Rozdział 9

229 34 29
                                    

Łamię się w momencie, gdy on po raz pierwszy mnie uderza.

Odskakuję w tył jak oparzony i odruchowo dotykam dłonią policzka. Czuję, jak łzy zbierają mi się w oczach pomimo, że wielokrotnie obrywałem mocniej i wcale nie tak dawno temu dostało mi się przecież od własnego ojca.

- Co ty kurwa odpierdalasz?! - wrzeszczy Arthur i patrzy na mnie takim wzrokiem jakby miał mnie zaraz zabić, przez co kulę się w sobie. - Chyba na początku dałem ci coś jasno do zrozumienia, tak czy nie?!

Widzę, jak jego dłoń wędruje do góry, zapewne przygotowując się do kolejnego ciosu co sprawia, że wreszcie odzyskuję głos.

- Mam dość bycia twoją zabawką! - odpowiadam drżącym głosem i cofam się jeszcze bardziej. - Czuję się jakbyś mnie wykorzystywał tylko po to, żeby się zaspokoić a z moimi uczuciami przestałeś się liczyć po pierwszym czy drugim spotkaniu.

Jestem właściwie zdziwiony, że udało mi się wreszcie przełamać i wyrzucić z siebie wszystko co przez dłuższy czas leżało mi na sercu. To fakt, przez cały ten miesiąc gdy spotykałem się z Arthurem chyba o wiele częściej niż powinienem, zaniedbując przy tym kontakty z Isaaciem, on zdążył się diametralnie zmienić.

Z całkiem fajnego, miłego chłopaka z którym miałem sporo wspólnych tematów i mogłem całkiem luźno pogadać zrobił się dupek bez serca. Skończyły się śniadanka po wspólnie spędzonych nocach czy oglądanie filmów w jego salonie. Zaczęło się z początku od niewinnych wyzwisk które mógłbym uznać za żart, potem przeszło to w coraz brutalniejsze traktowanie mnie w łóżku aż w końcu doszło do tego, że mnie uderzył. Nie mogłem uwierzyć, że to był ten sam Arthur którego poznałem miesiąc temu dopóki nie przypomniałem sobie jego uśmiechu.

Tego niepokojącego, zimnego uśmiechu.

- Jesteś tylko zwykłą szmatą, w dodatku darmową - mówi chłopak a ja aż drżę, bo jego słowa tak cholernie ranią. - Mogę cię traktować gorzej niż psa.

Wiem, że gdybym tylko spróbował jakkolwiek na to odpowiedzieć to on zraniłby mnie jeszcze bardziej mówiąc kolejne okropne rzeczy albo bijąc mnie dalej. Jestem już tak cholernie wykończony nim i jego słowami, że po niedługim namyśle po prostu wstaję i zbieram swoje rzeczy. W pośpiechu naciągam na siebie wszystkie ubrania, gdzieś w tle słyszę jego protest ale nie zwracam już na to uwagi. Czuję się tak źle, że w głowie mam jedynie chęć jak najszybszego wydostania się z jego mieszkania.

Udaje mi się to po jakichś pięciu minutach, przekraczam próg i zamykam za sobą drzwi, trzaskając nimi. Nie zważam nawet na jego groźby i krzyki, gdy tylko wychodzę na korytarz to biorę w pierwszej kolejności głęboki wdech, a później puszczam się biegiem po schodach i już po chwili znajduję się na świeżym powietrzu. Z tego całego stresu czuję, jak boli mnie brzuch i nie wytrzymuję z tym zbyt długo. Po paru krokach zginam się w pół i wyrzucam z siebie wszystko, razem ze łzami które tak długo powstrzymywałem.

Dochodzę do siebie po jakimś czasie, ale czuję się jakby moja świadomość była gdzieś daleko poza mną. Nie bardzo wiem co się dzieje dookoła mnie i pamiętam jedynie, że gdy docieram wreszcie do domu to powoli zbliża się wieczór. Wchodzę do środka i nawet nie zdejmuję butów, nie obchodzi mnie nic poza chęcią znalezienia się już w swoim łóżku, dlatego szybko wspinam się po schodach. Otrząsam się dopiero wtedy, gdy zauważam małą kartkę przyklejoną do drzwi mojego pokoju.

W pierwszej chwili mam ochotę ją zignorować i iść spać, ale jest to na tyle dziwne że zrywam ją i odczytuję jej treść, z każdym słowem przytomniejąc coraz bardziej.

Ojciec i ja jesteśmy u znajomych bo należy nam się odpoczynek. Wrócimy w przyszłym tygodniu. Trochę pieniędzy zostawiam w kuchni pod miską z owocami. Nie zniszcz domu i zachowaj się jak odpowiedzialny człowiek.

RemediumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz