16

4.4K 540 77
                                    

Hailey oniemiała. Czy aby na pewno dobrze usłyszała?

- Jesteś tam, Hailey?

- Tak. Ale w jakim areszcie? Co ty tam, do cholery robisz?! - Wybuchnęła, aż Kieran poderwał się z posłania. 

- Długa historia. Przyjedziesz po mnie? 

- A kaucja?

- Wszystko załatwione, w końcu te kurwy dały mi zadzwonić.

- Będę niedługo - obiecała i zapisała wszystko na kartkę, po czym obiecała, że będzie się streszczać.

- Jadę z tobą - oznajmił Kierna. - Nie ma takiej opcji, żebyś sama się włóczyła po posterunkach policji. 

- Dzięki, kocham cię - uśmiechnęła się i czekała na przyjaciela, który zaczął błyskawicznie wciągać na siebie ubrania.

Kieran pożyczył od kumpla auto i pojechali razem pod wskazany adres. Okazało się, że Harpera zgarnęli z pierwszego posterunku. Brunet zaparkował wzdłuż budynku z czerwonej cegły, po czym oboje wyszli z auta i pokierowali się do środka budynku. Hailey nie lubiła takich miejsc, ale nie miała wyboru. Podeszła do pierwszego faceta w mundurze i spytała się o Harpera Stones'a. Zostali pokierowaniu korytarzem w lewo, a następnie na pierwsze piętro. Jak tylko przemierzyła schody i weszła na owe piętro, dojrzała siedzącego Harpera ze spuszczona głową. Był od niej jakieś dziesięć metrów dalej i wyglądał żałośnie. Ubranie miał wymięte i i chyba nawet porozrywane. Ruszyła bez słowa szybkim krokiem, po czym jeszcze bardziej przyspieszyła. Słysząc ciche, szybkie kroki, Harper uniósł opuszczoną głowę i obrócił się w prawo. Momentalnie  poderwał się z siedzenia i złapał w swoje objęcia Hailey.

- Jesteś - wychrypiał wdzięczny i wtulił twarz w miękkie włosy swojej dziewczyny.

- Jestem - wtuliła się w niego, po czym odsunęła głowę, żeby mu się lepiej przyjrzeć. Skrzywiła się na widok jego twarzy. - Boże, co ci się stało? Spotkałeś się z ciężarówką?

- Nie, tylko z tym kutasem, twoim wykładowcą - syknął.

- Co? Ja nic nie rozumiem.

- Wszystko ci wyjaśnię, ale nie tutaj. Proszę, chodźmy stąd.

Jak tylko wypowiedział te słowa, z pokoju obok wyszedł nie kto inny jak Salvatore Sangretti. Uśmiechnął się zwycięsko, aż Hailey miała ochotę zdzielić tego drania między oczy. Lecz to o co poprosił i powiedział, zmroziło ją do szpiku kości.

- Hailey, musimy zamienić słowo.

- Ja nic nie muszę, a zwłaszcza z kimś takim jak pan. Jest pan po prostu skończonym fiutem - warknęła i pociągnęła Harpera ze sobą.

Sangretti nie był przyzwyczajony do takiego zachowania. Kobiety wręcz biły się o jego uwagę, a ta mała totalnie go ignorowała, czym jeszcze bardziej chciał ją mieć. I będzie ją miał i nawet już wiedział w jaki sposób ją zdobędzie.

Kieran przywitał się z kumplem, bo w sumie Harper i on byli kumplami. Poza tym kochali tę samą dziewczynę, tylko w różny sposób. A miłość do ukochanej osoby jednak zbliżała.

- Stary, tylko mi nie mów, że ten fiut cię tutaj wsadził.

- No to nie powiem - mruknął Harper.

- Co za kutas z niego - nie przestawał utyskiwać Kieran.

Hailey nie odzywała się w ogóle, wciąż przetrawiała całą sytuacje. Nie mogła pojąć, jak można było posunąć się do czegoś takiego jak pobicie. Stwierdziła, że Włosi byli przereklamowani. Na pewno ten jeden miał nierówno pod sufitem, więc najlepiej będzie, trzymać się od niego z daleka. Kiedy podeszli do auta, Harper otworzył tylne drzwi, pozwalając Hailey zająć miejsce na tylnej kanapie, po czym sam dołączył do niej. Bez słowa wciągnął ją sobie na kolana i mocno objął w pasie. To była jedna osoba, które potrzebował. Hailey była jego i nic, ani nikt mu jej nie odbierze. Już raz jej ojciec, bo to na pewno była jego sprawka, namieszał między nimi. Ale nigdy więcej. Kochał ją i wiedział, że była tą jedyną, na całe życie.

Po dwudziestu minutach byli już w pokoju. Kieran ulotnił się, dając im chwile wytchnienia od swojej osoby. Jednak wiedział, że później i tak wyciągnie od niej wszystko. 

- Opowiesz mi, jak to się stało? - Hailey oklapła na łóżko. - Wyszedłeś po alkohol i wsiąkłeś. Czekałam na ciebie i... 

- Przepraszam kochanie - usiadł obok niej i przytulił ją do swojego boku. Musiał ją czuć przy sobie. -  Gdybym wiedział, że to się tak skończy, nigdy bym stąd nie wyszedł.

- Całą noc się martwiłam.

- Wiem - wypuścił powietrze - nie miałem jak zadzwonić. Zabrali mi wszystkie rzeczy, a jedyny telefon jaki mogłem wykonać, był do rodziców. Musiałem załatwić kaucję i dopiero rano mnie wypuścili, więc jak tylko odzyskałem swoje rzeczy, zadzwoniłem od razu do ciebie.

- Rozumiem i nie rozumiem. Co tam robił Sangretti?

- Pech chciał, że po wyjściu z akademika, wpadłem na niego. Wyglądało to tak, jakby się czaił i tylko czekał na okazję. Od słowa do słowa i facet się na mnie rzucił. Ktoś wezwał gliny, zabrali nas, a on oskarżył mnie o pobicie. A że miał świadków, że uderzyłem go pierwszy w lokalu, to sprawa potoczyła się szybko.

- Skurwiel. I jeszcze śmiał mnie dzisiaj zaczepiać.

- Będą z nim kłopoty, kochanie - wtuliła się w niego mocniej. - On nie odpuści i nie wiedzieć dlaczego, on chce ciebie.

- Bo on nigdy nie usłyszał od kobiety takiego słowa jak "nie".  Ale ma facet pecha.

- Źle trafił - ucałował jej skroń. - Jestem padnięty.

- Szoruj pod prysznic, a jak wrócisz, to zrobię ci masaż i poprzytulamy się  w łóżku.

- Masz na myśli seks?

- Owszem - cmoknęła go w usta i patrzyła jak jej facet znika za drzwiami.

Pamiętam cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz