie orientuje się, co się działo i przepraszam za brak umiejętności opisowych — to był sen nieprzytomnego Taehyunga.

☢ Homunculus ♂♂ vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz