Pov. Jeremy
Nie mogę patrzeć na Biersacka... Kilka dni po tym, jak Katherine została uprowadzona, on zaczyna odchodzić od zmysłów. Nie przyjmuje krwi, ani nie wychodzi z pokoju. Zamiast cokolwiek robić, użala się nad sobą jak małe dziecko. Z nikim nie chce rozmawiać. Powiedział, że potrzebuje spokoju. Nie mógłbym tak, gdyby chodziło o Sammi... Szkoda tylko, że ona spędza coraz mniej czasu ze mną. Tłumaczy się tym, że ma dużo pracy, lecz w głębi duszy przeczuwam, że coś jest na rzeczy.
Postanowiłem na siłę pogadać z tą chodzącą depresją, bo tak dalej być nie może. Zapukałem do drzwi, gdzie on obecnie się znajdował, lecz nikt nie odpowiadał. Złapałem za klamkę, ale okazało się, że zamknął się od środka. Nie miałem innego wyboru - musiałem wyważyć drzwi. Będę musiał zapłacić Dave'owi za wymianę na nowe.
Gdy wszedłem do środka, aż zabrało mi mowę. Pokój wyglądał jakby przeszło przez nie tornado - wszystkie szafki pootwierane i rzeczy z nich leżały na podłodze. Dzieciak siedział na krawędzi łóżka i głowę miał spuszczoną w dół. Nie powiem, szkoda mi go było, ale on zachowywał się, jak chodzący trup. Miał na ciele wiele siniaków i był jeszcze bardziej blady niż dotychczas. Musiałem to przerwać.
- Stary, po co to robisz? Jak tak dalej bedziesz siedział i nic nie robił, to nie znajdziesz Kath. Chłopaki martwią się o ciebie, bo nie przyjmujesz krwi. Chcesz umrzeć z pragnienia? - zacząłem go przekonywać, ale ten podniósł głowę i obrócił się w moja stronę.
- Ale tak czy inaczej, nie wiadomo czy Katherine żyje... Nie mogę nawet myśleć o tym, że jest inaczej. Szukałem ją wszędzie. Podczas gdy wy myśleliście, że cały czas tu siedzę, wyruszyłem w drogę. Podążałem za jej zapachem, ale w pewnym momencie on się urwał i musiałem wrócić. Przepadła jak kamień w wodę... - mówił to z ogromną trudnością. Nie chciał przyjąć do wiadomości tego, że możliwe, ze jego dziewczyna została zamordowana.
- Ale nie możesz się poddawać. Dzisiaj wieczorem wszyscy idziemy jej szukać. Do tego czasu ogarnij się i napij się tej pieprzonej krwi, bo wygladasz jak chodząca śmierć. – usiadłem obok tego nieudacznika i przemówiłem mu do rozsądku. - A teraz ja idę porozmawiać z chłopakami, przygotuj się na wieczór. – po czym wyszedłem i chwilę potem usłyszałem, jak Andrew wstał i prawdopodobnie sprzątał ten syf.
Pov. Andy
Wszystko straciło sens. Odkąd nie ma Katherine obok mnie, czuję ogromną pustkę. Nie miałem ochoty żyć, przestałem spożywać krew, bo uznałem, że po co mi to. Wysysałem czyjeś życie. Gdy porwano ją, zabrała ze sobą cząstkę mnie. Musiałem więc odnaleźć tą część. Jinxx dał mi małą iskierkę nadziei, że być może ona żyje. W błyskawicznym tempie posprzątałem pokój i opróżniłem butelkę z gorącą cieczą, która wypełniała moje gardło. Momentalnie odzyskałem siły.
Do wieczora było mnóstwo czasu, a ja nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Chodziłem po całym pomieszczeniu i rozmyślałem. Stwierdziłem jednak, że lepiej pójdę do chłopaków, żeby zobaczyli, że znów "żyje", lecz to tylko pozory. Wewnątrz przechodziłem istne piekło. Wyszedłem z sypialni i przedostałem się do salonu, gdzie cała czwórka siedziała i rozmawiała. Gdy mnie zobaczyli, aż oniemieli.
- Oo, widzę, że nasz młody Werter w końcu doprowadził się do porządku. – zażartował Coma.
- Tak, jak widać... Chciałem podzielić jego los, uwierz mi... Ale póki co, mamy ważniejsze sprawy. Wieczorem idziemy jej szukać WSZYSCY. - teraz ja postanowiłem zacząć działać. Tutaj chodziło o życie Kath.
- Dobra, jesteśmy z tobą. O północy wyruszamy. - zadeklarował się Ashley.
*tymczasem w innym miejscu*

CZYTASZ
Saviour || Andy Biersack
FanfictionOna - dziewczyna, której śni się ten sam koszmar z niewiadomych przyczyn. Skrzywdzona przez społeczeństwo, nie potrafi już nikomu zaufać i odwróciła się od ludzi. On - za wszelką cenę nikt nie może poznać jego przeszłości. Przeprowadza się do now...