uran

207 44 2
                                    

Żadne zadanie nie jest rutyną, dlatego każdy przypadek trzeba rozpatrywać pod nowym kątem i brać pod uwagę okoliczności, których nie spodziewaliśmy się przy minionej wyprawie.

Zapomniałem o tym i jeden tragiczny w skutkach błąd był moim ostatnim.
Wszystko układało się po myśli dowództwa, do czasu, w którym odzyskałem kontrolę nad swoim normalnym ciałem.
Byłem wyczerpany, obolały i czułem, że moje kończyny nie zachowują się w ten prawidłowy dla mnie sposób.
Mimo iż spełniłem swoją rolę, to nie potrafiłem o własnych siłach wstać z zakurzonej ziemi. Dusiłem się pyłem wpadającym do nozdrzy i nie mogłem nic z tym zrobić, a jedyną nadzieją był ratunek, który nie nadchodził.
Nie widziałem cię.
Nie mam pojęcia kiedy tuż nade mną pojawił się mój kat.

Byłem oddalony o kilka metrów od ciebie.
Dopiero, gdy wielkie cielsko wroga runęło z głuchym hukiem, zobaczyłem to na własne oczy.
Wszystko poszło gorzej niż przewidywaliśmy, a raczej rozpaczliwie źle.
Byłeś bezwładny, twoje przemęczenie nie dało ci szansy na ucieczkę. Uwolniłeś się z formy potwora, którym w rzeczywistości nie byłeś.
Pokonywałem metry, na oślep próbując dostać się do ciebie przed przeciwnikiem, który już sięgał wielkim, brudnym łapskiem po ciebie.
Widziałem, że bezduszna istota pochwyciła cię, a mi brakowało zaledwie kilku sekund, do tego by wyrwać cię z potrzasku.
Próbowałem odciągnąć jego uwagę, ale zrobił coś czego się nie spodziewałem.
Rzucił tobą, w czasie gdy wymierzałem mu ostateczny cios.
Spóźniłem się i wiedziałem, że konsekwencją będzie twoja krzywda.
Eren, ja bezradnie patrzyłem, jak niczym kometa, uderzasz w ziemię. Jak twoje ciało jest rwane na strzępy przez siłę, które zatrzymuje cię, tam na podłożu.
Moje oczy były pełne łez, gdy dotarłem do ciebie.
Widziałem, jak z twojej nogi wystaje biała kość, a rozerwane ubrania zalewa krew.
Eren, byłem przerażony.
Rzuciłem ostrza nie zważając na czające się gdzieś w lesie niebezpieczeństwo.
Odwróciłem twoje ciało, które targane bólem drżało w moich rękach.

Po upadku byłem świadomy. Zachowałem trzeźwość umysłu i bezradnie obserwowałem jak wcześniej próbowałeś mnie ocalić, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że nie jestem na tyle silny.
Moja podróż miała dopiero się zacząć.
Czułem twoje ręce, widziałem tą przystojną twarz, z której docierały twoje zapewnienia o moim powrocie do zdrowia.
Rozkazałeś mi pozostać przy tobie, czułem jak twoje łzy spływają na moją twarz.
Zebrałem resztki sił by podnieść połamaną rękę. Nie byłem w stanie wykonać twojej woli.
Zamilkłeś, gdy poczułeś mój dotyk na swoim policzku. Powiedziałem twoje imię, a ty uśmiechnąłeś się, dusząc w sobie szloch. Pierwszy raz widziałem by twoje opanowanie kompletnie wyparowało, a spojrzenie wydawało się tak bliskie gwiazdozbiorom, przez mieniące się w nim słone krople.
Zapewniłem cię o swojej miłości, która jest rozległa, tak jak wszechświat, dostając w odpowiedzi twoją rozpacz, która zalewała moje serce smutkiem.
Przytulałeś mnie, na zmianę krzycząc moje imię, a także co jakiś czas całując moją poranioną skórę.

Nie mogłeś mówić takich rzeczy.
Oddałem ci wszystko co miałem, nauczyłem wszystkiego co wiedziałem, a zrobiłbym to jeszcze lepiej, tylko nie zostawiaj mnie.
Nie chciałem udowadniać swojej siły bez ciebie.
Obiecuję, że przestanę być ciemnością, tylko błagam nie gaś woli życia na moich rękach.
Kocham cię i właśnie przez to nie możesz mnie zostawić.
Popełniałem błędy, które chciałem naprawić. Tyle rzeczy przed nami, nie widziałeś ze mną ośnieżonych, górskich szczytów, piaszczystych, białych plaż i pomarańczowego słońca chowającego się za horyzontem błękitnego oceanu.
Jesteś moim niebem, zbawieniem i ocaleniem.
Spotkajmy się po drugiej stronie, będę wypatrywał cię każdej nocy. Patrzył w gwiazdy i myślał o tobie. Obiecuję ci nie zapomnieć twojego imienia, wyglądu, zapachu. Barwa twojego głosu zostanie w moim sercu na zawsze, a te spojrzenie będzie moim porankiem, mglistym i melancholijnym.
Nie chciałem tego słuchać.
Dlaczego twoje ciało nie leczyło się?
Jaki był powód i kiedy zawiniłem galaktyce, która mnie ukarała?
Zabierała mi moje najdroższe światło.

Czułem twój dotyk coraz słabiej. Byłem spokojny, gdy moje powieki stawały się cięższe. Cielesne cierpienie nie było porównywalne z tym, co czułem, gdy cię zostawiałem.
Każdego dnia dawałeś mi akceptację i uczucia, które gdy tylko chciałem, miałem na wyciągnięcie ręki. Przy tobie stałem się mężczyzną, który budził się wyłącznie dla ciebie. Śniłem, widząc cię w sennych marzeniach, a także miałem nadzieję zestarzeć się razem z tobą, ponieważ chciałem robić dla ciebie absolutnie wszystko.
Byłeś taki kruchy i smutny, ale poprosiłem cię po raz ostatni o uśmiech.
O uśmiech pełen rozpaczy, którym miałeś przeistoczyć podróż do lepszego świata, w coś co potrafiłeś dać mi jako jedyny.

Musisz być moim żołnierzem, wojownikiem. Spraw by ten świat był taki jak sobie wymarzyliśmy, a ja poczekam na ciebie.

SP4C3 1 | R I R E N |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz