04. How did he know?

193 23 9
                                    

Widok Soosa bez koszulki zmył uśmiechy z naszych twarzy, podobnie zresztą, jak zmył całą okolicę. Gdy wskoczył na bombę do basenu, tsunami przelało się przez lasy Gravity Falls. Nie zdołaliśmy potem wykrzesać z siebie kolejnej porcji energii, żeby po raz kolejny napełnić basen. Zrezygnowani i wściekli udaliśmy się w piątkę do domu, gdzie przesiedzieliśmy resztę tamtego pięknego dnia. Will jeszcze przez parę godzin siedział smutny, po środku pustego basenu. A Soos zwyczajnie do domu nie wrócił.

***

Następnego dnia cała załoga Tajemniczej Chaty stawiła się punkt o dziesiątej w salonie. Staliśmy naprzeciwko kanapy, na której rezydował wujek Stanek.

-Dobra, smarkacze. Słuchajcie, bo nie będę powtarzać dwa razy. Mamy do wysprzątania cały dom, także łapcie za miotły i jazda. Obojętnie jak to zrobicie, byle nie wydawać pieniędzy. No, i ma być błysk w jak najkrótszym czasie- powiedział donośnym głosem.

-Wujku Stanku, a co ty będziesz robić?- zapytała Mabel, dzierżąc w dłoni swoją jednorożco-miotłę (to miotła z pluszową głową jednorożca nabitą na patyk).

-Ja... Będę liczyć zapasy w spiżarni!- rzucił, po czym szybko podniósł się na nogi i ruszył do kuchni.

Czyli nie ma wujków, bo Ford od rana do wieczora przesiadywał w swoim laboratorium. Widziałem jak reszta powoli odpuszczała sobie całe sprzątanie, bo w końcu i tak nie ma kto nas pilnować. Postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce. Stanąłem po środku i oparłem dłonie na biodrach, aby dodać sobie ciut więcej powagi. Odchrząknąłem, czekając, aż grono się uspokoi.

-Czego chcesz Dipper, pan Stan nawet nie zauważy, że zrobiliśmy sobie przerwę- zaczęła Wendy, opadając ciężko na fotel.

-Właśnie stary, wyluzuj... Chrupka?- dodał Soos robiąc głupkowatą minę. Jak zwykle zajadał się przekąskami w wolnym czasie. Nie mogłem uwierzyć w ich lenistwo.

-No co wy, nawet nie zaczęliśmy, a już przerwę chcecie robić? Sister, powiedz im coś...- powiedziałem błagalnym tonem. Obróciłem się dookoła, ale nigdzie nie znalazłem dziewczyny. Dopiero po chwili zauważyłem kosmyki jej brązowych włosów na moich butach. Mabel leżała na podłodze robiąc na ziemi aniołki.

-Rany, sister...- wydukałem zrezygnowany i strzeliłem sobie dłonią w czoło. Jak miałem zebrać do kupy trójkę rozleniwionych osób...?

Wtem usłyszałem ciche mruknięcie. Will, który dotychczas stał oparty o ścianę, wkroczył do akcji. Z początku jego mina wydała mi się nad wyraz groźna. Zaraz jednak uśmiechnął się szeroko, podając Mabel rękę.

-Moja pani, jak wysprzątamy podłogę, robienie aniołków będzie przyjemniejsze. Byłoby dla mnie zaszczytem, gdybym mógł się do ciebie dołączyć- powiedział wesoło, aczkolwiek bardzo teatralnie, kłaniając się w pas. Pomógł jej wstać i podał miotłę.- Weź rumaka i do roboty, inaczej nici z naszej zabawy...- powiedział ze smutną miną, tarmosząc dziewczynę po głowie. Mabel sprawiała wrażenie bardziej zmotywowanej niż kiedykolwiek wcześniej, nawet w kwestii brzuszków.

-Się robi, kapitanie!- zasalutowała i z entuzjazmem rozpoczęła zamiatać kurze z podłogi. Jedna osoba z głowy.

-Soos, wiem gdzie wujek Stanek schował twoje zabawki- blondyn wyciągnął przed siebie rękę ze ścierką i spojrzał wymownie na mężczyznę.- Gumowe kaczki też! Pogadam z nim, jeśli weźmiesz się do pracy...- Najwidoczniej więcej Soosowi do szczęścia nie było potrzeba. W podskokach - już ze ścierką ruszył czyścić półki oraz obrazy na korytarzu. Została jedna.

-Pójdziemy kiedyś na kolację, tylko we dwoje- powiedziała Wendy, puszczając Willowi oczko. Chwyciła za mop i powoli udała się do łazienki na parterze.

Patrzyłem na to wściekły, aż para wydobywała się z moich uszu. Zwróciłem wzrok na blondyna, po czym ten tylko niewinnie się uśmiechnął i wyszedł na dwór po drabinę. Klnąc pod nosem, podszedłem do najbliższych szuflad, czując, że muszę się na czymś solidnie wyżyć. Przerzuciłem całą złość i frustracje na sprzątanie. Will wrócił po chwili i wszedłszy na stopnie, zaczął czyścić pajęczyny pod sufitem. Co prawda, nie musiał wchodzić za wysoko. Gdyby tylko chciał, zdołałby załatwić sprawę w kilku podskokach. Po raz kolejny poczułem zazdrość z jego powodu. Chciałem poczuć się niczym lider, jak za dawnych lat, gdy wujka nie było w pobliżu. Ale pojawił się wspaniały chłopak i teraz to on obejmuje to stanowisko. Starając się odpędzić od siebie złe myśli, wciągnąłem się w wir pracy. Nawet nie zauważyłem, jak ktoś po raz setny wołał moje imię.

-Dipper, podasz tę żarówkę?- usłyszałem. To Will stał tuż pod lampą i czekał na mój odzew. Posłałem mu ostrzegawcze spojrzenie. Nie chciałem mieć z nim nic do czynienia, a przynajmniej przez kilka godzin. Może nawet dni.

-Dziewczyny chętnie to załatwią, w końcu są na każde twoje zawołanie i zrobią dla ciebie wszystko- wycedziłem przez zaciśnięte zęby.

Zapewne było to bardzo dziecinne z mojej strony. Chciałem zobaczyć, jak baranek-Will zachowa się widząc w jego karierze pierwszy taki akt niesubordynacji.

-Nie będę prosił dwa razy, stary. Nie zachowuj się jak dziecko...- zaczął blondyn. Nawet jego słodki ton głosu nie zdołał ukryć wyraźnej frustracji i zniecierpliwienia.

-Nie- uciąłem, z powrotem ukazując chłopakowi swoje plecy.

-Masonie Pines, żarówka!- Will zawołał donośnie. Nie był to jego zwyczajny głos, czuć było dziwną stanowczość.

Z niewiadomej przyczyny, przez moje ciało przeszły ciarki, a włosy stanęły dęba. Po tych słowach zapadła głęboka cisza. Wszyscy - prócz Forda - wlepili swój wzrok we mnie i blondyna. Ci, których akurat nie było w salonie, wychylali głowy zza progów drzwi. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że z wrażenia otworzyłem usta. Szybko skarciłem się za takie zachowanie. To przecież nic szczególnego. A jednak, z dnia na dzień, czułem coraz większy, z pozoru nieuzasadniony niepokój.

-Skąd znasz prawdziwe imię Dippera?- zapytała Mabel. Dziękowałem w duchu za to, że jako pierwsza przełamała ciszę.

-Ja wiem dużo rzeczy- odpowiedział, jakby od niechcenia. Te. Słowa.

-Uhuhuhu, to straszniejsze od jego historii przeglądarki- powiedziała tajemniczym tonem. Ten. Tekst.

Jak z przed trzech lat. Deja vu.

===
Postanowiliśmy, że rozdzielimy rozdział na dwie części, żeby nie zabijać naszych czytelników 4000 słów na raz. Druga część ukaże się jutro. Przepraszamy, że tak się akcja wlecze, ale chcemy jakoś urealnić relacje pomiędzy bohaterami.

We'll meet again...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz