Rozdział siódmy - Nick

1 0 0
                                    


  - Wpadam też w transy, jeśli to ważne – zagadnął nieśmiało.
- Większość ludzi w twoim wieku wpada w transy, to normalny objaw stresu. Sama przez to przechodziłam kilkanaście lat temu.
- Budzę się w losowych miejscach, niekoniecznie blisko domu.
- A gdzie miałbyś się budzić po kilku godzinach lunatykowania?
- Boję się, że nie zdam egzaminu.
- Pomożemy ci.
- Słucham?
- Też miałam popieprzonych rodziców – ścisnęła jego dłoń w geście zrozumienia – musiałam pracować na moje wyniki sama. Mi się udało, ale to nie znaczy, że wszystkim się uda. I to wcale nie jest powód do wstydu.
- Nawet nie mam dla was nic w zamian.
- Nie sięgnij dna w przyszłości – powiedziała, lekko się uśmiechając – bo jeszcze byś znalazł moje stare graty.
Oboje zaczęli się śmiać, jednak Pruinae nagle spoważniała.
- Musimy się porządnie wziąć za twoje umiejętności – powiedziała, zniżając ton głosu – najpierw jednak będzie mi lepiej, kiedy poznam twoje słabe i mocne punkty.
- Oh, łucznictwo to mój osobisty koszmar, z którego nie mogę się wybudzić. A jeśli chodzi o moje mocne strony, to albo ich nie ma, albo nie miałem przyjemności poznać.
- Musisz być w czymś dobry, pierwszy talent powinien się u ciebie ujawnić kilka lat temu!
- Cóż, dość dobrze potrafię wzbudzać w ludziach emocje. To nie talent, ale czasem się przydaje.
- Emocje? Na przykład jakie?
- Cóż, zazwyczaj jest to współczucie, bo pomaga w osiągnięciu celu. Ale myślę, że z czymś innym też nie miałbym problemu.
- Nie słyszałam o czymś takim – podejrzliwie zmierzyła go wzrokiem – przekonajmy się. Spraw, żebym poczuła się smutna.
Nick spojrzał na nią niepewnie.
- No dalej, nie krępuj się! – wykrzyknęła.
Szatyn skinął tylko głową. Zacisnął powieki, zaraz potem pięści, a później wstrzymał oddech. Skierował całą swoją uwagę i wszystkie zmysły na dziewczynie, i... przerwał, bo nagle usłyszał przeraźliwy szloch. Otworzył oczy, jednak musiał zaczekać, aż przestaną mu się jawić kolorowe mroczki. Kiedy zaczał widzieć normalnie pierwszym, co zobaczył, była opuchnięta twarz Pruinae. Po policzkach powoli spływały jej łzy, rozmazując czarny tusz. Jej dłonie trzęsły się jak oszalałe, a oczy były czerwone, jakby nie spała od kilku dni. Może i Nick poczułby się winny temu, gdyby nie to, że widział ten obraz już kilka razy. A poza tym, przecież sama się o to prosiła!
- Przestań! – krzyknęła – Odwróć to! – nieudolnie złapała chłopca za rękaw, jednak trzęsące się ręce nie pozwoliły jej utrzymać go na długo.
Nick westchnął, próbując opanować chęć do powiedzenia: „a nie mówiłem?". Powtórzył procedurę, tym razem skupiając się na tym, żeby cały smutek wyparował z ciała dziewczyny. Na wpół świadomie dodał też do jej nastroju odrobinę więcej szczęścia, aniżeli byłoby to konieczne.
Kiedy otworzył oczy, siedziała przed nim całkowicie inna osoba. Miał wrażenie, że gdyby okno było otwarte, w tym momencie dookoła jej głowy latałyby śpiewające, białe gołębie.
- Niezły jesteś – powiedziała z uznaniem – mógłbyś to wykorzystać podczas egzaminu, gdyby okazał się czymś w rodzaju Igrzysk Śmierci – zachichotała.
Oboje zaczęli teoretyzować na temat formy egzaminu nie wiedząc, że Pruinae po części miała rację.  

Victor, Nick i Ostateczny Egzamin MagicznyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz