Już od samego rana czułaś, że coś jest nie tak. Gardło piekło cię nieubłaganie, miałaś wrażenie, że wybuchł w nim pożar. Twoje ciało odmawiało posłuszeństwa, było przerażająco słabe. Z trudem wstałaś z łóżka, a dziś miał odbyć się trening. Wiedziałaś, że to właśnie na nim dokonasz swojego żywota, jednak nie mogłaś opuścić dzisiejszych ćwiczeń. Zwyczajnie robiłaś to za często przez ostatni miesiąc i Guren groził ci karą. Jaką? Tego sama nie wiedziałaś. Mogłaś się założyć, że on sam również.
Właśnie, Guren. Wasza relacja była dość osobliwa, nie została oficjalnie określona, więc dalej nie miałaś pojęcia, kim dla siebie jesteście. Zachowywaliście się jak zwykle, tyle że było miejsce na czułości i świergotanie. Mimo tego w dalszym ciągu sobie dogryzaliście, kiedy tylko nadarzyła się okazja.
—Super, pewnie dostanę karę na życie — westchnęłaś. Byłaś już nieźle spóźniona, nieważne, jak siarczyście byś się tłumaczyła, nie było mowy, by konsekwencje tym razem cię ominęły.
Dyskretnie stanęłaś na samym wylocie z szeregu, obok ludzi, których nawet nie znałaś.
—...a ponieważ uwielbiam patrzeć, jak się męczycie, przebiegnijcie sobie dziesięć okrążeń —uśmiechnął się Guren. Rozległy się głośne pomruki niezadowolenia. Poprzysięgłaś zbliżającą się wielkimi krokami zemstę w imieniu wszystkich podopiecznych podpułkownika za uprzykrzanie wam życia.— No już, ruchy, ruchy! — ponaglał.
Tłum zirytowanych wojskowych wraz z tobą rozpoczął bieg na dziesięciokrotne okrążenie bazy. Tkwiłaś w nadziei, że Ichinose cię nie zauważy i będziesz mogła sobie w spokoju poumierać w cieniu murów. Złudnej, jak wkrótce się okazało.
— Kit, ty zostajesz — usłyszałaś za plecami. Przez zbuntowane przeciwko tobie ciało przeszły ciarki. Zatrzymałaś się. Zacisnęłaś zęby i powoli odwróciłaś się na pięcie.
— Spóźniłaś się — zbliżył się do ciebie na tyle, że wasze twarze dzieliły zaledwie centymetry.
— Przepraszam... — musiałaś spojrzeć w górę, by napotkać fioletowe oczy. — Guuuren, dobrze dziś wyglądasz — uśmiechnęłaś się czarująco, licząc na cud.
— Wiem, nic nowego. Jeśli myślisz, że dzięki komplementom potraktuję cię łagodniej, ło, to się grubo mylisz — pokazał dwa rzędy białych zębów w szerokim uśmiechu. — Buziak.
Posłusznie go pocałowałaś. Wydawało się, że może coś ugrałaś w tej kwestii.
— A teraz jazda biegać! — krzyknął rozbawiony twoją zawiedzioną postawą i zmusił cię do ruszenia z miejsca. Nienawidziłaś treningów prowadzonych przez Ichinose. Na twoje nieszczęście, prowadził wszystkie. Przynajmniej wraz z wami wykonywał wszystkie ćwiczenia, które zlecił...
Myślałaś, że jeśli postawisz jeszcze jeden krok, to wyplujesz płuca. Nie byłaś nawet w połowie zadania, a twoje samopoczucie znacznie się pogorszyło. Na co dzień przebiegłabyś taki dystans bez większego problemu, jednak nie dziś. To zdecydowanie nie był twój dzień.W pewnym momencie już nie wytrzymałaś, musiałaś się zatrzymać. Trzęsąc się jak galaretka, oparłaś się rękoma o kolana. Z trudem łapałaś powietrze, piekło w gardle towarzyszące ci od chwili przebudzenia nie ułatwiało sprawy. Mijały cię kolejne osoby, aż zostałaś na szarym końcu. Byłaś pewna, że nie dasz rady dalej biec. Jednocześnie nie chciałaś martwić Gurena swoim samopoczuciem i nie miałaś w sobie wystarczająco odwagi, by wszystko mu powiedzieć. Szczególnie że już raz to zrobiłaś i nie minęła odpowiednia dla ponowienia tego gestu ilość czasu. Nie zważając na przyszłe konsekwencje swojego postępowania, powłóczyłaś nogami w kierunku drzwi do budynku z zamiarem zakończenia dzisiejszych zmagań z własnym organizmem. Z trudem łapiąc oddech, dotarłaś do przedsionka z automatem. Wybrałaś pierwszy lepszy napój w puszce i zajęłaś wolne miejsce przy stoliku. Poczułaś niewyobrażalną ulgę, w końcu mogłaś odpocząć.
CZYTASZ
Don't Forget |Seraph of the End
Fanfiction„Patrzyłaś przed siebie nieobecnym spojrzeniem. Nie sądziłaś, że przyjdzie ci zakończyć żywot otoczona płomieniami pożerającymi coraz większe połacie terenu. Z początku czułaś frustrację nękającą twoją dumę, w końcu nie mogłaś zrobić nic by przeżyć...