Ciemne chmury zebrały się na niebie, przyćmiewając blask słońca. Widoczność była znacznie ograniczona, jakby lada moment miała rozpocząć się ulewa stulecia.
Siedziałaś za wrakiem auta, co chwilę zaglądając za blaszaną ramę okna, by wybadać sytuację. Czułaś przyspieszone bicie własnego serca, byłaś przerażona toczącą się na ulicy walką. Oddział Eksterminacji Wampirów zmagał się z paroma wrogami, ty jedynie znalazłaś się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie.
Bezszelestnie oparłaś się o zardzewiałe drzwi i odetchnęłaś głęboko, próbując zachować resztki spokoju. Zacisnęłaś palce na głowicy srebrnego rapiera, dodając sobie otuchy. Przynajmniej mogłaś mieć poczucie, że w razie, gdyby ktoś z walczących cię zauważył, nie jesteś bez możliwości obrony. Przymknęłaś oczy, wsłuchując się w brzdęki ścierających się ze sobą ostrzy, komendy i zdarzające się wybuchy. Modliłaś się, aby walka skończyła się możliwie szybko, abyś ty mogła odejść niezauważona. Jednak najwyraźniej nie był to twój szczęśliwszy dzień.
Pojazd, za którym się skryłaś, przekoziołkował nad twoją głową, cudem cię nie zgniatając, następnie wpadł na ścianę budynku. Rozległ się trzask zbijanych okien i gruchot sypiących się cegieł. Oparłaś się na łokciach, unikając spotkania twojej twarzy z ulicą. Zaklęłaś pod nosem, wiedząc, iż zostałaś zauważona, więc szybko się podniosłaś, złapałaś za rękojeść miecza, stając w pozycji obronnej. Dostrzegło cię kilka osób, jednakże bitwa trwała dalej jakby ciebie wcale tam nie było. Chciałaś puścić się biegiem przed siebie, unikając konfrontacji z kimkolwiek z walczących, ale nie potrafiłaś się ruszyć. Stałaś jak sparaliżowana, obserwując starcie. Z transu wyrwał cię głos dziewczyny stojącej nieopodal.
— Uciekaj!
Podziałało to na ciebie jak kubeł zimnej wody. Chciałaś zastosować się do polecenia, gdy kątem oka wyłapałaś mężczyznę w białej szacie celującego w kasztanowowłosą z łuku. Nikt nie zdołałby jej pomóc, wszyscy byli pochłonięci walką bez szansy na choćby chwilowe oderwanie się od wroga, a ta wciąż gapiła się na ciebie, kompletnie tracąc czujność. Ruszyłaś biegiem w stronę dziewczyny. Stanęłaś przed nią i ostrzem miecza odbiłaś atak wroga. Zielony płomień wystrzelony przez wampira trafił w jego kolegę, który rozpłynął się w powietrzu, zostawiając po sobie białą pelerynę. W ten oto sposób uratowałaś życie nieznajomej kobiecie i nieumyślnie zabiłaś jednego z wrogów ludzkości. Zdawało się, że pozostali z Oddziału Eksterminacyjnego nie zwrócili na ciebie większej uwagi, toteż postanowiłaś dołączyć do pojedynku.
Z narastającą wolą walki oddaliłaś się od zaskoczonej brązowowłosej i zaatakowałaś pierwszego napotkanego na swojej drodze krwiopijcę. Zajęty był bordowowłosą dziewczyną u kresu sił, więc nawet cię nie zauważył. Podobnie jak ty walczył mieczem i tylko w tym aspekcie wasze szanse były równe. Zaszłaś go od tyłu, zadając śmiertelny cios przeszywający jego klatkę piersiową. Przeciwnik wyparował, co oznaczało twój sukces. Rozejrzałaś się dookoła, szukając następnego celu. W twoim polu widzenia dostrzegłaś tylko sześć osób w ciemnych mundurach. Wygraliście.
— Zwycięstwo! — krzyknął blondyn, wyciągając ramiona przed siebie, aby je rozciągnąć.
— Na szczęście obyło się bez ofiar — westchnęła dziewczyna z długą, bordową kitką. To właśnie jej przed chwilą pomogłaś.
— Dziękuję ci —nastolatka, którą wcześniej uratowałaś przed śmiercią, zwróciła się do ciebie z szerokim uśmiechem. Wszyscy spojrzeli na ciebie zaskoczeni obecnością kogoś obcego. Będąc w centrum uwagi, czułaś się speszona, ale starałaś się tego nie okazywać.
— Nie mogłabym postąpić inaczej -uśmiechnęłaś się lekko, powoli się wycofując.
— Masz przeklętą broń — ciemnowłosy chłopak wskazał palcem na twój miecz. Odruchowo spojrzałaś na broń, którą wciąż trzymałaś w ręku.
CZYTASZ
Don't Forget |Seraph of the End
Fanfiction„Patrzyłaś przed siebie nieobecnym spojrzeniem. Nie sądziłaś, że przyjdzie ci zakończyć żywot otoczona płomieniami pożerającymi coraz większe połacie terenu. Z początku czułaś frustrację nękającą twoją dumę, w końcu nie mogłaś zrobić nic by przeżyć...