Kiedy czterdzieści minut później usłyszała ciche przekleństwa Martijna w korytarzu, niewiele myśląc zerwała się z miejsca.
Chłopak aktualnie zdejmował buty, obładowany czterema torbami, wypełnionymi zakupami. Słysząc jej kroki uniósł głowę.
- Chyba kupiłem wszystko- oznajmił wesoło, wymijając ją i kierując się do kuchni. Adelaine jednak nie poszła za nim. Stała na środku korytarza niczym kołek i nie wiedziała co ze sobą zrobić.
Przecież wszystko było takie proste. Wystarczyło tam pójść i powiedzieć mu, że nadal jej zależy i że wszystko mu wybacza.
Jednak gdy podchodzimy do techniki trochę inaczej to wygląda.
- Co będziesz gotować? Nie ukrywam, że jestem cholernie głodny- usłyszała jego głos- Addie?- wyrwała się z zadumy i spojrzała na niego. Stał dwa kroki przed nią i mierzył ją wzrokiem.
- Mam dość- wyznała, opierając się o kanapę.
- Mojego gadania? Okey, przymknę się- odparł, podchodząc.
- Nie tego głupku. Mam dość udawania, że już Cię nie kocham- spojrzała na niego przygnębiona- Wybaczam Ci Martijn.
Na twarzy chłopaka pojawił się szok. Zbliżył się do Adelaine, chwytając jej dłonie.
- Żartujesz?
- Nie. Nie ma sensu zaprzeczać. Nigdy o tobie nie zapomniałam i nigdy nie zapomnę- wyznała zmęczona- Nadal cię kocham.
- Jezu, tak dobrze to słyszeć- wyczerpał z ulgą, porywając ją w objęcia. Okręcił ją wokół własnej osi, czując ogarniające go szczęście. W końcu. W końcu znów była jego. Jego cierpienie sie skończyło. Adelaine mu wybaczyła.
Pocałował ją. Mocno ale z uczuciem. Niczym pary z hollywoodzkich filmów. Jednak to nie byl film, to było jego życie. Życie, które nabrało znowu sensu.
- Tak bardzo cię kocham, Addie- wyszeptał, przytulając ją do siebie-Dziękuję.
- Ale musisz nauczyć się obsługiwać pralkę.
Martijn spojrzał na nią z urazą.
- Próbowałem. Ale ona nie chce się słuchać- jęknął- Z resztą co z tym obiadem, głodny jestem.
- Fakt, trochę mi zmizerniałeś- przyznała, odsuwając się od niego- Chodź, pomożesz mi upichcić danie chińskie.
- Mówiłem już, że Cię kocham?- rzucił, idąc za nią.
- Jak powiesz kolejny raz, korona ci z głowy nie spadnie- mrugnęła do niego, wyciągając zakupy.
Parsknął śmiechem, mierząc ją wzrokiem.
Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. W to, że Adelaine znów była jego. To było jak sen. Ona, mówiąca, że wciąż go kocha. Był stanie poświęcić wszystko by znów to usłyszeć. Jednak po chwili coś sobie uświadomił.
- Wylatujesz w niedziele, prawda?- zapytał, opierając się o szafkę. Dziewczyna schowała sałatę i spojrzała na niego.
- Tak. I uprzedzę twoje pytanie. Nie mogę zostać jeden dzień dłużej- odparła, przeciskając się obok niego. Jaki sens był w posiadaniu tak ogromnego mieszkania, skoro ma się tak małą kuchnie?
- Mieszkasz z przyjaciółką, Tak?
- Tak, Martijn. Przejdź do rzeczy, bo zaczynasz mi tu zawalać- westchnęła zirytowana. No proszę, są z powrotem parą od dwóch minut a już niewiele brakuje do kłótni.
- W takim razie, mam nadzieję, że nie będzie miała nic przeciwko, kiedy zwalę się wam na głowę przez trzy tygodnie- oznajmił wesoło, całując ją w policzek.
- Co? Oszalałeś? Będę pracować.
- Przez ten czas, kiedy Cię nie będzie, ja też. Nie widzę problemu- wzruszył ramionami. Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem.
- Niech będzie- machnęła w końcu dłonią. Nie było sensu się kłócić. I tak by nic nie wskórała.
Dziewczyna wsunęła się pod kołdrę obok Martijna, czując ogarniające ją zmęczenie. Chłopak leżał na plecach, przeglądając instagrama. Jego klatka spokojnie unosiła się w równym rytmie. Adelaine położyła głowę tuż obok jego ramienia, gdzie uprzednio złożyła krótki pocałunek. Martijn na chwile obrócił głowę i pocałował ją w czoło, by po chwili wrócić do poprzedniej czynności.
- Dzwoniłeś do Charelle?- zapytała a z jej ust wydostało się ziewnięcie.
- Tak. Potrzebowała numeru do Josie- odparł, blokując telefon. Odłożył go na szafkę nocną i przekręcił się na bok, twarzą do niej. Pocałował ją delikatnie w usta, jakby bojąc się, że ją zaraz połamie. Założył kosmyk włosów za ucho i wtedy dziewczyna objęła go za szyję, gładząc kark.
- Kocham Cię- wyznał, patrząc na nią uważnie- I nie sądzę bym kiedykolwiek miał przestać.
Na twarzy Adelaine pojawił się uśmiech.
- Ja też cię kocham, Martijn.
Chłopak uśmiechnął się, po raz kolejny nachylając się by ją pocałować. Jednak ten pocałunek był inny. Był namiętny i przepełniony uczuciami. Miłością, tęsknotą.
Zmęczenie dziewczyny zeszło na drugi plan, gdy tylko wdrapała się na jego kolana.
Jego usta na jej szyi, dłonie pod koszulką.
- Nie chcę Cię do niczego zmuszać- wyszeptał, między pocałunkami. Dziewczyna złapała jego twarz w dłonie i pocałowała go krótko.
- Czy wyglądam jakbym była zmuszana?- odparła równie cichym tonem.
Martijn złożył na jej ustach ostatni pocałunek, nim pozbył się z jej niewielką pomocą koszulki, jaką miała na sobie. Wciągnął powietrze. Adelaine zawsze miała piękne ciało, jednak teraz, gdy po raz pierwszy miało dojść do ich zbliżenia po tak długim czasie, Martijn nie mógł się napatrzeć.
W końcu złożył delikatny pocałunek między piersiami, i przekręcił się, sprawiając, że dziewczyna znalazła się pod nim. Zsunął z jej drobnego ciała spodenki i na widok czarnych, koronkowych majtek, poczuł jak robi mu się ciasno. Złożył pocałunek tuż nad linią majtek a Adelaine głośno westchnęła, zaciskając palce na jego włosach. Posłał jej łobuzerski uśmiech i po chwili bielizna podzieliła los spodenek.
Leżała pod nim, naga i rozpalona, przygryzając wargę.
- Gdzieś tu mam prezerwatywę- oznajmił i chciał wstawać, jednak Adelaine zatrzymała go.
- Pieprzyć prezerwatywę. Weź się w końcu do roboty- warknęła na co chłopak parsknął śmiechem.
Zsunął bokserki, zostając całkiem nagi i podciągnął się, układając się między jej nogami.
- A jęcz jutro, że Cię coś boli- mruknął rozbawiony. Dziewczyna wywróciła oczami, przyciągając jego twarz do siebie i połączyła ich usta. Dłonie Martijna przyjechały po jej ciele, by w końcu zatrzymać się na biodrach, kiedy zdecydował się w końcu w nią wejść. Adelaine jęknęła w jego usta, pozwalając w ten sposób by jego język znalazł się w środku.
Jego ruchy były spokojne, miarowe, głębokie. Ich westchnięcia i jęki rozchodziły się po pokoju, temperatura ciał wzrastała.
Pocałowała go w żuchwę, po czym wędrowała po szyi, obojczykach. Chłopak westchnął, przejeżdżając dłońmi po jej żebrach, by znaleźć się na piersiach. Pocałował ją w szyję, wędrując ustami co raz niżej. Zassał sutka, wywołując kolejny głośniejszy jęk. Adelaine wbiła paznokcie w plecy, czując nadchodzący orgazm. Martijn przyśpieszył ruchy, jednocześnie je pogłębiając.
W końcu przez ich ciała przeszło spełnienie i oboje szczytowali, znakując tym samym ich uczucie.
CZYTASZ
There For You • mgg
FanfictionPatrząc wstecz na te wszystkie lata, można powiedzieć, że te wszystkie gesty, spojrzenia ukształtowały nas jako ludzi...