04. i 1/2 Old friends

273 27 32
                                    

Szybko wyciągnąłem z najbliższego kartonu nową żarówkę. Miałem nogi jak z waty, ale zdołałem jakoś dojść do drabiny i wspiąć się na palce, aby dosięgnąć ręki chłopaka. Blondyn zgrabnie przejął szklany przedmiot. Gdy nasze dłonie otarły się o siebie, poczułem przepływ niesamowitej energii. Przez chwilę miałem wrażenie, że czas stanął w miejscu. Zobaczyłem, jak oczy chłopaka przez sekundę rozgorzały żółcią, a dawny błękit zniknął. Być może to tylko złudzenie, które ukazało się pod wpływem stresu. Pewnie zwyczajnie zaczynam świrować. Ocknąłem się w momencie, gdy Will dokręcił żarówkę i powoli schodził z drabiny. Czekał już tylko na to, aż przesunę się odrobinę, gdyż blokowałem drogę. Potykając się, podszedłem z powrotem do szuflad, po czym oparłem się plecami o ścianę obok. Głowa pękała mi od nadmiaru pytań, na które nie potrafiłem sensownie odpowiedzieć.

-Okej, dzieciaki!- wujek Stanek najwidoczniej po raz pierwszy dostosował się do sytuacji. Muszę przyznać, że całkiem nieźle udawało mu się ukryć zaniepokojenie, wynikłe przez słowa chłopaka. Stryj podrapał się po głowie, zastanawiając się, czym odpowiednio zająć nasze myśli.- Wy troje!- wskazał kolejno na mnie, sister i Willa.- Pójdziecie porozwieszać ulotki, że zaczynamy od początku kolejnego tygodnia. Musimy przygotować biedaczków na lato pełne wrażeń!- mówiąc to, Stanek co jakiś czas nerwowo zerkał w moją stronę. Najwyraźniej próbował zorientować się, na ile myślami jestem przy Masonie Pinesie.

-Dlaczego on ma iść z nami?- spytałem pogardliwie i głową wskazałem na blondyna. Nie rozumiałem sensu wyboru tego zestawienia.

-Będzie was pilnować, żeby was żadne krasnoludy nie porwały*- wujek zaśmiał się na te słowa, po czym wziął ze stolika plik kartek, rozdzielił na trzy i podał każdemu z osobna.- Macie czas do osiemnastej, inaczej będziecie spać na dworze. Bez kolacji- dodał, po czym zwrócił się do Wendy i Soosa.- Co się tak gapicie? Do roboty, dom się sam nie wysprząta!- ponaglił

-Ale... Will, dzieciaki...- wyjąkała Wendy.

-Żadnych „ale", moja droga. Ciesz się, że nie musisz opiekować się tymi patałachami- Stan wskazał na mnie i Mabel. Ej!

Zanim się obejrzałem, zostałem wystawiony wraz z siostrą i blondynem na zewnątrz. Nie czekając na towarzyszy, ruszyłem drogą w stronę miasta. Przyklejając ulotki do drzew, wciąż myślałem o zdarzeniu z żarówką. Słyszałem, jak Mabel non stop mówiła do Willa swoje niedorzeczne rzeczy.

„Jakie jednorożce lubisz najbardziej?",
„Który kolor w tęczy wolisz?",
„Wierzysz w duchy? Widzieliśmy kiedyś kilka w opuszczonym sklepie!",
„Czy podoba ci się Naboki, bo mi tak!",
„Lubisz oglądać romantyczne rzeczy?"
„Co myślisz o moich swetrach?"

Jak mówiłem – niedorzeczne sprawy. Will co prawda nie odpowiadał na żadne z tych pytań, możliwie, że to przez tempo ich zadawania. Dziewczyna zachowywała się przy nim jak radio, którego nie dało się wyłączyć. Zbytnio nie obchodziło mnie, czy blondyna cieszyło jej towarzystwo, mnie natomiast z minuty na minutę coraz bardziej irytowało.

-Sister, daj spokój, możesz przez chwilę przestać nadawać?- burknąłem zirytowany, przyszpilając kolejną ulotkę do kolejnego drzewa. Została jeszcze połowa.

-Luzuj gacie, bracie!- odpowiedziała, wydając przy tym dziwne dźwięki. Prychnąłem z dezaprobatą. Kiedy dziewczyna uwiesiła się na moim ramieniu, nie wytrzymałem.

-Odczep się!- jednym ruchem zrzuciłem siostrę z ramion. Z głośnym hukiem wylądowała ma ziemi, tuż pod moimi nogami. Dostrzegłem liczne zadrapania na policzkach, dłoniach i kolanach, poza tym jednak nie zauważyłem niczego poważniejszego. Mimo to, dziewczyna po kilku sekundach zaczęła zalewać się łzami. Blondyn patrzył na mnie, jakbym właśnie umknął z wariatkowa. Szybko rzucił się na kolana i przyłożył rękę do jej czoła.

We'll meet again...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz