Gdy odzyskała przytomność, wokół niej stała grupa ludzi próbujących ją ocucić. Początkowo, kiedy powracała do kontaktu z rzeczywistością, była bardzo oszołomiona. Gdy jednak ocknęła się w pełni, w jej głowie zrodziła się tylko i wyłącznie jedna, absorbująca całą uwagę myśl – uciec stamtąd i już nigdy nie wrócić. Nie mogła dłużej oglądać tego przeklętego miejsca. Nie mogła znieść tych wszystkich ludzi, którzy składali jej kondolencje, mówili jak jest im przykro. Jakby te puste słowa cokolwiek dla niej znaczyły... Jakby mogły coś zmienić... Jakby były cokolwiek warte... Przecież tak naprawdę nikt spośród zebranych nie był w stanie nawet wyobrazić sobie jak przejmujący ból trawił jej tkanki, palił serce czy rozrywał duszę. Nie potrafił pojąć tego, co tliło się w jej umyśle, który zapętlając się, bezlitośnie malował przed nią portret Oliwiera leżącego w karetce. Cierpiała tak dotkliwie, iż żadne, nawet największe pokłady empatii nie umożliwiały poznania jej uczuć osobie, która nie poznała na własnej skórze podobnej męki. Nierozróżnialne emocje skumulowane pod dowództwem paraliżującej rozpaczy targały nią niczym sztorm spienioną falą, przez co Zuza nie potrafiła ze spokojem patrzeć na ludzi, którzy obłudnie wmawiali jej, że wiedzą, co czuje, rozumieją ją doskonale i chcą jej pomóc. Nie była w stanie znieść ich hipokryzji. Nie dzisiaj. Nie tym razem...
Dlatego też, nie zważając na protesty innych, momentalnie zerwała się z miejsca i wyswobodziwszy się z krzyżujących spojrzeń oraz plączących ją dłoni, najszybciej jak tylko potrafiła wybiegła ze stadionu. Uciekając, dziewczyna ani razu nie spojrzała za siebie, by sprawdzić, czy ktoś przypadkiem nie podążał za nią. W tamtej chwili nie interesowało jej to choćby w najmniejszym stopniu. Przecież i tak nikt nie byłby w stanie jej zatrzymać.
Nie miała pojęcia, co dalej robić. Świat falował przed jej oczami, a ona nie potrafiła skoncentrować się ani na chwilę. Rozbiegane myśli gnały przed siebie, nie układając się jednak w logiczną całość. Orłowska tkwiła w impasie. Pierwszy raz od bardzo dawna nie miała żadnego wyjścia, na zapleczu życia nie czekały na nią drzwi ewakuacyjne. Skołatane serce, umęczone morderczym maratonem, pragnęło jedynie chwili spokoju. Jeśli dziewczyna jednak zwolniłaby choćby na ułamek sekundy, nie byłaby w stanie podjąć ponownie jakiegokolwiek działania. Opadając z sił, odpłynęłaby pośród morza słonych łez. Napędzone żalem mięśnie nie pozwalały jej jednak na wytchnienie. Biegła więc nieprzejednanie, nie wiedząc, dokąd zmierza. Uciekała, nie mając naprawdę pojęcia przed czym. Była pewna jedynie tego, że nie wytrzyma w tym okropnym miejscu ani chwili dłużej. Miejscu, które do tego feralnego dnia, przynosiło jej niezmiernie wiele radości. Chciała uciec jak najdalej. Uciec od cierpienia, bólu, rozpaczy. Od obrazów i dźwięków, które wytrwale lawirowały wewnątrz jej głowy, nie pozwalając na ukojenie. Była bliska obłędu.
Oddalając się coraz bardziej od stadionu, nieustannie biegła w nieznane. Mimo upływu czasu wciąż nie wiedziała, dokąd zmierzała. Nie wiedziała, w którym kierunku się udawała. Wiedziała tylko, że nie mogła przestać biec. Nie potrafiła zatrzymać swoich mięśni napędzanych adrenaliną. Tkwiła w amoku, który przesłaniał jej logikę. W pewnym momencie jednak, nie zwalniając tempa, rozejrzała się wokół jakby chcąc chociaż spróbować wyrwać się z otępienia. Kiedy jednak dostrzegła, gdzie się znalazła, momentalnie oblała ją fala gorąca, a oczy po raz kolejny wypełniły się łzami. Mijała miejsca, które znała, w których spędzali wspólnie czas. Miejsca ich spacerów, randek, pocałunków, ale i szczerych rozmów. Przejmujący ból ponownie oplótł jej serce cierniami. Nie była w stanie tego znieść. Mimo starań, nie mogła dłużej wypierać wspomnień. Musiała więc od nich uciec. Biegła tak szybko jak jeszcze nigdy w życiu. Jakby chciała oderwać się od tego przerażającego bólu i pustki, które czuła. Jakby chciała obudzić swój otępiały umysł, który ciągle od nowa odtwarzał najgorszą chwilę w jej życiu. Jakby chciała wyprzedzić czas... Naiwnie próbowała uciec przed goniącym ją światem. Łudziła się, że w ten sposób zmieni rzeczywistość, zaklnie świat. Że za chwilę przerażona obudzi się w jego ramionach i usłyszy, że wszystko jest w porządku, że to tylko straszny sen. Za chwilę poczuje ciepło jego ciała i usłyszy miarowe, głośne bicie jego serca – najpiękniejszą melodię na Ziemi.
![](https://img.wattpad.com/cover/115272227-288-k434305.jpg)
CZYTASZ
✓ Antequam Vadam ✓
Random"Moje życie to jedno wielkie pasmo nieszczęść. Moje życie to cierpienie, upodlenie, ból, żal, smutek, gorycz, rozpacz, brak akceptacji i odrzucenie. Ale w życiu każdego człowieka pojawia się jakiś promyk nadziei... Mój pojawił się, kiedy poznałam wł...