Epilog.

443 22 8
                                    

- Na pewno wziąłeś wszystko?

Martijn uniósł wzrok znad walizki i posłał jej wymowne spojrzenie.

- Lepiej sprawdź czy Ty wszystko wzięłaś.

Dziewczyna wywróciła oczami, wracając do czytania. Martijn delikatnie się uśmiechnął. Wciąż niedowierzał, że udało mu się ją odzyskać. Od tamtej pory stała się oczkiem w głowie. Był nawet w stanie porzucić życie w Amsterdamie na rzecz życia z nią w Londynie.

Widząc z jakim skupieniem dziewczyna zajęła się czytaniem, usiadł obok niej i pocałował ją w policzek. Dziewczyna oderwała się od książki i spojrzała na niego zaskoczona.

- A to za co?

- Tak po prostu. Głodny jestem.

Dziewczyna wzniosła oczy ku niebu. Z Martijnem było czasem jak z dzieckiem. Nakarm, skrzycz i uśpij.

- W mojej torbie jest coś od mamy.

Chłopak spojrzał na nią z wyrzutem.

- Nie po to zarabiam milliony by jeść zimne żarcie. Chodź.

Dziewczyna uniosła brew, gdy Martijn wstał i wystawił w jej stronę dłoń.

- Za chwilę mamy samolot- zauważyła.

- Nie przesadzaj. Chodź.

Blondynka wywróciła po raz kolejny oczami ale posłusznie schowała książkę do torby. Chwyciła jego dłoń i razem poszli w kierunku kfc.

- W końcu! Myślałam, że nigdy nie dojedziecie- rzuciła na przywitanie Halston, przytulając dziewczynę na przywitanie. Potem przeniosła wzrok na chłopaka.

- To Martijn- powiedziała speszona Adelaine.

- Martin Garrix. Dupek, który skrzywdził Addie. Będę cię miała na oku.

Obróciła się na palcach i odeszła.

- Ona tak ma. Przyzwyczaisz się- wyszeptała Adelaine, przytulając się do jego boku.

- Mam nadzieję bo jak na razie jestem przerażony- odparł patrząc wciąż w miejsce, gdzie przed chwilą stała brunetka.

- Chyba jesteś zmęczony- stwierdziła, poprawiając jego grzywkę. Jak na komendę z ust chłopaka wyrwało się ziewnięcie.

- Wcześnie wstałem.

- Wiem, jak się obudziłam to Ty hałasowałeś w kuchni. Czego tak tam właściwie szukałeś?

- Jedzenia a czego?

Z ust blondynki wyrwał się chichot.

- Po schodach i na prawo. Pierwsze drzwi to mój pokój- oznajmiła.

- Kocham Cię- pocałował ją krótko w usta i skierował się na schody. Adelaine w tym czasie poszła do kuchni, gdzie Halston piła kawę, przeglądając coś na telefonie.

- Dobrze, że wróciłaś. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak mi się bez Ciebie nudziło- wyznała, podnosząc wzrok- Czekaj, doliczyłam się tylko jednej osoby. Gdzie twój chłopak?

- Poszedł się zdrzemnąć. Wstał o czwartej nie wiem w sumie po co- wzruszyła ramionami, nalewajac wody do czajnika.

- Wydaje się być w porządku. Pomijając fakt, że Cię zdradził.

- Wybaczyłam mu. Nie czas myśleć o przeszłości.

- Za to można myśleć o przyszłości. Coś działacie?- wskazała na jej brzuch na co blondynka wybuchła śmiechem.

- Chyba trochę za wcześnie na ciążę.

- Ale chciałabyś takiego małego bobasa, prawda?

- Kiedyś na pewno. Ale jeszcze nie teraz- wyciągnęła z szafki ciastka i położyła je na stole.

- Nie boisz się powtórki z rozrywki?

- Cień niepewności zawsze będzie. Jednak widzę, że żałuje tego co zrobił.

- To dobrze. Bo ja mogę mu uświadomić jakby zapomniał.


Gdy Adelaine wsunęła się godzinę później do swojego pokoju, Martijn spał odwrócony do niej tyłem, ściskając w ręku koc, w którym się zaplątał.

Dziewczyna po cichu otworzyła okno, by przewietrzyć pomieszczenie i przebrała się szybko w jakieś legginsy i koszulkę.

Wsunęła się obok chłopaka, przytulając się do jego pleców, kiedy poczuła jak drgnął. Zaczął się wiercić i chwilę później patrzył na nią zaspanym wzrokiem.

- Która godzina?-  zapytał, przekręcając się na plecy i przetarł dłońmi twarz.

- Kilka minut po trzeciej. Spałeś ponad godzinę- odparła cicho.

Z Halston rozmawiały przez pół godziny, po czym brunetka stwierdziła, że pojedzie po coś do jedzenia.

- Nawet nie sądziłem, że byłem taki zmęczony- przełknął ślinę, kładąc rękę na czole.

- Z twoim trybem życia dziwię się, że non stop nie śpisz.

Chłopak uniósł jedną powiekę i spojrzał na nią podejrzliwie.

- Kiedy się przebrałaś?

- Przed chwilą.

Jęknął zawiedziony.

- Takie widoki.

Blondynka pokręciła głową rozbawiona, po czym zaczęła się podnosić.

- A ty dokąd? Nigdzie nie idziesz- złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie.

- Śmierdzisz potem.

- Cicho, tylko trochę- mruknął, całując ją w kark. Dziewczyna przekręciła się twarzą w jego stronę i przejechała palcami po jego ustach. Martijn złapał jej dłoń i złożył na niej pocałunek.

Adelaine spojrzała na blizny, znajdujące się na jego nadgarstku. Gdy pierwszy raz je zobaczyła nie mogła uwierzyć, że Martijn zdobył się na coś takiego.

- Są okropne, wiem.

- Są częścią Ciebie więc je kocham.

Na jego ustach pojawił się słaby uśmiech. Poglaskał dziewczynę kciukiem po policzku i nachylił się by ją pocałować.

Po raz kolejny i kolejny.

Bo mieli cały czas świata.

KONIEC :)

Dziękuję za wszystko.

Nas drugą częścią się jeszcze zastanawiam ;)

There For You • mggOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz