Rozdział 4 "Impreza"

132 10 0
                                    

Karolina

Leżałam sobie na kanapie w salonie i pisałam kolejny rozdział mojej książki, o której nikt nie wiedział, nawet Wika. Byłam pewna, że pewnego dnia ją wydam i stanie się sławna chociażby w Polsce. A gdyby jeszcze się udało w innych państwach byłabym w siódmym niebie. Jednak teraz moje myśli nie zaprzątała książka tylko pewien chłopak. Pomimo moich prób wena w ogóle się nie pojawiała przez co oczami wyobraźni widziałam przystojnego szatyna o niebieskich oczach. Dzisiaj rano na basenie okazał się całkiem miły. Jako jedyny z chłopaków nie wpatrywał się ciągle w mój tyłek, co bardzo u mnie punktowało. Zastanowiłam się co by się stało gdybym poszła z nim do łóżka. Zostawiłby mnie jak Robert, czy dalej utrzymywałby ze mną kontakt. Raczej zakładałabym, że to pierwsze. W tym wieku chłopakom zazwyczaj zależy na seksie, a nie dziewczynie. Ja sama przekonałam się o tym na własnej skórze. Bolało jak cholera, kiedy już od samego ranka po wspólnej nocy Robert zarywał do innej a na mnie nawet nie spojrzał. To było jakiś rok temu. Od tamtego czasu unikałam kontaktu z chłopakami jak ognia. Bałam się, że znowu mnie to spotka. Jednak obecny obóz jest moją przygodą i spotkaniem się ze swoimi lękami twarzą w twarz. Już dość się nacierpiałam przez jednego durnia. Nie pozwolę sobie na coś takiego po raz drugi. Teraz to ja będę zimną suką, żaden chłopak nie zdobędzie mojego serca. Co prawda podświadomie wiedziałam, że i tak ten plan spali na manowcach, ale przynajmniej dodawał mi odwagi, której trochę mi brakowało. Westchnęłam sfrustrowana zdawszy sobie sprawę, że od pół godziny ślęczę nad zeszytem i nie napisałam ani jednego nowego słowa. Odrzuciłam na bok moją książkę wraz z długopisem i oparłam się na sofie krzyżując ręce. Na szczęście przed wybuchem gniewu uratowała mnie Wika. Ta to ma zawsze wyczucie czasu.
-Kara, nie uwierzysz co się stało. Chłopaki z naprzeciwka załatwili nam impreze w hotelu razem z alkoholem, na który nawet druhna wyraziła zgodę, ale nieoficjalnie - zapiszczała szatynka
-To bardzo fajnie, ale ja nie mam w czym iść - odparłam myśląc tęsknie o moich najlepszych rzeczach spoczywających w domowej szafie
-Pożyczysz coś ode mnie. Jesteśmy mniej więcej tych samych gabarytów, więc na pewno coś się znajdzie- po tych słowach moja najlepsza przyjaciółka chwyciła mnie za rękę i powlokła do swojego pokoju
Tam spędziłyśmy bite cztery godziny dobierając wszystko dla mnie, a kolejne tyle żeby coś wybrać dla Wiktorii. Ostatecznie zostało nam zaledwie pół godziny na wyszykowanie się. Gdy byłam już gotowa stanęłam przed lustrem podziwiając swój wygląd. Tak dobrze od dawna nie wyglądałam. Może nie był to jakiś super strój ale dla mnie był odpowiedni. Zrezygnowałam z jakichkolwiek spódniczek lub spodni. Zamiast tego wybrałam prostą sukienke do kolan w kolorze wiśniowym i tego samego koloru buty na lekkim obcasie. Do tego dobrałam sobie srebrną branzoletkę komponującą się z moimi kolczykami w kształcie galopujących koni. Z kolei włosy podkręciłam w loki i upięłam sobie koka zostawiwszy kosmyk włosów luźno. Uśmiechnęłam się promiennie do swego odbicia:
-Dasz radę Kara- powiedziałam sobie i wyszłam z pokoju
W salonie już czekała na mnie Wika. Ta założyła czarną, błyszczącą miniówę i wściekle czerwoną koszulkę na ramiączkach. Do tego czarne buty na wysokich obcasach dzięki czemu nie była już taka niska. Poza tym wyprostowała swoje naturalnie pofalowane włosy i rozpuściła je tak, że kaskadami opadały jej na plecy. Poza tym delikatnie się pomalowała. Ja też mogłabym to zrobić, ale nigdy nie czułam takiej potrzeby. Z makijażem czy bez, chłopacy i tak się za mną oglądają. Wika zapiszczała, że wyglądam bosko i pociągnęła mnie w stronę pokoju chłopaków z naprzeciwka. Zapukałam zastanawiając się czy ktokolwiek to usłyszy poprzez dudniącą muzykę. Ku mojemu zaskoczeniu otworzył nam nie kto inny, a Łukasz. Chłopak wyglądał olśniewająco w ciemnych jeansach i czarnej koszulce przez którą widać było jego mięśnie. Od początku wiedziałam, że najlepiej wygląda w czerni. Szatyn spojrzał na mnie oniemiały, jednak szybko się opanował:
-Impreza będzie w holu, jednak chciałem abyście mi pomogły poznosić alkohol- oznajmił otwierając szerzej drzwi
Bez słowa go wyminęłam wchodząc do środka.

Łukasz

Jako jedyny dosłyszałem pukanie do naszych drzwi. Na następny raz dopilnuję, aby muzyka nie grała aż tak głośno. Ku mojemu zaskoczeniu w wejściu stała Karolina i szatynka, którą wcześniej widziałem na leżaku. Obie dziewczyny wyglądały bosko, ale to brunetka przyciągnęła moją uwagę. Byłem naprawdę zdziwiony, że ona zdecydowała się pojawić na imprezie. Jednak po chwili zdałem sobie sprawę, że to pomaga w moim planie przelecenia jej, więc otworzyłem szerzej drzwi:
-Impreza będzie w holu, jednak chciałem abyście mi pomogły poznosić alkohol-
Karolina wyminęła mnie bez słowa i stanęła na środku salonu z niezadowoloną miną. Szatynka po chwili wachania dołączyła do niej posyłając mi łobuzerski uśmiech. Tą zdołałbym przelecieć beż żadnych starań, co oznacza, że dla mnie jest zbyt łatwa. Robiłem to już tyle razy, że lubię wyzwania, a nie te proste drogi do przyjemności. Podszedłem do czworopaków piwa i podałem po dwa dziewczynom.
-Większość jest już na dole. Też możecie już iść- uśmiechnąłem się grzecznie
Karolina od razu skorzystała z okazji i opuściła pomieszczenie. Za to szatynka obrzuciła mnie tęsknym spojrzeniem, po czym ruszyła za koleżanką. Pokręciłem głową załamany wiedząc, że dzisiaj się już od niej nie odgonie. Gdy byłem już gotowy i upewniłem się, że wszyscy są na dole, także tam zszedłem. Impreza zaczęła się już na dobre i z niesmakiem zauważyłem pierwszych delikwentów pod wpływem alkoholu. Może i jestem taki jaki jestem i może niezbyt unikam alkoholu, ale upijać się już na początku to lekka przesada.
-Wreszcie się pojawiłeś- odezwał się za mną jakiś głos
Odwróciłem się i ujrzałem uśmiechającą się do mnie ponętnie koleżankę Karoliny. Rozejrzałem się szybko ale brunetki nigdzie nie dojrzałem. Spojrzałem z powrotem na szatynkę i stwierdziłem, że dzisiejszą imprezę zakończę zaliczeniem tej panienki. Mając taki plan w głowie odwzajemniłem uśmiech:
-Masz może ochotę się czegoś napić... - zawiesiłem głos nagle zdawszy sobie sprawę, że nie znam jej imienia
-Wiktoria. A co do pytania, to bardzo chętnie- kiwnąłem głową zadowolony
Pokierowaliśmy się w stronę baru, a ja ciągle rozglądałem się za Karoliną i nadal nigdzie jej nie widziałem. Co jednak nie oznaczało, że ona nie obserwowała mnie. Doszliśmy, czy też może dopchaliśmy się, do lady i zamówiliśmy sobie po mocnym drinku. Później porwałem Wiktorię do szalonego tańca przerywanego wypiciem kolejnego drinka. Oczywiście zawsze korzystałem wtedy z okazji aby rozejrzeć się za upragnioną przeze mnie brunetką. Wreszcie, kiedy czułem jak alkohol zaczyna zaćmiewać mój umysł, postanowiłem zakończyć tą nudną znajomość w jakimś odosobnionym miejscu. Pierwsze jakie przychodziło mi na myśl to kantorek, do którego nie mamy wstępu i jest zamknięty. Dla chcącego nic trudnego. Już wcześniej udało mi się zdobyć do niego klucze. Ot, mała kradzież. Pochyliłem się w stronę szatynki i musnąłem ustami jej ucho:
-Może pobawimy się trochę w odosobnionym miejscu?- zaproponowałem uwodzicielskim głosem
Ta w odpowiedzi uśmiechnęła się głupkowato i grzecznie podreptała za mną do kantorka. Gdy tylko znaleźliśmy się w środku przyparłem ją do ściany i zacząłem całować. Już wtedy poczułem, że coś jest nie tak. Jednak zignorowałem to uczucie i zdarłem z dziewczyny jej koszulkę. Ta jęknęła przejmująco zadowolona z rozwoju wypadków i pchnęła mnie na ścianę. Teraz to ona przypierała mnie do muru, a jej ręce, które włożyła pod koszulę, wędrowały po mojej klatce piersiowej pieszcząc moją skórę. Normalnie to ja lubiłem przewodzić, ale tym razem kompletnie nie miałem na to ochoty. W ogóle straciłem chęci na cokolwiek z szatynką, a co gorsza poczułem wyrzuty sumienia. Nie mam pojęcia dlaczego, ale nie zamierzałem czegokolwiek robić w takiej sytuacji. Odepchnąłem delikatnie dziewcznę, jednak ta to zignorowała i zaczęła na mnie jeszcze mocniej naciskać. Normalnie spodobałaby mi się taka napalona laska, ale nie teraz. Byłem całkowicie zaskoczony reakcją organizmu na Wiktorię. Delikatnie aczkolwiek zdecydowanie wyciągnąłem jej ręce spod koszuli i docisnąłem do jej ciała.
-Nic z tego- odezwałem się spokojnie wpatrując się w jej zaskoczone błęlitne oczy
-Dlaczego?- spytała próbując się przysunąć przez co zdecydowanie ją odepchnąłem
-Nic z tego- powtórzyłem próbując rozszyfrować skumulowane we mnie emocje
Dziewczyna otworzyła usta aby się odezwać, ale ja obróciłem się na pięcie i opuściłem pomieszczenie.

Obozowy RomansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz