O poranku pierwsze promienie słońca wdarły się przez cienką tkaninę rolet do sypialni niczym nieproszony gość. Jasność skierowała się ku oczom Oliwiera, wywołując na jego twarzy grymas. Blask lekko go oślepił, ostatecznie wyrywając go z upojnego snu. Lejkowicz leniwym, okrężnym ruchem dłoni przetarł zaspane oczy i niechętnie rozchylił ciężkie powieki. Kilkukrotnie poruszył zbolałym karkiem, po czym zacisnął dłonie w pięści i uniósł je do góry, chcąc rozprostować odrętwiałe po nocy ciało. Niespodziewanie jednak poczuł na swojej klatce piersiowej ciężar, który uniemożliwiał mu rozciągnięcie zesztywniałych mięśni. Był to jednak niezmiernie wspaniały ciężar. Na jego nagim torsie spoczywała bowiem głowa Zuzy, która nadal słodko drzemała. W pierwszym odruchu chłopak miał zamiar obudzić dziewczynę i natychmiast zmienić pozycję na wygodniejszą. Po chwili wahania jednak zmienił zdanie. Widząc blondynkę, która nieruchomo spoczywała na jego ciele, uśmiechnął się do siebie. Była naga i bezbronna, zdana wyłącznie na niego. Oliwier odruchowo uniósł dłoń, aby pogładzić jej gęste włosy, jednak wstrzymał się, gdy jego ręka znalazła się tuż nad głową dziewczyny. Nie. Doskonale widział, że nawet najdrobniejszy dotyk mógłby ją obudzić. Pomimo, iż jego obecna pozycja była dla niego niezmiernie niekomfortowa, nie chciał przerywać lekkiego snu zielonookiej. Wiedział bowiem, że przeżycia zeszłej nocy z pewnością bardzo ją zmęczyły. „Trudno, mogę trochę pocierpieć – pomyślał, wsuwając prawą dłoń pod głowę, by choć odrobinę ulżyć swoim kręgom i wbijając wzrok w poruszane spokojnym, miarowym oddechem ciało blondynki. – Chyba nie będzie spała do południa..."
***
Zuza lekko uniosła powieki. Oczami wąskimi jak szparki spostrzegła, że pokój wypełnił już jasny, słoneczny blask. Musiał być już ranek. Dziewczyna jednak nie chciała jeszcze wyrywać się z błogiego stanu półświadomości, w którym obecnie tkwiła i ponownie mierzyć się z szarą codziennością. Nie chciała przerywać swojego cudownego snu. Snu o nocy spędzonej z Oliwierem. Czuła się tak cudownie! Naiwnie łudziła się, iż poranek nigdy nie nastanie, a marzenie nie dobiegnie końca. Niestety tego dnia musiała opuścić wygodne łóżko dość wcześnie, ponieważ miała sporo zadań do wykonania. Wczoraj przez swoje złe samopoczucie bardzo zaniedbała naukę, a przecież matura zbliżała się wielkimi krokami. Z tego więc powodu nie mogła pozwolić sobie na kolejny dzień słodkiego lenistwa. Niechętnie otworzyła oczy i szybko omiotła sypialnię przelotnym spojrzeniem. Wciąż nie potrafiła przyzwyczaić się do tego, iż zaraz po przebudzeniu jej wzrok nie padał na zielone ściany jej starego pokoju, srebrzystoszary zegar i świerk rosnący za oknem. Witając dzień w nowym miejscu, w dalszym ciągu czuła się nieswojo. Niestety, nie mogła dłużej starać się odwlekać poranka. Sen odszedł w niepamięć, a cudny czar prysł niczym ulotna bańka mydlana. Pora znów stawić czoła nieprzychylnemu światu.
Starając się poruszyć, niespodziewanie spostrzegła, że jej głowa wcale nie spoczywała na poduszce, lecz na nagim ciele jej chłopaka. Lekko przerażona spuściła zawstydzony wzrok, kierując spojrzenie na swoje roznegliżowane piersi okryte jedynie chłodnym materiałem pościeli. Nagle zapragnęła zakryć się najszczelniej jak tylko potrafiła, jednakże obawiała się, że wykonując choćby najdrobniejszy ruch, obudzi Oliwiera, a swoim wstydem wywoła u niego niepohamowany atak śmiechu. Przełykając nerwowo ślinę, poskromiła instynkt i lekceważąc swoje skrępowanie, przymknęła oczy, by choć na chwilę zatrzymać pędzący czas i przeanalizować sytuację, w której niespodziewanie się znalazła. A więc to nie był sen? Naprawdę byli ze sobą? Naprawdę spędzili razem noc? Tak, pamiętała. Oczami wyobraźni odtwarzała wspomnienia z wczorajszego wieczoru.
Wszystko zaczęło się wspólnego leżenia w łóżku i oglądania filmu, którego tytułu dziewczyna nie była w stanie sobie przypomnieć. Choć przez cały wieczór trwali pośród sielanki, Zuza pragnęła tylko i wyłącznie tego, aby Lejkowicz został przy niej już na zawsze. Później zaś zaczęli się sprzeczać – jak zwykle zresztą. A później? Później się kochali. Tak, to było jedyne właściwe słowo. Żadne inne określenie bowiem nie było zdolne do wyrażenia tego, do czego doszło między nimi tego wieczoru. Kilkukrotnie już blondynce zdarzało się zastanawiać nad tym, jak będzie wyglądało ich pierwsze prawdziwe zbliżenie. Nigdy jednak nie spodziewała się, że może to być najbardziej niezwykły moment, jakiego kiedykolwiek doświadczyła. Przekroczenie pewnej granicy było ich wspólną decyzją. Oboje tego pragnęli i oboje wiedzieli, na co się decydują. Zuzka w końcu zdołała przełamać swój lęk przed bliskością. Noc z Oliwierem była najwspanialszym, co spotkało ją w życiu. Wciąż wracała pamięcią do każdej sekundy, do każdego momentu ich obcowania. Wciąż czuła na sobie subtelne muśnięcia ich ciał i ognisty dotyk ich warg. Nigdy nie sądziła, że jej pierwszy raz będzie tak cudowny. Retrospekcje wywoływały u niej zawrót głowy i zapierały dech w piersiach. Tak samo jak wczoraj, powoli zaczynała tracić kontakt z rzeczywistością. Oliwier był tak delikatny, tak czuły, a zarazem tak pewny tego, co robił. Dziewczyna bez problemu dopasowywała się do każdego jego ruchu, każdego drgnięcia jego mięśni. Ich gorące, urywane oddechy mieszały się ze sobą niczym farby na palecie znakomitego malarza, a rozpalone ciała nie były w stanie znieść choćby chwili rozłąki, bezustannie łaknąc wzajemnego ciepła. Pragnęli swojej bliskości, nie zważając na nic. Po raz pierwszy stanowili doskonałą jedność – zarówno fizyczną, jak i emocjonalną. Zuza nigdy nie spodziewała się, że obcowanie z jakimkolwiek mężczyzną da jej tyle spokoju, ukojenia, a zarazem ekstazy. Rozkosz płynąca z czułości Lejka sprawiła, że zielonooka nie poczuła nawet najmniejszego bólu. Mimowolnie uśmiechnęła się do swoich wspaniałych wspomnień i lekko poruszyła głową, mocniej przytulając policzek do torsu Oliwiera.
![](https://img.wattpad.com/cover/115272227-288-k434305.jpg)
CZYTASZ
✓ Antequam Vadam ✓
De Todo"Moje życie to jedno wielkie pasmo nieszczęść. Moje życie to cierpienie, upodlenie, ból, żal, smutek, gorycz, rozpacz, brak akceptacji i odrzucenie. Ale w życiu każdego człowieka pojawia się jakiś promyk nadziei... Mój pojawił się, kiedy poznałam wł...