🚹🚹 20

5K 413 152
                                    

Taehyung siedział z komórką w dłoni i oddychał głęboko, próbując zmniejszyć ilość łez. Przecierał powieki swoją zgrabną ręką i zaciskał oczy, które już bardzo mocno go szczypały. Wciąż patrzył na otwarty chat i czekał, aż Jungkook wreszcie odczyta wiadomość. Bał się o Jeona i każda chwila stawała się bolesna i przerażająca. Miał wrażenie, iż młodszy chłopak stara się pokazać mu własne cierpienie, które nawet w połowie nie było tak ogromne, jak paroletnie tortury wewnętrzne Jungkooka. Mimo to był też wściekły na chłopaka, że przez niego umiera ze strachu, spowodowanego obawą o zdrowie Jeona.

Wyłączył aplikacje, poczekał chwilę i włączył ją na nowo, z nadzieją, że może coś się tam zacięło, a Jungkook odpisał. Nic z tego. Wiadomości przez trzy godziny były nieodczytane, a Taehyung nie spuszczał oka z chatu. Tak bardzo go to bolało, a największym cierpieniem było to, że nie mógł zwyczajnie pójść do chłopaka, bo tamten nie chciał go widzieć. Ale może powinien go odwiedzić, ponieważ Jungkook mógł sobie coś zrobić – o czym Taehyung nie chciał nawet myśleć.

Kim spojrzał na zegar ścienny, pokazujący już sporo po ósmej wieczór, ale rękawem szarej bluzy otarł łzy i wstał z łóżka, łapiąc przez chwilę równowagę. Złapał się jedną ręką za głowę, a drugą podniósł swój telefon. Wciąż zero odpowiedzi, ani nawet wyświetlenia, więc zebrał się w sobie i powstrzymując drżący oddech wyszedł z pokoju.

Stał przed drzwiami do mieszkania Jungkooka i oddychał głęboko. Czuł się potwornie, ze względu na własny stan i tego, że Jungkook znów był przez niego zły i smutny. Wachał się czy zapukać, czy odejść, lecz wiedział, że musi to zrobić.

Uderzył parę razy w drzwi, ale nie usłyszał nawet kroków. Powtórzył czynność parę razy, dzwoniąć naprzemiennie dzwonkiem, ale z tym samym skutkiem. Już doszczętnie przerażony szarpał za klamkę i walił we wrota. Znów płakał. Tak bardzo się obawiał.

– Co tu się dzieje?

Taehyung powoli zerknął na mężczyzne, który otworzył drzwi zaraz za nim. Był już siwym, staruszkiem, widocznie zaciekawionym hałasem.

– Przepraszam, ale chyba coś się stało mojemu koledze.

Wstydził się łez, ale nic nie mógł na nie poradzić, a ten pan mógł mu pomóc.

– Oh, pan Jeon wyszedł jakiś czas temu, akurat kiedy wracałem z żoną do domu – odpowiedział sympatycznie. – Niech się pan nie martwi.

– Aa, o której pan wrócił?

– Około godziny temu.

Czyli Jungkook był w domu przez dwie godziny, kiedy Taehyung do niego pisał.

– Dziękuję bardzo – powiedział grzecznie. – To ja na niego poczekam.

– Nie ma za co – uśmiechnął się miło mężczyzna i zamknął drzwi do mieszkania.

Kim czuł się już wystarczająco skrępowany tym, że jeśli ten pan go słyszał, musieli robić to również inni mieszkańcy, a on zamierzał czekać na Jeona pod tymi drzwiami, aż tamten nie raczy wrócić.

Stał więc oparty o ściane i czekał. Ciągle patrzył na wyświetlacz komórki, z nadzieją, że Jungkook coś napisał. Nie było nawet szans. Czas leciał wolno, a sekundy wydawały się ciągnąć w nieskończoność. Mimo to Taehyung widział, iż minęło już pół godziny, co bardzo go rozczarowało. Miał dosyć stania, więc usiadł na zimnych kaflach, opierając się plecami i drzwi. Czekał i czekał.

Bez zmian wciąż siedział i oczekiwał na przyjście Jungkooka. Nie przyszedł. A przynajmniej do momentu, w którym na wyświetlaczu Taehyung nie pojawiła się godzina dwudziesta trzecia pięćdziesiąt.

Widok Jungkooka doszczętnie dobił Kima. Zapłakany, czerwony z zimna. Dodatkowo oparty o ramię jakiegoś chłopaka, którego Taehyung nie znał.

– Jungkook – wyszeptał jedynie Kim, wstając pośpiesznie z podłogi.

Był załamany i wściekły na siebie za to, co uczynił. Był potworem.

– Przepraszam, Jungkook – wychlipiał już po chwili. Nie umiał po raz kolejny pohamować się i rozpłakał się na dobre, a słone krople wpadały mu aż do ust. Jeon wydawał się zaskoczony i smutny. Odczepił się od nieznajomego bruneta i stanął przed blondwłosym Taehyungiem.

– Tae – zaczął niespuszczając z niego wzroku. – Nie przepraszaj.

– Zrobiłem ci tak wiele złych rzeczy, jeszcze to dzisiaj – chlipiał starszy.

Jungkookowi krajało się serce, gdy patrzył na obiekt westchnień i błagał, aby tamten go nienawidził i nie robił sobie dalej tej krzywdy.

– Nie Taehyung, to – przerwał na moment – nie twoja wina.

– Moja! – wykrzyczał wręcz przez łzy. – Biłem cię, wyzywałem, obrażałem i jeszcze pocałowałem! Przepraszam cię tak bardzo! Błagam, wybacz mi – wyszeptał ostatnie zdanie, klękając przed czarnowłosym, zwijając się w kłębek.

Jeon rzucił się na ziemię, naprzeciw Taehyung i położył mu dłonie na ramiona, zmuszając do wstania.

– Taehyung, to nie tak – powiedział cichutko młodszy. Głos drżał mu koszmarnie, a łzy spływały gęsto po policzkach. – Ja powinienem przeprosić. Nie miałem pojęcia, że tak zareagujesz, myślałem, że mnie nienawidzisz – mówił z przerwami na oddech.

Taehyung trząsł się bardzo mocno i łapał każdą odrobinę powietrza bardzo łapczywie. W głowie kręciło mu się jak nigdy dotąd i miał wrażenie, że zaraz zemdleje.

– Kocham cię, Jungkookie – szeptał. – Przepraszam cię za wszystko, jestem jebanym hipokrytą, przepraszam. Nie musisz mnie kochać, po prostu wybacz mi, błagam.

– Nie rozumiesz mnie Taehyung – odparł patrząc mu w oczy Jeon. – Boję się cię stracić.

– Teraz ja tracę ciebie! – krzyknął rozżalony starszy chłopak.

Jungkook wiedział, że Tae ma rację. Już nie może czekać więcej, bo nie tylko on cierpi. Jungkook nie chciał jedynie, by Taehyung przeżywał przez niego nic złego, a to on był jego powodem bólu.

– Przepraszam, Tae – wziął porządny wdech i otarł twarz rękawem. – Kocham cię.

Nadmiar emocji spowodował utratę przytomności u Taehyunga. A może jednak to nie nadmiar emocji, a coś co wydarzyło się wcześniej?

Mam wrażenie, że czasem chcecie mnie zabić 🙆 Spokojnie, nie zniknę znów na tyle czasu, tylko mnie nie popędzajcie, bo aż się odechciewa ♥
Co myślicie odnośnie tego opowiadania? Bo chyba nie pytałam, a czytanie komentarzy jest fajne. Kiedyś już pod którymś rozdziałem pisałam, że jest to mdłe, a niektóre wątki tracą sens, ale ja osobiście bardzo lubię to opowiadanie i jest ono dla mnie jednym z ulubieńszych. Ogólnie to ja nic nie chce mówić, ale miło by było, gdyby ktoś zerknął na moje najukochańsze dzieci zatytułowane "Look at me" i "Let me breath", ponieważ nie są zbyt długie (to one shoty), a pisanie ich było nie tyle, co przyjemne (bo uwierzcie, serduszko pękało), ale bardzo, bardzo pomagające się 'wyżyć' i włożyłam w nie całą duszę i resztę.
To tyle w notce, rozdział pojawi się, jak będę miała czas i chęci ♥ Kocham.

☢ Homunculus ♂♂ vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz